16 lutego 2015

Dracula obraca się w grobie / Dracula: historia nieznana, Dracula untold – Gary Shore/ 2014

Słowem wstępu: dlaczego trudno przełknąć mi uszlachetnienie Vlada?

Imię „Dracul” może wywodzić się z dwóch źródeł. Według jednego imię te wiąże się z Diabłem (drac po rumuńsku oznacza diabła), druga interpretacja kojarzy go ze Smokiem (drago). Według źródeł historycznych Wład II Dracul, słynący  z okrutnego traktowania swoich podwładnych, należał także do Zakonu Smoka – więc właściwie i jedno i drugie znaczenie miałoby rację bytu. Jego syn - świadek brutalnego mordu na ojcu i rodzinie – stał się godnym następcą ojca. Mowa o nikim innym, tylko o słynnym Władzie Tepešu Draculi. Słowo „Tepeš” oznacza „Palownik”, co było aluzją do preferowanych przez niego metod wykańczania wrogów. Przydomku Dracula dorobił się już pośmiertnie. Oprócz palowania słynął z tego,że przybijał matkom do ich piersi niemowlęta, gotował swoje ofiary żywcem, (ewentualnie - również żywcem - nabijał na rożen) i kazał później zjadać swoim poddanym. Oczywiście pił również ludzką krew, co stało się jedną z przyczyn utożsamiania go z wampirem. A stąd już tylko krok do tego, by zrodziła się legenda: przetworzona literacko i filmowo.

Pierwszy film o Draculi pt. Krew Draculi nakręcili Węgrzy w 1921 roku, od tamtej pory powstało mnóstwo filmów opartych na książce Brama Stokera. Warto wspomnieć o klasykach: Nosferatu (1922) Murnaua i Dracula (1931) Browninga, oraz młodszych produkcjach, jak np. Dracula według Brama Stokera (1992) Coppoli.  Potwór w ludzkiej skórze stał się ikoną kina grozy, bezlitośnie wysysał życie z widzów każdej kolejnej dekady, pozostawiając za sobą krwawe ślady kolejnych ofiar. Nie ma jednak żadnej świętości, każdą ikonę można przekuć w banał. Tego - pewnie niechcący - dokonali twórcy filmu Dracula: historia nieznana (Dracula untold). Były widać powody, dla których historia ta miała pozostać nieopowiedzianą nigdy tajemnicą…

O filmie

Film mógł stać się jednym z hitów 2014 roku, ale wszystkie asy pochowane w rękawach producentów, reżysera oraz scenarzystów, gdzieś się bez śladu ulotniły. Sama w sobie historia o najsłynniejszym wampirze posiada niekwestionowany i niewyczerpalny potencjał, a jeśli dodać do tego jeszcze kilka ciekawych wątków, można osiągnąć naprawdę spektakularny efekt, ale jak widać nawet coś takiego można spartolić. Możliwości filmu zostały zabite przez zaniechanie i skróty myślowe. Fabuła - wypatroszona z sensu i pierwotnych treści - mknie na łeb na szyję w nieodgadnionym kierunku. Nie można jej więc właściwie zarzucić, że nie zaskakuje. Argumentowanie, że nie było się czego spodziewać, bo to fantasy nie jest najlepszą linią obrony. Można było wyłuskać jakąś ideę, wejść głębiej i stworzyć coś więcej niż rozrywkowe kino. Fantasy nie jest tożsame z brakiem ambicji. Chyba, że o czymś nie wiem. Powstaje przecież całe mnóstwo filmów, które zostały stworzone po to, by przeczyć logice - ale godzimy się z przyjętą konwencją, przymykamy oczy na niedorzeczności i dobrze się przy takich produkcjach bawimy.  Jeśli coś jednak pretenduje do rangi kina, owszem rozrywkowego, ale jednak poważnego, a potykamy się w nim co rusz, o niezbyt przemyślane rozwiązania – zniechęcamy się, bo czujemy, że ktoś nie traktuje nas serio. W każdym razie Dracula: historia nieznana,  to widowisko na tyle spektakularne, że swoje zarobiło. A o to najwyraźniej debiutującemu reżyserowi - Gary Shore – chodziło. Trzeba przyznać, że jak na pierwszy film w swoim dorobku, udało mu się zgromadzić pokaźny budżet i zgromadzić niezłą obsadę. Niestety…. najwyraźniej brak doświadczenia odbił się katastrofalnie na logice i wiarygodności ukazanej w filmie historii.

Główna oś akcji zasadza się wokół następujących zdarzeń: Mehmed – turecki Sułtan -zachowuje się jak rasowy krwiopijca i żąda od mieszkańców Transylwanii daniny w postaci, tysiąca chłopców, by zgodnie z panującym w Imperium Osmańskim zwyczajem zrobić z nich fanatycznych janczarów. Nie zamierza oszczędzić nawet syna księcia „Palownika”, czyli  Vlada Tepeša. Ten nie chce skazać syna na los, którego sam zaznał, więc buntuje się przeciwko dużo silniejszemu wrogowi. Trzeba przyznać, że to postępowanie jak na władcę księstwa jest dość lekkomyślne i destrukcyjne, tym bardziej że armia nie jest ani liczna, ani szczególnie zaprawiona w walce. By ratować swój lud przed gniewem sułtana desperacko wzywa na pomoc demoniczne mocne. Tylko, że mając je po swojej stronie, niepotrzebnie czeka na to, aż przybędą obce wojska i wyrżną mu połowę poddanych... Niestety ponoszone przez bohaterów starty nie wywierają na widzu większego wrażenia, bo ukazane są bez dramatyzmu i ładunku emocjonalnego. Nie ma w tej fabule niczego rozdzierającego, nawet końcówka nie wywiera szarpiącego nerwy wpływu. Bardziej skupiamy się nad tym, że promienie słoneczne działają zdecydowanie zbyt wybiórczo...a srebro to raczej antidotum na wilkołaki…

