31 października 2014

Mam kota i nie zawaham się go użyć, czyli o odwadze i pokonywaniu potworów /Koralina – Neil Gaiman/

Wydawnictwo MAG 2009
Cieszę się, że Gaiman umieszcza w swoich historiach koty. Nie ma się w sumie czemu dziwić, jest przecież ich wielkim fanem. Często przemykają po kartach jego książek, czasami głośno tupiąc (tak, gdy chcą to potrafią!), a innym razem suną niepostrzeżenie - jak cienie. Cieszy mnie, że i w Koralinie znalazło się dla jednego osobnika miejsce. Bo tam gdzie są tajemne przejścia, tam powinny być i koty. I pisarz o tym wie.

Nowy dom Koraliny jest stary. Żyje własnym życiem, posiada swój wewnętrzny rytm i swój własny język. Jest pełen zakamarków, w które można zajrzeć, które trzeba zwiedzić i odkrywać. Dziewczynka wprowadza się do niego z wiecznie nieobecnymi, zapracowanymi rodzicami. Nie wie jeszcze, co ją czeka, gdy w ramach walki z przeogromną nudą, odwiedza swoich ekscentrycznych, nowych sąsiadów i liczy wszystkie drzwi...Do jej życia niepostrzeżenie wślizguje się chaos, nad którym musi zapanować.

23 października 2014

Wszystko co dobre zaczyna się od kota /Miłość przez małe m - Francesc Miralles/

Wszystko zaczyna się od kota. A jak się już zacznie, to kot może nas zaprowadzić nawet na księżyc, a tam czeka nas nieśmiertelność. Księżyc oczywiście w rozumieniu nie tyle dosłownym, co metaforycznym. To enigmatyczne „gdzieś”, gdzie odnajdujemy siebie: i jasną i ciemną stronę JA. Żeby znaleźć drogę do tego miejsca, trzeba zrobić pierwszy krok. A któż zachęci do tego lepiej niż właśnie kot? Odwieczny przewodnik między światami?

To właśnie przydarzyło się głównemu bohaterowi książki. To, czyli Kot. Trzydziestosiedmioletni wykładowca uniwersytecki przekonał się, że gdy kot przekroczy już próg mieszkania, to w nim zostaje. Samuel nie planował mieć takiego towarzysza (kota nie planuje się mieć), ten po prostu zjawił się i zapoczątkował ciąg zdarzeń, które przewróciły nudne i przewidywalne życie głównego bohatera do góry nogami. Po tym, jak trącony zostaje pierwszy klocek domina o kocie dzieje się już niewiele. Mishima szczątkowo przewija się przez akcję, uzupełniając ją wdziękiem i uporem. To on, mruczeniem i rytmiczną pracą łapek, likwiduje złą energię, gdy ta ośmiela się wkroczyć w myśli jego nowego współlokatora. Od tego - jak się okazuje - są bowiem koty.

19 października 2014

Flaszka na Mazurach /Nibywiersze Byłoniebyło – Krzysztof Daukszewicz/

W supermarketowym koszu rozmaitości wygrzebałam „coś”. Postanowiłam zrobić sobie prezent i nie żałuję. Naprawdę było warto. Weszłam bowiem w posiadanie pięknie wydanego tomiku...hm...przemyśleń. Nie są to oczywiście utwory na miarę Szymborskiej czy Miłosza, zresztą sam autor do roli poety się nie poczuwa. Trudno te próbki poetyckie czasami nazwać wierszami. Chociaż, kto odważyłby się określać ramy i granicę współczesnej poezji. Wszak wiadomo, że to inny wymiar, inne czucie, inna rzeczywistość. Ni jak nie należy wpasowywać jej w sztywne ramy. Dotykają nas więc: wolne, białe, żarty, piosenki...Jest barwnie, emocjonalnie i poruszająco – na różnych poziomach. I nie wszystkie uniesienia są na szczęście tak serio na serio.

18 października 2014

Kruki na głodzie /Karmiciel kruków – Łukasz Malinowski/ DKK

Do Wikingów się jeszcze nie przekonałam. Podobno serial świetny. Panuje w ogóle moda na  północne krańce Europy, a nie być na bieżąco z mainstream nie wypada. Zawsze znajdą się w nim godne uwago kawałki. Więc, jako, że temat - co by nie mówić – lotny, z ogromnym zapałem przystąpiłam do lektury. Autor- historyk, kruki, surowa Skandynawia, bohater- łotr, fantasy: połączenie elementów obiecujące, nie może być źle. A jednak...Moim zdaniem, to debiut przeciętno-przyzwoity. Aczkolwiek nie oznacza to, że w jakimś stopniu porywający. Takie przyjemne bazgradełko mające dobre momenty. Szkoda, że nie pojawiają się one na początku książki a dopiero pod koniec. O tym jednak za chwilę.

Po pierwszych 50 stronach, stanowczo brzmiący głos w mojej głowie skwitował dotychczasową lekturę: Nie jestem nastoletnim chłopcem. No cóż, zdecydowanie nasze DKK nie stanowi grupy docelowej tej publikacji. Trzeba być jednak ponadto, pomimo różnych potrzeb i gustów, czytać z dystansem i wydać obiektywną opinię – byłyśmy więc dzielne.

13 października 2014

KOT to stan umysłu /Kot w stanie czystym – Terry Pratchett/

Koty mają sposoby, by być tu od zawsze, nawet jeśli dopiero co się pojawiły. Poruszają się we własnym, osobistym rytmie czasu. Zachowują się tak, jakby ludzki świat był tym, w którym akurat przypadkiem się zatrzymały w drodze do czegoś, być może o wiele ciekawszego.

KOT to kosztowna błysKOTka. Kupujemy mu mnóstwo niepotrzebnych rzeczy, bo nam ludziom wydaje się, że mu się spodobają, że się ucieszy. Oczami wyobraźni widzimy uszczęśliwioną mordkę. Z jego punktu widzenia to jednak najczęściej niepotrzebne kurzołapy. Nasze nadzieje szybko ulatniają się, wraz z zadartym ogonem. Jego właściciel łaskawie oddala się, by nie dobijać nas swoją obecnością, gdy palimy się ze wstydu, widząc rozczarowanie w jego oczach. Zagłębiając się w koto-tematy,  głównie adoptuję tego typu książki – bibeloty. Nie spełniają one funkcji innej niż rozrywkowa chwilówka. Tak jest i w tym przypadku. Cóż nie jest jednak prawdziwym kociarzem ten, kto śmie się za takiego uważać, a nie czytał Kota w stanie czystym. Nawet jeśli to taka „durnostojka”.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...