06 lutego 2014

My Słowianie – krew nie woda! /Potomkowie pierwszej czarownicy – Zuzanna Gajewska/


Nie dziwię się, że Jury doceniły ten tajemniczy rękopis, który śnił w szufladzie cierpliwie swoje sny, czekając aż nastanie jego czas. Teraz pozostało tylko czekać na jego (cztery?) siostry, które przebudzone, przefruną na półki…

Nie wierzę w przypadki - a po lekturze, to już w ogóle – dlatego wiem, że nie bez powodu ta książka trafiła też do mnie. Uwaga - osobista wycieczka – taka inspiracja była mi potrzebna. A teraz konkrety.

Na początku nie wiedziałam, czego się spodziewać. Z jednej strony kryminał: tajemniczy morderca, zapowiada się, że seryjny, z drugiej: poszukiwania brutalnie rozdzielonych członków rodziny, przyprawione proroczymi snami…jeszcze na dokładkę z tym wszystkim ma coś wspólnego historia z X wieku i cztery studentki uwięzione w windzie…Efektowny początek, to trzeba przyznać. W czasie, gdy znaki zapytania pączkują nam nad głowami, historia zaczyna toczyć się swoim rytmem, ukazując czytelnikowi coraz to urokliwsze pejzaże. Dosyć szybko, zadziwiająco odległe od siebie elementy, zaczynają układać się w całość, nie na tyle jednak by przedwcześnie zdradzić swoje tajemnice. Gajewska ma dryg do żonglowania narracją, stopniowania napięcia i zagęszczania akcji tak, by nie przytłoczyć nadmiarem czytelnika i nie przetrzymać go zbyt długo w niewiedzy. Pod koniec powieści pootwierało się wiele nowych wątków, których autorka nie mogła ostatecznie po domykać, zważywszy na mający nastąpić ciąg dalszy. Na zakończenie deus ex machina pojawiło się siłą rozpędu zostawiając nas z lekkim niedosytem. Chciałoby się od razu przeczytać całość.



Alfons Mucha - Cztery pory roku
Minione wydarzenia wciąż odbijają się szerokim echem. Stara, jak świat światem, historia zatacza koło i łączy cztery całkowicie różne - jak pory roku - dziewczyny. Jak wiemy, to wcale nie przeciwieństwa się przyciągają i tak jest też w tym przypadku: różnice charakterów są sprawą drugoplanową. Poznajemy więc wrażliwą i delikatną Magdę, ciepłą i empatyczną Basię, zdystansowaną do świata, królową chłodu, czyli Kornelię oraz moją ulubienicę: wulkan, torpedę i emocjonalną burzę – Matyldę. Ta ostania to także mistrzyni ciętej riposty, która nie raz sprowokowała mnie do śmiechu. Dziewczyny są młode, imprezują, przeżywają emocjonalne rozterki, mają swoje marzenia i tajemnice. Miłostki i chłopcy w tej historii (no może oprócz pewnego wyjątku) stanowią pewne tło, a nawet tylko jej dekoracje. Na pierwszy plan wysuwają się więzi rodzinne i nieoczekiwana przyjaźń. Jak to w książce skierowanej do młodzieży nie mogło więc zabraknąć pewnych wartości, poza oczywistością którą stanowią legendy i informacje o naszej zaniedbanej mitologii słowiańskiej. Gdyby wyciąć wstawki o ziołach i piciu (albo dopisać komentarz, że są „be”- żeby przeszło przez cenzurę edukacyjną) z powodzeniem można książkę włączyć do kanonu lektur dodatkowych w szkołach.

Mimo kilku mrocznych zakrętów to pogodna i pozytywna książka. Ci źli, jako organizacja działająca od tysiąca lat  - na szczęście dla naszych bohaterek - wypadli raczej blado, a ich działania nieporadnie. I oby tak dalej.