To nie jest film historyczny ani biograficzny, to próba stworzenia alternatywnej do obowiązującej dotychczas, genezy postaci, która od wieków rozpala ludzką wyobraźnię. Niestety postać owa została przez scenarzystów potraktowana po macoszemu – nici z wskrzeszania mrocznej legendy. Zwłaszcza, że "Palownik" jest grubymi nićmi szyty – na ekranie ukazuje się nam jako postać bez mała krystaliczna. Więc okazuje się, że okrutnik, który skazał na męczeńską śmierć tysiące istnień, zrobił to w imię szlachetnych, niemalże wzniosłych obudek. Absurd wybielonej postaci sięgnął zenitu, bo jeszcze wymaga się od nas byśmy mu współczuli! Ten szlachetny człowiek jest ukochanym władcą, wrażliwym, kochającym mężem i do tego mało brakuje, żeby obnosił się z koszulką "tata roku". Wcielający się w rolę Vlada Luke Evans (kojarzmy go z Hobbita, Immortals. Bogowie i herosi 3D, Kruk, Zagadka zbrodni, Szybcy i wściekli 6), mimo szczerych chęci nie był w stanie wiarygodnie odegrać wewnętrznego rozdarcia oraz następującego stopniowo procesu przemiany, jednym słowem nadać postaci charakteru, by nowe oblicze „Palownika” przedstawiało człowieka z krwi i kości. Scenarzyści nie dali Evansowi na to czasu, przysłaniając jego warsztat efekciarstwem. Ne ułatwili mu również sprawy, gdy okazało się, że ten pozornie dobry władca, dba bardziej o swoją rodzinę niż dobro poddanych, nie mając sprecyzowanego planu B w razie wojny. Obronną ręką z migawkowej prezentacji wyszedł tylko Charles Dance wcielający się w Mistrza Wampirów – ale to już klasa sama w sobie, jemu nic nie zaszkodzi. Poza tymi dwoma aktorami reszta pozostaje zatopiona w tle niezrozumiałych motywacji i nieco groteskowych wypowiedzi, które mają wywołać reakcje emocjonalne u widza. Szkoda, że Jakub Gierszał (Sala Samobójców, Wszystko co kocham) - blond Turek -, nie miał szans zabłysnąć na ekranie.

Pojawia się kilka momentów dramatycznych, które miały zelektryzować widza i owszem czujemy narastające napięcie, które niestety zaraz opada, bo producenci serwują nam coś nielogicznego. Np. spisanie cyrografu nie jest niczym ostatecznym, jest czas na to, żeby się zastanowić i wycofać – to nawet w bankach nie działa, ale demony są widać uczciwsze. Okres próbny  na bycie wampirem, to jednak przesada, bo niby jak na powrót człowiekiem stanie się ktoś, kto umarł? Zresztą nie zwrócono zbyt mocno uwagi na to, że przemiana wiąże się z KLĄTWĄ i ZAPRZEDANIEM DUSZY, lecz głównie z uzyskaniem supermocy. Są jeszcze dwie sceny, które mnie po prostu rozłożyły na łopatki: podwładni Vlada poznają jego tajemnicę i w obliczu nadchodzącej zagłady, chcą go unicestwić – tak, jedynego "człowieka", który może ich uratować. On oczywiście powstrzymuje ich gorącą (pomaga fakt, że się już trochę przypiekł), patetyczną przemową. Największe oburzenie wzbudziło we mnie jednak "zachowanie" i nienaganny wygląd postaci, która zachowała zdolność mówienia po tym, jak spadła z kilkunastu metrów, wprost na skały. Gdyby film był nie tylko fantasy, ale też horrorem – a taka informacja widnieje na filmwebie – śmiertelnik po takim upadku, przedstawiałby się bardziej „malowniczo”.

Świetne efekty, zapierające dech w piersiach plenery i dopracowana warstwa dźwiękowa oraz muzyka, leją miód na serce i pozwalają momentami machnąć ręką na te wszystkie pojawiające się pytania bez odpowiedzi, na te całe chmary niezniszczalnych, nietoperzy kamikadze. Jednym słowem - warstwa wizualna wynagrodziła nam miałkość fabuły. Pomijając jej jakość przynajmniej owa fabuła nie jest przewidywalna, nie jesteśmy w stanie bowiem odgadnąć, co nam jeszcze twórcy zafundują, co tam się jeszcze przebiegle przewrotnego zrodziło w ich umysłach.

Rok: 2014
Kraj: USA
Reżyser: Gary Shore
Scenariusz: Matt Sazama, Burk Sharpless

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...