Czasami jednak wspomnienia są tak trudne, że nasz
wewnętrzny mechanizm obronny się aktywuje i je wypiera. Czy możemy wtedy uznawać się za pełnię siebie? Czy jesteśmy wtedy tylko wygładzonym
tworem, istotą po amputacji? Jeśli i dobre i złe wspomnienia na równi wpłynęły
na to, kim jestem w danej chwili, czy odwracając się od tych, które nie są dla
mnie wygodne, nie wykazujemy się hipokryzją? Z drugiej strony, mimo iż wyparte
– nie przestają istnieć i nigdy nie wiadomo, kiedy do nas wrócą, siejąc jeszcze
większe spustoszenie. Zamiast unikać lepiej stawiać im czoła, przepracować je,
zmienić swoje – do nich - NASTAWIENIE… Poza tym: „Naród, który zapomina swoją
historię, skazany jest na zagładę”, to samo tyczy się jednostki.
Odwracać się od przeszłości, tkwić w teraźniejszości,
myśleć tylko o tym, co będzie jutro? Okazuje się, jak zawsze, że najlepiej
jest zachować umiar i trzymać się złotego środka. Łatwo powiedzieć. Zwłaszcza,
że jak wykazały badania, o tym w jakim czasie funkcjonujemy decyduje nasz typ
osobowości, który zawsze skłania się bardziej w którąś z sześciu stron. Możemy
więc skorygować nieco sposób naszego myślenia, zmienić swoje nastawienie, by uniknąć pułapek, które czas zastawił na nasze umysły - albo umysły zastawiły na czas...
Philip Zimbardo i John Boyd wyodrębnili sześć perspektyw
postrzegania czasu:
Przeszłościowo- pozytywna
Przeszłościowo-negatywna
Teraźniejsza fatalistyczna
Teraźniejsza hedonistyczna
Przyszła
Przyszła transcendentalna
Przeszłościowo - pozytywna. Ta perspektywa nie
obejmuje obiektywnego zapisu dobrych i złych wspomnień lecz nastawienie wobec
nich. Pozwala nawet ze złych wspomnień wyłuskiwać pozytywne elementy. To
postawa obrazująca, powiedzenie Nietzschego: „Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni”.
Funkcjonowanie w taki sposób niesie z sobą również pewne niebezpieczeństwo: nie
wyciąganie wniosków, nie uczenie się na błędach.
Przeszłościowo – negatywna. Postrzeganie przeszłości
jako pustej w połowie szklanki, życie w poczuciu, że wszystko można było zrobić
inaczej, lepiej. Osoby posiadające taką perspektywę są pełne niepokoju,
depresyjne, mają niewiele sił na cokolwiek, jednak wciąż uciekają w pracę, by
nie myśleć o tym co było i nie analizować wspomnień. Analogicznie do
przeszłościowo-pozytywnej perspektywy, i ta zasadza się na nastawieniu do
wspomnień, nie ich rzeczywistego wydźwięku.
Teraźniejsza hedonistyczna. To ludzie żyjący chwilą,
impuls to ich motywacja do działania. Często ulegają wpływowi nacisku sytuacyjnego,
kochają przygody i dobrą zabawę, nie noszą zegarków, szybko się uzależniają. Kierują
się w życiu „zasadą przyjemności” Freuda. Nie kontrolują niczego: kupują dla
przyjemności nawet wtedy, gdy nie ma pieniędzy na rachunki, rzadko mają stałą
pracę, często podejmują ryzykowne zachowania. Żyją szybko i przyjemnie "tu i teraz".
Niczego nie żałują.
Teraźniejsza fatalistyczna. To ludzie niewierzący we
własne sprawstwo, siłę działania. Uważają, że na nic nie mają wpływu, wszystko
zostało już za nich postanowione, przeznaczenia nie unikną. Nie wierzą, że ich
działanie może mieć jakiś inny efekt niż ten, który był im przeznaczony.
Dlatego podejmują ryzykowne zachowania nie dla przyjemności, lecz myśląc, że to
i tak nie ma znaczenia – co ma być to będzie.
Przyszła. Znów Freud, tylko, że tym razem z „zasadą
realizmu”. Osoby takie planują, ustalają cele, konsekwentnie do nich dążą. Nie
ulegają pokusie chwilowych przyjemności, ciągle czekają na wielką nagrodę w
przyszłości, za trud włożony w pracę i życie. Ciągle brakuje im czasu, który mają
rozplanowany do najmniejszej sekundy – żyją w dużym stresie i ciągłym napięciu.
Przyszła transcendentalna. Ludzie ci oczekują na
życie po śmierci. Ciągle obawiają się konsekwencji, dlatego nie podejmują działań,
które mogłyby zakłócić ich przyszłe życie po życiu.
Skrajności są jak wiadomo niebezpieczne. Zazwyczaj nie
jesteśmy AŻ tacy. Jednak mamy pewne skłonności. Ja już wiem, co mi grozi. I
pora się nad tym zastanowić. A Wy, w którym typie/typach odnaleźliście siebie?
Posiadając tę wiedzę, trochę inaczej patrzę na książkę
Gaimana. Zaczynam rozumieć, dlaczego aż tak mnie poruszyła lektura "Oceanu...". Przecież autor
nie zrewolucjonizował sposobu myślenia o ludzkiej psychice, nie odkrył w
tekście niczego, czego byśmy już nie wiedzieli. A jednak…Dlaczego więc? Nasza
interpretacja tej powieści, zależy także od tego, kim jesteśmy we własnym
świecie, zależy od naszej perspektywy.
P.S. Odkrycie swojego typu osobowości wiele wyjaśnia. Dzięki temu rozumiem dlaczego wszelkie metodyki związane z
zarządzaniem sobą w czasie są dla mnie przerażające. Nawet, jeśli stosuję się
do zasady: planuj tylko 60% czasu dnia następnego, bo nigdy nie wiadomo, jaki
priorytet ci „wyskoczy”, czuję się przytłoczona. Mam wrażenie, że oznacza to
całkowite podporządkowanie swojego życia planom. Obawiam się wyrzutów sumienia,
gdy się z nich nie wywiążę. Muszę i tutaj znaleźć równowagę pomiędzy
planowaniem swoich celów, a staniem się niewolnikiem kalendarza… Bo skoro zmiany są nieuniknione, moją rolą jest je ukierunkować tak, by były dla mnie korzystne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz