11 marca 2014

Ta dziura z tyłu głowy to negatywna przestrzeń… weird fiction Bartosza Orlewskiego /Za garść zbawienia i inne opowiadania - Bartosz Orlewski/

Antologia „Za garść zbawienia i inne opowiadania” to zebrane w jednym miejscu dotychczasowe publikacje Bartosza Orlewskiego. Patronatem zajęły się „Niedobre Literki” i „Szortal”, czyli obietnica jazdy w kaftanie do pokoju bez klamek zapewniona. Jak się okazało, już wcześniej zetknęłam się z twórczością pisarza (Zombiefilia, Horror Masakra) i byłam z tych spotkań zadowolona. Słusznie założyłam więc, że nie może być inaczej i tym razem. Świat Orlewskiego wciągnął mnie bez reszty - emanując niesamowitą dziwnością...Jeśli jesteście gotowi na przygodę z weird fiction, to obraliście właściwy kierunek. Pamiętajcie jednak: aniołów tu nie spotkamy, ewentualnie te upadłe, a bohaterowie, których poznamy wypalą na nas swoje piętna.

Rewolwerowiec: twardy, szorstki, małomówny to najczęściej pojawiający się typ bohatera. Surowy, podróżujący przez rozpadające się światy, balansujący na nieskończoności krawędzi – od razu kojarzy mi się z Rolandem z „Mrocznej Wieży”. Nawiązanie do tego cyklu Kinga jest odważnym krokiem. Ale bohater skonstruowany podobnie, jak wspominany Roland, nie może być nudny. Ma przecież mroczną przeszłość (jeśli w ogóle uznać, że czas u Orlewskiego da się zamknąć w jakiejkolwiek kategorii i uporządkowaniu) i własne rozumienie sprawiedliwości. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że każda z wykreowanych postaci jest zbudowana w ten sam sposób. Jednak bohaterowie Orlewskiego są zawsze bardziej lub mniej zagubieni, wyją w pustkę swoich dusz, wypełnionych po brzegi samotnością. Nawet jeśli nie są rewolwerowcami, ich życie naznaczone jest jakimś niedopowiedzeniem, istotną niepewnością. Nie brakuje wśród nich również Istot Starszych Od Czasu i Bóstw, które wypełniają inne rzeczywistości, w formie, której nie ogarniamy. Z poza czasu spoglądają na nas liczne cienie - ostre, kansiate. Pisarz lubi zaskakiwać i siać zamęt w umyśle czytelnika, żongluje więc postaciami, ich formą, bytem – tak, że często długo nie wiemy z kim, tak naprawdę mamy do czynienia.

http://frontierpartisans.com/906/the-weird-west/
Ile można wystawić sztuk używając tych samych rekwizytów? – jeśli mądrze ich używać – nieskończenie wiele. Orlewski wie jak to zrobić. Buduje więc (albo pruje?) uniwersum pełne: kurzu (który oblepia wszystko – te miejsca które są i których nie ma), piachu (który włazi czytelnikowi między zęby) i postnuklearnego dzikiego gdzieś (nic po środku niczego, albo dalej) , ektoplazmatycznych zwidów, rewolwerów, burdelów, chodzących trupów… Wprowadza nas w wyludnione złowieszcze światy, pękające w szwach od klaustrofobicznej, gęstej atmosfery, na dnie których zalega jakaś tajemnica. Nie zawsze jednak warto się po nią schylać, bo można utknąć w Dniu Świstaka, zaklinować się w norze rodem z „Alicji w krainie czarów”, spotkać nieprzychylnie nastawione istoty, lub stać się nieświadomym pionkiem w jakiejś rozgrywce.

