Jeśli zapytać przeciętnego Polaka o mitologię, to zapewne
wie co nieco o greckiej, rzymskiej, mniej lub więcej o nordyckiej. Z naszej
słowiańskiej jest oczywiście dumny, chociaż za bardzo nie wie czym/jak się ją
je. Gdy zapytać go o polskie legendy, na pewno zna tę o Królu Popielu, który
miał na pieńku z gryzoniami (można doszukać się wersji, że nie zapłacił
deratyzatorowi). I to dobre. Jeśli jednak ten sam Polak zastanowi się, co
mógłby ciekawego opowiedzieć o podaniach i legendach, tych najbliższych: zza
progu jego mieszkania, o dziwnościach, które działy się/dzieją na ulicy, którą
przemierza kilka razy na dzień - wtedy nabiera wody w usta.
Zalewają nas historie dziejące się wszędzie i nigdzie,
nijakie i bezosobowe. Nie dostrzegamy tych, które są tuż obok, wypełniają przestrzeń między
starymi familokami i betonowymi blokowiskami - są w nie wbudowane. Nawet nie próbujemy ich zauważać, ta harmonia współistnienia jest nam obca. By być narodem dumnym ze swej historii, a podobno za taki
się uważamy, trzeba zacząć od małych kroczków, drobiazgów i szczegółów. Dlatego
postanowiłam przybliżyć Wam fantastyczność Chorzowa (głównie najstarszej
dzielnicy) w „Bożogrobcy i Pudlyrze” i Siemianowic Śląskich w „Opowieści miasta z
rybakiem w herbie”. Autorem obu książek jest Antoni Halor: reżyser filmowy,
artysta plastyk, literaturoznawca i publicysta. Urodzona w Siemianowicach
postać nietuzinkowa! Antoni Halor pracował z prawdziwą pasją, byśmy dziś mogli zapełnić strony naszej regionalnej historii. Jego wkład w kulturę lokalną jest więc nieoceniony.
Opatrzone zabytkowymi rycinami i zdjęciami książki są
zapisem burzliwych dziejów, pełnych czarów, krasnoludów, diabłów, fajermonów i
utopców itd. Oba zbiory podań i legend, opatrzone oczywiście odpowiednim wstępem,
przekonują nas o tym, że żyjemy na ziemi przepełnionej magią. I zapomnieliśmy o
tym, zbyt głęboko utożsamiając miejsca mające wielowiekową historię, z typowo
przemysłowo-robotniczym krajobrazem.
Coraz mniej jest tych, którzy pamiętają i potrafią podzielić
się swoją wiedzą. Odchodzą w zastraszającym tempie, ginie więc wielowiekowa tradycja. Dlatego, jeśli macie w swoim otoczeniu jeszcze kogoś kto
pamięta, stare historie, które nie zostały jeszcze spisane: NIE WAHAJCIE SIĘ! Gdziekolwiek mieszkacie: weźcie sobie tę myśl do
serca i zacznijcie notować! Ocalcie od zapomnienia wiedzę dla przyszłych pokoleń.
Autor: Antoni Halor
Tytuł: Bożogrobcy i pudlyrze / s. 223, 1997, Urząd Miasta
Chorzów/
Tytuł: Opowieści miasta z rybakiem w herbie /s. 223,
1997, Urząd Miasta Siemianowice Śl/
Wielu biada nad upadkiem tradycyjnego Śląska; równie wielu się z tego cieszy. Ale czy racja nie jest raczej po stronie tych, którym żal odchodzącego archipelagu przodków, mitycznej historii i geografii bliskiego sercu miejsca, jego osobliwości, charakterystycznych budowli i niezwykłych postaci?...
Wielu biada nad upadkiem tradycyjnego Śląska; równie wielu się z tego cieszy. Ale czy racja nie jest raczej po stronie tych, którym żal odchodzącego archipelagu przodków, mitycznej historii i geografii bliskiego sercu miejsca, jego osobliwości, charakterystycznych budowli i niezwykłych postaci?...
O, tak. Siemianowice to miasto magii, szczególnie w nocy :D
OdpowiedzUsuńMroczne miasto
OdpowiedzUsuń:D
Ciekawe :) zgadzam się z tym w zupełności, takie sytuacje dotyczą nie tylko Siemianowic. Szkoda, że nie które rzeczy zanikają a mało kto chce kultywować jakąś tradycje, ach ta nowoczesność.
OdpowiedzUsuń