Zazwyczaj
archeolodzy poszukują Świętego Graala. Tym razem za cel wzięto Kamień
Filozoficzny. I ani w Piekle ani na Ziemi film o poszukiwaniach tego artefaktu,
nie zrobi dobrego wrażenia. To kolejna produkcja, która zrodziła się ze świetnego pomysłu, a
poległa na marnym wykonaniu. Nie pomogło jej gorzej niż przeciętne aktorstwo,
fabularna miałkość i brak klimatu grozy (SIC!). Z tego horroru wyszła bardziej
przygodówka. O tym, że film należy jednak do dreszczowców, przypominają nam
jedynie ostatnie minuty, kiedy to
widz jest już po prostu zmęczony oglądaniem, i i tak nic go nie reanimuje.
Witamy w
stolicy kraju słynącego z bagietek, sera i perfum. Nie dane nam będzie jednak
pogodne zwiedzanie Pól Elizejskich i leniwe
popołudnie w kawiarence, przy piosenkach Edith Piaf. Owszem
poznamy Paryż, ale niejako od spodu. Zanurzymy się w labiryncie katakumb
ciągnących się pod miastem, gdzie nikt nie serwuje kasztanów. Brnąc w mroku podziemi dotrzemy do samego Piekła - także tego w
naszych głowach. I mimo tak ciekawie zapowiadającej się scenerii, nie udało się
ekipie filmowej wydobyć kontrastu: między sielankowym, artystycznym obliczem
miasta miłości, a epatujących brudem i śmiercią podziemi. Nie pomogło nawet to,
że część scen naprawdę była kręcona w katakumbach. Nie czujemy zderzenia,
rozdarcia, nie zatapiamy się w coraz większym lęku, podążając z bohaterami do
wnętrza ziemi. Właściwie, to nie odczuwamy za wiele czegokolwiek. Głównie podążamy za Scarlett,
młodą panią archeolog (kryptolożka i chemiczka przy okazji), która uwielbia
pchać się wszędzie tam, gdzie czekają na nią kłopoty i łamać przy okazji
wszelkie zasady. Owa pani to połączenie Indiany Jonesa i Lary Croft – nie
cofnie się przed niczym, by tylko znaleźć „skarb”. Posiada ogromną wiedzę,
włada biegle kilkoma językami. Oprócz tego posiada także umiejętność rozdawania zabójczych - dla
wszelkiej maści demonów - ciosów karate oraz bezrefleksyjnego pakowania siebie i
swoich towarzyszy w niebezpieczeństwa. Dlatego też, gdy wpada na trop Kamienia
Filozoficznego prze przed siebie jak taran, nie bacząc na konsekwencje. W
początkowych partiach filmu, wszystko przypomina klasyczne rozwiązywanie
zagadek z przeszłości (odczytywanie tajemniczych inskrypcji, szukanie drogi w
labiryncie, pułapki a la „wyjmij właściwy kamień, bo się zawalę”), z czasem
jednak robi się coraz mniej zrozumiale. Jedyne pocieszenie dla wymęczonego
widza to fakt, że to się kiedyś skończy.