Mam wrażenie, że pisarz nie kreuje tych światów. On je wyszarpuje z trzewi najbardziej nieuchwytnych myśli. Dlatego są tak wykoślawione, krzywe, rozmyte. Nie buduje też miraży na styku jawy i snu, wypala tam po prostu dziury. A te dziury zieją negatywną przestrzenią…Ta widmowa pustka daleka jest od truskawkowej furii, do której przyzwyczaja nas co dzień płaska rzeczywistość. Trudno więc oprzeć się presji, jaką wywierają na czytelnika – zaginająca się czasoprzestrzeń i nadchodząca w podskokach paranoja.

Nad każdym tekstem trzeba chwilę podumać. Nie tylko po to, by pojąć zawarte w nich filozoficzne rozważania o naturze rzeczy, ale po to by w pełni odczuć światy, zamknąć się w gęstej tafli i poczuć metafizyczny ból istnienia. Podczas lektury czułam jak trzeszczą mi w mózgu stwardniałe struktury, jak przesuwają się w niepojętych konfiguracjach. Zamykając się w logice codziennego myślenia, zapominamy o tym, że można inaczej. A myśli, wyobraźnia nieużywane – flaczeją. Wracając kilkakrotnie do niektórych fragmentów, czułam jak na nowo nabierają sprężystości.

http://weirdwestemporium.blogspot.com/2010_08_01_archive.html
Autor najwyraźniej podróżując gdzieś po rubieżach swoich światów, zawędrował dalej niż sądzimy. Więc jeśli chcecie dowiedzieć się jak wyglądałby wspólny wytwór: Lyncha, Lovecrafta, Kinga,Triera, Tarantino, Lansdale’a, i Carrolla itp.-zapraszam do zabawy.

OPOWIADANIA 

1. „Bezprawie” (Qfant 5/2013)

Ciężką i gęstą atmosferę tego opowiadania wypełniają zapachy cynamonu i kawy – głównych słabości Nero. Poza nimi, wiadomo, są jeszcze kobiety. Bohater nosi w sobie piętno obcego księżyca, który przyzywa go i nęci. Mamy tutaj nagromadzenie wielu wątków: pakt z Istotą, tajemniczy świat, łowcy nagród, Sezonowi Szeryfowie, nadużywanie prawa do osiągania własnych celów, wyrównanie rachunków, magię, poszukiwania portalu, księgi. Na początku trudno załapać, w którym się jest świecie, czy to aby nie majaki narkotycznego transu.. Zakrętów ze ślepymi uliczkami, jest tutaj wiele, właściwie w ilości, jak na powieść – skondensowanie ich do kilkunastu stron powoduje zamulenie mózgu. Autor wrzuca nas tym opowiadaniem na głęboką wodę – świata w którym musimy zrezygnować z logiczności by zacząć w nim żyć. Jeśli jednak przebrniemy przez to zderzenie z nowym, nie możemy nie pójść dalej. Ten Lovecraftowski western, to zapowiedź tego co czeka nas dalej: świat niby w zasięgu ręku, ale gdy ją ku niemu wyciągamy, to znika.

2. „Caleb” (antologia Bizarro Bazar, Niedobre Literki, 2013)

Ile razy się wracałam do poszczególnych sensów, tego nie wiem nawet ja, bo sama już nie ogarniam toku moich myśli. Dziwcie się więc sami w tajemniczym gdzieś.
Bardzo podobał mi się fragment, w którym książka wypowiada się na temat tego, jak się ją interpretuje. Od dziś inaczej będę spoglądała na to, co robię, by nie stać się jednym z przypadkowych i durnych czytelników. Chociaż takim się po lekturze czuję.

http://weirdwestemporium.blogspot.com/2010_08_01_archive.html
3. „Trumna i osioł” (Niedobre Literki, 2012)

Konający autobus na pustyni postapokaliptycznego świata i bohater, który…no właśnie, który co? Nie jest już sobą, bo postanowił być kimś innym. Będąc innym stał się właścicielem jego wspomnień. Nie wszystkie jednak są przed nim odkryte. W momencie, gdy zaczyna poznawać grzeszki postaci, której pozornie kryształowy wizerunek przybrał, zaczynamy brnąć w cudaczne zakamarki, nie tylko jednego ze światów. Niesamowicie intrygujące. Jest tak poplątanie, że wymaga wiele wysiłku. Miałam wrażenie, że mój mózg wzorem Pudziana ciągnie za sobą tira. Ale i tak wiem, że nie rozumiem, że coś zostało skrzętnie przede mną ukryte…

