25 lutego 2015

Dokumentalne fałszerstwo – czy aby na pewno? / The Atticus Institute – Chris Sparling/2015

Chris Sparling i Pogrzebany (2010), do którego pisał scenariusz, zrobił na mnie piorunujące wrażenie, podobnie paraliżująco zadziałał Bankomat (2012). Wiele więc spodziewałam się po  The Atticus Institute. Rozsiadłam się i czekałam. Minęła minuta i dwadzieścia pięć sekund. Pewne sprawy są ze sobą nierozerwalnie połączone, jak Flip i Flap. Jeżeli słyszymy, że ktoś wrzeszczy i w kierunku tej osoby maszeruje ksiądz w masce przeciwgazowej, to będzie to film o opętaniu. Nie może być inaczej. Więc zostało mi tylko czekać, co reżyser z tym fantem zrobił. Czy jego historia znudzi, rozczaruje, czy się obroni? I czy znów nas czeka ta lewitacja, zielone wymioty i łamanie się nawiedzonego w pół? Na początku ciśnienie tak mi opadło, że marzyłam tylko o tym, by zrobić sobie kawę – to była reakcja na mrożące krew w żyłach zbliżenia jarzeniówek, pajęczyn w oknach i nudne reportaże. Im dłużej jednak oglądałam, tym mniej chciało mi się kawy i mocniej wsiąkałam w obraz.

Film ma stanowić wytłumaczenie poczynań rządu USA, który zatuszował sprawę Atticusa. Dr Henry West (Wiliam Mapother), to założyciel i główny naukowiec w Instytucie, zajmującym się badaniem zjawisk paranormalnych. Po szeregu oszustów, porażek i niezbyt obiecujących wyników badań umiejętności paranormalnych u ludzi, pojawia się ona: Judith Winstead (Rya Kihlstedt). Jej siostra postanowiła oddać ją pod opiekę placówki, by chronić rodzinę. Zauważyła bowiem, że Judith się zmieniła, przestała być sobą. Później w Instytucie – co nikogo nie dziwi -, stało się to, co się stało To była nieunikniona kolej rzeczy, efekt karkołomnych i nieprzemyślanych działań bohaterów, którym przyszło do głowy zrobić z panny Winstead żywą broń. Ostrzeżenie i wymowa filmu są wyraźne: nie powinno się podejmować gry, gdy nie zna się zasad. Zwłaszcza, gdy „zasiada się do stołu” z samym diabłem.


Produkcję tę można nazwać mockumentem, mimo, że nie przybiera formy parodii (mock z ang. to wykpiwać). Stanowi jednak taką oszukańczą, pozorną prawdziwość, dlatego też Bartłomiej Paszylk  w Słowniku gatunków i zjawisk filmowych, dopuszcza taką możliwość, by filmy stylizowane na dokument zaliczać do tego gatunku. Mamy więc do czynienia z montażem filmów dokumentujących pracę Instytutu Atticus i wywiadów przeprowadzonych z osobami będącymi świadkami wydarzeń z 1976 roku. Oczywiście, z tymi którzy je przeżyli… Pseudoarchiwalne nagrania wyszły bardzo przekonująco, są pełne powagi i realizmu. Połączenie ich z reportażem, to już niestety była przesada. W połowie filmu następuje moment załamania, konwencja wyczerpuje się i zaczyna naprawdę nużyć, napięcie gdzieś się gubi. Na szczęście reżyser miał wyczucie i „wskrzesił” nieco akcję, posuwając ją znacznie do przodu i fundując nam kilka naprawdę ciekawych wizualnie rozwiązań. Co cieszy, nie były do nich potrzebne wyszukane efekty specjalne. Biorąc pod uwagę budżet filmu, mogłyby być zdecydowanie zbyt tandetne, co zabiłoby klimat i atmosferę filmu, czyniąc z niego kicz. Precyzyjność wykonania i wiarygodność aktorów, którzy w założeniu mają nie grać (Bo to w końcu dokument: przed kamerą powinien stać naturalny, przeciętny Kowalski), powodują, że można się zastanowić, czy to aby na pewno tylko wymysł i fikcja. Na pochwały zasłużyła Rya Kihlstedt. Niesamowicie odegrała rolę opętanej Judith, momenty w których oko kamery trafia na jej demoniczne i przeszywające spojrzenie, są jednymi z najlepszych ujęć. Właściwie to dla niej ogląda się ten film, ona jest jego główną siłą napędową i atutem.

Perła to to nie jest. Straszyć ten horror nie straszy, nie opowiada nam także niczego nowego. Nie ważna jest jednak wtórność fabuły, tylko jej koherentność. Poza tym, to jeden z tych filmów, w których nie ważne „co”, ale „jak”. „Jak” zostało na szczęście wsparte świetną rolą Ryi i pozbawione religijnych podtekstów. Reżyser za to stara się igrać z widzem, zamykając go na prawie półtora godziny w Atticusie, w klaustrofobicznych warunkach, spinając pasami, oślepiając lampą błyskową i rażąc prądem. I jeszcze dorzuca nam taką uprzyjemniającą seans przestrogę: Oglądając ten film pamiętajcie - zapraszacie do swojego życia ZŁO. Jeśli ktoś lubi te klimaty, to film mu się spodoba.

Kraj: USA
Rok: 2015
Reżyser: Chris Sparling
Scenariusz: Chris Sparling

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...