25 lutego 2014

Klika kart z pamiętnika /Ocean na końcu drogi – Neil Gaiman/

Wspomnienia śpią w nas cały czas. Nie pamiętamy, że pamiętamy, dopóki nie dotkniemy miejsca, z którego wyrosły.

Od pierwszych stron autor odsyła nas daleko, bardzo daleko: w podróż sentymentalną do smaku zielonego groszku prosto z pola i mleka prosto od krowy. W dzieciństwie każde wakacje spędzałam u pradziadka na wsi. Opisywane przez pisarza zapachy, smaki, kolory ożyły w mojej głowie, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Z czasem ludzie, których znałam odeszli i przez długi czas mnie „tam” nie było, nawet w wyobraźni, czego się wstydzę. Zapomniałam. Rok temu – los tak chciał – odwiedziłam stary czas w innym już jednak miejscu…odległości stały się krótsze, ścieżki mniej tajemnicze i tak przeraźliwie wydeptane. Jednak wcale nie zapomniałam, bo podczas spacerów trafiałam do każdego, kolejnego celu. Jakby po przybyciu na miejsce - uruchomiła się wdrukowana we mnie mapa…I taka jest istota wspomnień: ich szczegóły, ulotność, gdzieś tam w nas zostają, wolę jednak myśleć, że w sercu, nie w hipokampie…

Mówi się „ocean wspomnień”, podkreślając potężną ich ilość i możliwość praktycznie nieskończonego gromadzenia. Ale „ocean” to nie tylko nadmiar, lecz rówież przelewający, płynny, zmienny byt. Podobnie wspomnienia – rozmywają się, ciągle zmieniają, zwłaszcza z perspektywy czasu. Poza tym, każdy, kto dotknie tego samego oceanu co my, dotyka tak naprawdę innego. Każdy z nas nosi w sobie inny film, nawet o tych samych wydarzeniach. Na bieżące zdarzenia i na te z przeszłości spoglądamy, bowiem przez własne filtry. Jeśli oprócz tych tradycyjnych pojawią się te magiczne, to już zupełnie zatrą się kontury rzeczywistości. Świat nie ma wcale granic, w których wydaje nam się, że funkcjonujemy - czasem wystarczy zburzyć jego makietę by zobaczyć, co jest pod spodem i dziwić się, dziwić i dziwić. Zwłaszcza, że tytułowy ocean okazuje się niewielkim stawem, ale, jak się domyślamy tylko pozornie. W rzeczywistości jest miejscem (żywiołem? bytem?) poza czasem i przestrzenią. „Oceanowi” w znaczeniu symbolicznym blisko jest też do snu. Może świat, w którym wydaje nam się, że żyjemy to czyjś sen, tylko ułamek „jakiegoś” więcej. Całą powieść można więc odczytywać metaforycznie i zastanawiać się, co jest snem, co jawą, co wyobrażeniem? I w którym ze światów tak naprawdę istniejemy?

http://rynekisztuka.pl/2013/01/25/dziewczece-fantazje-malgorzaty-maciaszek/
W zamierzeniu „Ocean na końcu drogi” miał być opowiadaniem, retrospekcją dorosłego mężczyzny, który wraca w strony, gdzie dorastał i odnajduje wspomnienia, które zostały przed nim ukryte. Przeżywa swoiste katharsis. To prosta historia, zapis jednej przygody, która właściwie toczy się przez całe życie – nie tylko bohatera. Wrażliwy siedmiolatek, którym był (a może jest nadal?) woli towarzystwo książek niż ludzi. Do nich też ucieka w wyjątkowo ciężkich chwilach, gdy musi stawić czoła lękom dorastania. Właściwie jego światem jest dom, ogród, szopa, rodzice, kot i jędzowata, młodsza siostra. Czego potrzeba więcej, gdy ma się siedem lat? Mimo młodego wieku chłopiec zna już smak odrzucenia i gorzki posmak życia, który niosą z sobą dorośli - ich kłopoty finansowe, małżeńskie. Pech chce, że zrozpaczona dusza górnika opali, który wynajmuje pokój w jego domu, postanawia skrócić swoje męki. Samobójcza śmierć, pełna żalu i niespełnienia, budzi pradawną istotę, która zaczyna broić w okolicy. Wydarzenia te krzyżują drogę chłopca i niezwykłej dziewczynki Lettie Hempstock. On wplątuje się w jeszcze większe tarapaty i poznaje wysoką cenę, jaką przyjdzie jej zapłacić za to, by mógł dorosnąć. Fabuła wypełniona jest fantastycznymi elementami, mamy więc ocean w wiadrze, robaka w pięcie, portal w sercu, pradawne istoty, bóstwa – płótna, czarownice które nie są czarownicami (albo celtycką Potrójną Boginię), nianię z innej rzeczywistości i koty, które się zrywa.