Atmosfera to niezaprzeczalny atut książki. Klimat tajemniczości, czającego się gdzieś w mroku zła jest niesamowicie przejmujący. Partie tekstu, w których Magda, balansując na krawędzi jawy i snu, trafia do zapomnianego świata, są wręcz poetyckie. Przeszłość, natura i magia w tej opowieści mają kluczowe znaczenie. Oby takich elementów było w następnych tomach jak najwięcej. Wolałabym je zamiast szczegółowego opisu pokoju Magdy z dokładnymi informacjami, ile, czego, na której półce oraz dokładnego skanu ubrań bohaterek - jednej po drugiej. Aura tajemniczości i mistycyzm wyzierające na nas spomiędzy stron stanowią o sile powieści i są jej kwintesencją.

Alfons Mucha - Wiosna
Nie byłabym sobą, gdyby... Zastanawiałam się nad stylizacją językową. Odwzorowanie języka z X wieku jest możliwe, ale strasznie czasochłonne, a rozszyfrowanie go sprawiałoby przyjemność tylko specom od gramatyki historycznej. Tekst ma trafić pod wiele różnych „strzech”, więc ta opcja odpada. Nawet bym się specjalnie nie upierała przy tym, by Adelajda posługiwała się nieco innym językiem niż jej służące. Jednak jej język mógłby mieć jakąś bardziej zauważalną naleciałość, by odróżniać się od języka dziewcząt z XXI wieku. Jest jeszcze coś, co mnie zastanowiło: trzeba czekać aż „całe jedno pokolenie dożyje wieku dorosłego” - całe pokolenie po tysiącu lat liczy pięć dziewcząt? Czy chodzi o: jedno całe pokolenie w jednej odnodze drzewa genealogicznego? Powkradało się też troszkę błędów w tekście: znaki interpunkcyjne, niepoprawna odmiana słów itp. W kontekście przenikających się światów, takie szczegóły tracą jednak na znaczeniu.

Historia ta przypomina nam, że nic się nie dzieje bez przyczyny. Czasami warto otworzyć szerzej oczy na otaczający nas świat i odczytywać znaki, które nam daje. Trzeba być przy tym czujnym, by nie zbliżyć się za bardzo do czegoś, czego wolelibyśmy unikać. Świadomość tego, że widzimy tylko czubek rzeczywistości, której w sumie nie ogarniamy - działa elektryzująco. Opowieść ta – tylko się nie śmiejcie – przypomina mi trochę te wszystkie „Winx”, „W.I.T.C.H.”itp., w których dziewczyny odkrywają, że łączy je posiadana moc i wspólny wróg, któremu trzeba stawić czoła. Może to będzie taka nasza polska wersja?

Książka skierowana do młodzieży…tak naprawdę starsi też się nie wynudzą i mogą po nią spokojnie sięgnąć. To swoista wariacja literacka z pogranicza powieści, legendy i klasycznej baśni. Czekam na ciąg dalszy i kolejną intrygę „złej paczki” oraz zadania dla naszych bohaterek, których życie już na zawsze się zmieniło, odkąd odkryły ukryte głęboko pod powierzchnią korzenie.

Ufajcie intuicji, wypatrujcie znaków!
 

Autor: Zuzanna Gajewska
Tytuł: Potomkowie pierwszej czarownicy
Wydawnictwo: Fundacja Elbląg
Wydanie: I
Rok wydania: 2013
Oprawa: miękka
Ilość stron:164

Fragment:

Wokół królowały wszystkie możliwe odcienie zieleni, od jasnej graniczącej z żółcią, poprzez soczystą trawiastą, aż do ciemnozielonej, zarezerwowanej dla drzew iglastych. Jedynie gdzienigdzie zieleń ustepowała miejsca białym, żółtym, względnie bladoróżowym kwiatom. 


Książka gotowa już do dalszej drogi - kto chętny???

http://szufladopolka.blogspot.com/2014/01/moja-ksiazka-w-waszych-rekach-wedrowka.html


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...