4. „Jeff” (Niedobre Literki, 2012)

Bizarro western, z Jimem w roli głównej i zżeranym przez pustynie widmo-miasteczkiem. Nasz bohater przyjmuje zlecenie od istoty, której obecność w naszym świecie, wywołuje liczne anomalie. Nasza rzeczywistość nie jest przygotowana na takie odwiedziny – czytelnik też nie jest. Wykręcenia (nie)rzeczywistości wywołują zabawne konsekwencje…happy endu jednak nie ma.

5. „Za garść zbawienia” (Nowa Fantastyka 11 (350), 2011)

Poezja dzikich pustkowi jest szorstka i brutalna, ale pozostaje poezją. Wysublimowana, delikatna unurzana w krwi i kurzu…misternie spleciona, dopracowana. Zderzenie bólu z pięknem. Końcówka powala, wyrzuca nas z wygodnych pieleszy na zaplecza rzeczywistości, gdzie przychodzi nam zmierzyć się z własną nicością. Motyw Wielkiej Gry w Cyklu Gier, w której każdy z nas jest nic nieznaczącym pionkiem.

http://www.niezgrani.pl/2013/06/25/dying-light-zombie-parkour-czyli-wrazenia-z-pokazu-gry/
6. „Czerń i ostrogi” (antologia Zombiefilia, 2013)

Oczarowała mnie ta historia, gdy czytałam ją w „Zombiefilii”.

Zlecenie – zabić Wielebnego, demonicznego przywódcę sekty odpowiedzialnej za rozprzestrzenienie się na świecie choroby wenerycznej. Dodajmy: okultystycznej choroby wenerycznej, która doprowadziła ludzkość do zagłady. Takie zadanie dostaje Nick, szorstki brutal posiadający sumienie.

Świat w którym żyje, zdążył już przegrać, wyniszcza bohatera i żąda ofiar. Ten umiera więc z nim każdego dnia, od nowa, wciąż i wciąż. Jesteśmy świadkami onirycznej i psychotycznej karuzeli samoświadomości, utraty kontroli nad własnym umysłem. Dochodzimy z Nickiem do momentu, w którym wszystko czym jest przestaje być nim. Wtedy może podjąć już tylko jedną decyzję. Walka o własną tożsamość przeciw własnej tożsamości, powoduje, że prawda opowieści wciąż nam umyka. Zombie, i to co z nimi związane, zostało zepchnięte, gdzieś na drugi plan. Mimo związanych z nimi plastycznych i dosadnych opisów – coś innego przykuwa naszą uwagę. Nie ma tutaj również miejsca na żarty, ich miejsce zajęła brutalna (nie)rzeczywistość.

Akcja opowiadania rozgrywa się na Dzikim Zachodzie, w atmosferze pyłu, pustki i śmierci. Klimat niepokoju i beznadziei tworzy gęste, ciężkie powietrze, przesiąknięte krwią i czarnym szlamem. Jest duszno. Czytelnik pozostając pod wpływem tekstu, coraz bardziej zatapia się w jego powadze i lepkości. Ponura historia przenika go. A on z każdym słowem, coraz głębiej, wciąga się w świat bohatera. W nim nic jednak nie jest jasne. Brak odpowiedzi stanowi jego kwintesencję.

Kowbojski rys głównego bohatera, powoduje, że utożsamiam go nieco z Rickiem z „The Walking Death”. Nazywanie zombie „Szwędaczami” również „odsyła” moją wyobraźnię do wspomnianego tytułu.