Czy to baśń o walce dobra ze złem? Nie ma tutaj istot złych, niektóre po prostu mają dziwną (w naszym odczuciu) naturę i potrzeby. Czy można je za to winić? Nie rozumiemy ich – nie oznacza to więc, że są złe. Nieoczywistość ukazuje złożoność świata, którą z czasem przychodzi nam odkrywać. W końcu rzeczywistość nie jest czarno-biała, my również.

http://www.pinakoteka.zascianek.pl/Podkowinski/Podkowinski_2.htm
Atmosfera tej historii jest baśniowa, ale jak wiemy Gaiman nie boi się zabrać swoich małych bohaterów w świat pełen nie tylko magii, ale i grozy, strachu, bólu, lęku, śmierci i straty, którą się opłakuje. Wyjątkowo dotknęła mnie historia pierwszego z kotów. Gdy w tak brutalny sposób świat odbiera Ci przyjaciela, dokonujesz gigantycznego kroku w dorosłość, nawet jeśli masz tylko siedem lat. Zwłaszcza, gdy ktoś nieudolnie próbuje Ci wmówić, że nic się nie stało i, że można go zastąpić. Dzieciństwo chłopca nie jest obfitującą w szczęśliwość arkadią. W zamierzeniu pisarza – nawet nie próbuje nią być. Dlatego w jego twórczości smutek czy nadzieja nigdy nie są banalne, tylko żywe, na wskroś po sam środek środka.

Wspomnienia bohatera dostarczają nam ciekawych informacji o sposobie, w jaki dzieci postrzegają dorosłych i o tym, jaka przepaść dzieli ich spostrzeżenia od tego, jacy – my dorośli - jesteśmy naprawdę. Potęga wyobraźni, to przyjaciel dziecięcego oglądu rzeczywistości. Dlatego one biorą świat, jakim jest i badają go, nie uważają go za oczywisty. Zwłaszcza, że większość jego aspektów pozostaje dla nich niezrozumiałymi. Dorośli chodzą drogami, dzieci nie stronią od ścieżek i skrótów. Można to odczytywać metaforycznie – w taki sam sposób myślimy: myśli dorosłych poruszają się po utartych znajomych szlakach, dzieci badają świat i żadne wyjaśnienie, żadna myśl, nie jest dla nich na tyle abstrakcyjna by jej nie pomyśleć. Historii tej nie można z całą pewnością uznać za błahą. Stąd mnogość możliwych interpretacji. Można zastanowić się czy wydarzenia mające w niej miejsce, to dziecięcy sposób tłumaczenia świata - niezrozumiałych zachowań dorosłych (gdy ci za swoje błędy wyżywają się właśnie na nich), ucieczka w fantazje z rozpadającego się świata (kłopoty finansowe, rozpad związku rodziców, domowa przemoc). Fantastyczność i oniryczność zawarte w powieści są immanentną częścią rzeczywistości, czy tylko częścią świata pewnego konkretnego chłopca?