7. „Ristretto” (Niedobre Literki, 2012)

Kawa, Cukier, Mleko przetransferowane w narzędzia kreujące rzeczywistość. Mamy Matrix – Maszynerię, które kontrolują za wszelką cenę zagięcia w naszym czasie i przestrzeni. Biel kontra czerń w wywróconym umyśle machinacji.

http://www.michaelmayadventureblog.com/2011/07/western-wednesday-comics-in-august.html8. „Żegnaj, Melhizabet” (antologia Po drugiej stronie. Weird fiction po polsku, Agharta, 2013)

Ograniczone możliwości poznawcze nie pozwalają nam widzieć świata takiego, jakim jest. Tłumimy poznanie. Powywracane na lewą stronę tajemnicze przejścia. Dziwacznie pokręcona, jazda bez trzymanki po bezdrożu podświadomości.

9. „Saul” (Niedobre Literki, 2013)

U Orlewskiego czas i przestrzeń nie stanowią żadnej bariery, nie ustanawiają żadnych granic. Wszystko i nic może dziać się zawsze i nigdy. A rozsypujące się budynki, ruiny obrazują kondycję (nie)ludzką, czegoś co zasiedla metaforę. Atmosfera przenicowana piosenkami Adele jest tłem dla wielu rodzajów Jego (bohatera) egzystencji.

10. „Maltanek” (Niedobre Literki, 2012)

Tajemniczy artefakt spełniający życzenia, ściąga na bohatera klątwę. Mafia, paranormalne porachunki i zemsta. Nie ma to jak zapomnieć o zwłokach w bagażniku J

11. „Niemożliwe sny” (magazyn Horror Masakra nr 2/2013)

Oniryczna historia mafijna o ciemności, bogach i portalach oraz trudnej miłości. Rewelacyjna ciężka, gęsta atmosfera. Uszami wyobraźni słyszę niski, przypominający szept, chrapliwy głos bohatera.

12. „Nawiedzony” (Niedobre Literki, 2013)

Nawiedzony dom i Halloween i zszywanie czasu na nowo, to bardzo ograny motyw. Ten jednak został ciekawie poprowadzony. Tylko bohater wie, że monstrum zwabia ludzi i wymazuje ich z kart historii, tylko on o nich pamięta. Więc jest świrem. Świrem, który ma wymyślonych przyjaciół - cząstki jego duszy, osobowości, obłędu?

http://www.michaelmayadventureblog.com/2011/07/western-wednesday-comics-in-august.html
SZORTY

„Zombie Blues”

Etyczny problem z zabijaniem zombie – to jeszcze ludzie, czy już nie? Zbieżność imion nieprzypadkowa – witamy w świecie „The Walking Death”, tylko, że ja nie wiem czy to przełknę, bo Daryl dla mnie jest niezniszczalny….

„Chata”

Umiera to, w co się nie wierzy. Obojętność jest najlepszą bronią. I nią wykończyć można istotę, która karmi się nienawiścią. Znów ten Drań. Jednak wyjaśnienie na końcu niepotrzebne, zabiło efekt szorta.

„Prawda”

Z prawdą tak już jest, że szukamy jej – skupiamy się, więc na tej czynności. A, gdy się o nią potkniemy i zaoramy w nią nosem, to wstajemy, otrzepujemy się i idziemy szukać jej dalej. Przesłanie dość oczywiste.

„All-inclusive”

Miłość nie jedno ma imię. Szorta buduje nostalgia, emocja, dążenie ku czemuś...

„Świątynia Zagłady”

Czy to efekt zderzenia dwóch światów, z których jeden pochłania drugi? A może zamierzony atak. Intrygująca wyprawa, jak w grze, w której nie ważne co „wciśniesz” – przegrasz.