Dorosłość to jednak przecież TYLKO powłoka, w środku nadal jesteśmy dziećmi. Oj, i to jak bardzo! My o tym już wiemy, młodszy czytelnik czytając powieść nie wychwyci tego sensu. Do tego trzeba perspektywy czasu, którą posiadł główny bohater. Co z tego wynika: to raczej książka dla dorosłego czytelnika, chociaż jej bohaterem jest dziecko. Nie chcę roztrząsać, czy bezimienny chłopiec to młode alter ego autora. Nawet, jeśli to powieść napisana dla jego żony, która ma uchylić rąbek tajemnicy o świecie Gaimana, nie przeszkadza to historii żyć autonomicznym życiem. Bezimienność to wyraźny znak, że chłopiec to poniekąd każdy z nas…czyli chwila zatrzymana w kadrze życia.

Jak to u Gaimana światy współistnieją, a właściwie tworzą jeden. Przenikają się jakby to było zupełnie naturalne, że można rzeczywistość obrócić na lewą stronę. Jest przecież tak wiele możliwości, tak wiele snów do wyśnienia. Rzeczywistość podszyta magią mruga do nas z każdej kolejnej karty powieści. A wszystko dzięki lekkiemu, pełnemu sugestywnych obrazów, bardzo plastycznemu językowi. Nawet gumowce opisane są tak, że widzimy je oczami wyobraźni. Motyw kota czy ptaka to nic nowego w twórczości pisarza. Jednak nie kopiuje on sam siebie, za każdym razem stwarza odrębne, nowe istoty, które chciałoby się poznać. Okładka piękna – rozmyta i płynna, ulotna jak sens powieści. Kojarzy mi się z impresjonizmem, zachęcającym do refleksji. Wilgotna i mroczna jak na ocean na końcu drogi przystało. To obraz, który chętnie powiesiłabym na ścianie gabinetu, by wciąż przypominał mi jaki może być świat, gdy na niego spojrzeć inaczej.

Gdybym miała napisać, czego mi zabrakło, to chyba uderzyłabym w groteskę. Do niej autor nas przyzwyczaił, jednak czy mamy prawo oceniać jedną książkę przez pryzmat innych? Każda jest przecież osobnym dziełem i kształtem. To, że zazwyczaj coś jest nie znaczy, że staje się to regułą. Moja uwaga do wydawnictwa: prezenter w przebraniu sowy krzyczący „Jak? Jak? Jak?” jest mało przekonujący. Można by zamieścić przypis, z ang. tłum. „How? How? How?”, które rzeczywiście brzmi jak pohukiwanie sowy. Ten element nabrałby wtedy w tekście sensu.

Jest tajemnica, melancholia i intensywne przeżycia. O sile książki świadczy to, co w nas obudzi i do czego nas zainspiruje. Ta wyciągnęła z głębokiej śpiączki moje zmysły, zanurzyła mnie w głębokim oceanie i po ostatniej stronie kazała z niego wyjść na brzeg…zostawiając ociekającą i bezbronną z zamętem emocji i myśli.


Czytliwość:6/6
Wydanie: 5/6
Okładka: 6/6
Ogólnie: 6/6

Autor: Neil Gaiman
Tytuł: Ocean na końcu drogi
Tytuł oryginału: The Ocean at the End of the Lane
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Wydanie: I
Wydawnictwo: MAG
Rok wydania: 2013
Okładka: twarda
Ilość stron: 216
Cena: 35,00 zł

Fragment:

Różni ludzie inaczej pamiętają różne rzeczy, nie znajdziesz nawet dwóch osób, które zapamiętałyby coś tak samo, nieważne, były tam czy nie. Choćbyście nawet stali obok siebie, równie dobrze moglibyście się znaleźć na różnych kontynentach.
Rozmyślałem o dorosłych. Zastanawiałem się, czy to prawda: czy istotnie są jedynie dziećmi spowitymi w dorosłe ciała, jak dziecięce książki ukryte w środku nudnych długich powieści dla dorosłych, pozbawionych obrazków i rozmów.

Jak już mówiłem, dzieci posługują się bocznymi ukrytymi ścieżkami, dorośli maszerują drogami i oficjalnymi dróżkami.

"Ocean na końcu drogi" widziany z drugiej strony lustra:
http://alicyawkrainieslow.blogspot.com/2014/03/wspomnienia-na-skraju-swiadomosci.html


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...