„Armadillo”

Tajemnicze zadanie kobiety rewolwerowca i jej pięć kociaków, pięć słów mocy. Zamknięcie antologii  szortem western weird okazuje się całkiem dobrym pomysłem. Miły kąsek na pożegnanie.


http://weirdwestemporium.blogspot.com/2009_09_01_archive.htmlTe nietypowe fantasy może dla niektórych być zbyt nietypowe. Groza, horror, absurd, groteska, sci-fi, które wypełniają weird fiction mogą okazać się zbyt odjechane poza granice „normy”. Jeśli ktoś kocha klasykę i reaguje alergicznie na modernistyczną fikcję niech nie traci czasu, zestawienie różnorodnych elementów, które wydawałoby się nigdy nie powinny znaleźć się obok siebie, będą dla niego nie do przeskoczenia. To raczej lektura dla tych, którzy mają ochotę na wycieczkę w świat, który po prostu istnieje (lub nie – kwestia wyboru) i nie ma zamiaru nam tłumaczyć - dlaczego i po co. Jak widzimy to antologia dla tych, którzy nie boją się obnażenia w obliczu zagwozdek, które spychają myśli na manowce i nie boją się zagubić we własnej tożsamości. Nie da się bowiem przejść obok nich obojętnie i mimo całego szaleństwa, nie zauważyć analogii do codziennej szarej rzeczywistości.

Teksty Orlewskiego to rewelacyjna rozrywka wieloznaczności. Autor zostawia czytelnikom trochę przestrzeni na oddech. Tylko od naszej interpretacji zależy, czy chcemy doszukiwać się w opowiadaniach wspólnych elementów, podobnych postaci (chociażby ze względu na powtarzające się imiona). W opowiadaniach autor nie kusi się o wytłumaczenie nam sensu, broni się niepewnością, niejasnością i tym, że zaczynamy wątpić we własne możliwości poznawcze. W szortach niestety od tej zasady odstępuje i są one słabsze. Jak widać dłuższe formy wychodzą mu lepiej, a co za tym – mam nadzieję – idzie powieści będą powalające.

http://frontierpartisans.com/906/the-weird-west/
Orlewski nie uniknął błędów, nieścisłości, przeciągnięć, nagromadzeń i powtórzeń. W ogólnej jednak strukturze piekła rytmicznej halucynacji, tracą one na znaczeniu. Jedyne czego bym się przyczepiła to brak numerów stron - dla mnie wyzwanie. Fakt faktem, że na początku zbioru znajdują się linki do konkretnych opowiadań, ale...każdy ma jakiegoś bzika i pewne przyzwyczajenia. Numery w pasku zadań (?) nie wystarczają mi do szczęścia. Grafika z okładki, utrzymana w trzech kolorach, idealnie dopełnia oszczędny, szorstki klimat zbioru. A sępy, jak na western weird przystało, spełniają swoją niemą groźbę.

Język pisarza jest dość plastyczny i giętki. Metafora goni metaforę, i nie ważne jak szalona by była  - trafia w sedno, dodatkowo sugestywne porównania pobudzają wyobraźnię. Orlewski po prostu potrafi pisać. Na dokładkę jawi się jako niesamowicie elokwentny człowiek, który w licznych odwołaniach do literatury, filmu i muzyki i hołdów złożonych faktycznym wydarzeniom, zapewnia czytelnikowi rozrywkę wysokich lotów. Co ważniejsze to JEDYNY taki pisarz – piewca Bardzo Dziwnego Zachodu – w Polsce. Przypinanie takich „łatek” mam nadzieję cieszy. Gratuluję i  niecierpliwie tupiąc nogą czekam na więcej!

Antologię Za garść zbawienia... mogłam przeczytać dzięki uprzejmości autora.



Okładka: 5/6
Wydanie 4/6
Czytliwość 5/6
Ogólnie 5/6
Autor: Bartosz Orlewski
Tytuł: Za garść zbawienia i inne opowiadania
Ilustracje: Maciej Kaźmierczak
Wydawnictwo: self-publishing
Wydanie: I
Rok wydania: 2014
Ilość stron: 250
Oprawa: e-book
Cena: 10,00 zł do pobrania tutaj i na wydaje. pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...