Nie dziwię się, że Jury
doceniły ten tajemniczy rękopis, który śnił w szufladzie cierpliwie swoje sny,
czekając aż nastanie jego czas. Teraz pozostało tylko czekać na jego (cztery?) siostry,
które przebudzone, przefruną na półki…
Nie wierzę w przypadki - a po
lekturze, to już w ogóle – dlatego wiem, że nie bez powodu ta książka trafiła
też do mnie. Uwaga - osobista wycieczka – taka inspiracja była mi potrzebna. A
teraz konkrety.
Na początku nie wiedziałam,
czego się spodziewać. Z jednej strony kryminał:
tajemniczy morderca, zapowiada się, że seryjny, z drugiej: poszukiwania
brutalnie rozdzielonych członków rodziny, przyprawione proroczymi snami…jeszcze
na dokładkę z tym wszystkim ma coś wspólnego historia z X wieku i cztery
studentki uwięzione w windzie…Efektowny początek, to trzeba przyznać. W czasie,
gdy znaki zapytania pączkują nam nad głowami, historia zaczyna toczyć się swoim
rytmem, ukazując czytelnikowi coraz to urokliwsze pejzaże. Dosyć szybko,
zadziwiająco odległe od siebie elementy, zaczynają układać się w całość, nie na
tyle jednak by przedwcześnie zdradzić swoje tajemnice. Gajewska ma dryg do
żonglowania narracją, stopniowania napięcia i zagęszczania akcji tak, by nie przytłoczyć
nadmiarem czytelnika i nie przetrzymać go zbyt długo w niewiedzy. Pod koniec
powieści pootwierało się wiele nowych wątków, których autorka nie mogła
ostatecznie po domykać, zważywszy na mający nastąpić ciąg dalszy. Na zakończenie
deus ex machina pojawiło się siłą rozpędu zostawiając nas z lekkim niedosytem. Chciałoby
się od razu przeczytać całość.
Minione wydarzenia wciąż
odbijają się szerokim echem. Stara, jak świat
światem, historia zatacza koło i łączy cztery całkowicie różne - jak pory roku -
dziewczyny. Jak wiemy, to wcale nie przeciwieństwa się przyciągają i tak jest
też w tym przypadku: różnice charakterów są sprawą drugoplanową. Poznajemy więc
wrażliwą i delikatną Magdę, ciepłą i empatyczną Basię, zdystansowaną do świata,
królową chłodu, czyli Kornelię oraz moją ulubienicę: wulkan, torpedę i
emocjonalną burzę – Matyldę. Ta ostania to także mistrzyni ciętej riposty, która
nie raz sprowokowała mnie do śmiechu. Dziewczyny są młode, imprezują,
przeżywają emocjonalne rozterki, mają swoje marzenia i tajemnice. Miłostki i
chłopcy w tej historii (no może oprócz pewnego wyjątku) stanowią pewne tło, a
nawet tylko jej dekoracje. Na pierwszy plan wysuwają się więzi rodzinne i
nieoczekiwana przyjaźń. Jak to w książce skierowanej do młodzieży nie mogło
więc zabraknąć pewnych wartości, poza oczywistością którą stanowią legendy i
informacje o naszej zaniedbanej mitologii słowiańskiej. Gdyby wyciąć wstawki o
ziołach i piciu (albo dopisać komentarz, że są „be”- żeby przeszło przez
cenzurę edukacyjną) z powodzeniem można książkę włączyć do kanonu lektur
dodatkowych w szkołach.
Alfons Mucha - Cztery pory roku |
Mimo kilku mrocznych zakrętów
to pogodna i pozytywna książka. Ci źli,
jako organizacja działająca od tysiąca lat - na szczęście dla naszych bohaterek - wypadli
raczej blado, a ich działania nieporadnie. I oby tak dalej.
Atmosfera to niezaprzeczalny
atut książki. Klimat tajemniczości, czającego
się gdzieś w mroku zła jest niesamowicie przejmujący. Partie tekstu, w których Magda,
balansując na krawędzi jawy i snu, trafia do zapomnianego świata, są wręcz
poetyckie. Przeszłość, natura i magia w tej opowieści mają kluczowe znaczenie. Oby
takich elementów było w następnych tomach jak najwięcej. Wolałabym je zamiast
szczegółowego opisu pokoju Magdy z dokładnymi informacjami, ile, czego, na
której półce oraz dokładnego skanu ubrań bohaterek - jednej po drugiej. Aura
tajemniczości i mistycyzm wyzierające na nas spomiędzy stron
stanowią o sile powieści i są jej kwintesencją.
Nie byłabym sobą, gdyby... Zastanawiałam się nad stylizacją językową. Odwzorowanie
języka z X wieku jest możliwe, ale strasznie czasochłonne, a rozszyfrowanie go
sprawiałoby przyjemność tylko specom od gramatyki historycznej. Tekst ma trafić
pod wiele różnych „strzech”, więc ta opcja odpada. Nawet bym się specjalnie nie
upierała przy tym, by Adelajda posługiwała się nieco innym językiem niż jej
służące. Jednak jej język mógłby mieć jakąś bardziej zauważalną naleciałość, by
odróżniać się od języka dziewcząt z XXI wieku. Jest jeszcze coś, co mnie
zastanowiło: trzeba czekać aż „całe jedno pokolenie dożyje wieku dorosłego” -
całe pokolenie po tysiącu lat liczy pięć dziewcząt? Czy chodzi o: jedno całe
pokolenie w jednej odnodze drzewa genealogicznego? Powkradało się też troszkę
błędów w tekście: znaki interpunkcyjne, niepoprawna odmiana słów itp. W
kontekście przenikających się światów, takie szczegóły tracą jednak na znaczeniu.
Alfons Mucha - Wiosna |
Historia ta przypomina nam,
że nic się nie dzieje bez przyczyny. Czasami
warto otworzyć szerzej oczy na otaczający nas świat i odczytywać znaki, które
nam daje. Trzeba być przy tym czujnym, by nie zbliżyć się za bardzo do czegoś,
czego wolelibyśmy unikać. Świadomość tego, że widzimy tylko czubek
rzeczywistości, której w sumie nie ogarniamy - działa elektryzująco. Opowieść
ta – tylko się nie śmiejcie – przypomina mi trochę te wszystkie „Winx”, „W.I.T.C.H.”itp.,
w których dziewczyny odkrywają, że łączy je posiadana moc i wspólny wróg, któremu
trzeba stawić czoła. Może to będzie taka nasza polska wersja?
Książka skierowana do młodzieży…tak
naprawdę starsi też się nie wynudzą i mogą po nią spokojnie sięgnąć. To swoista wariacja literacka z pogranicza powieści,
legendy i klasycznej baśni. Czekam na ciąg dalszy i kolejną intrygę „złej
paczki” oraz zadania dla naszych bohaterek, których życie już na zawsze się
zmieniło, odkąd odkryły ukryte głęboko pod powierzchnią korzenie.
Ufajcie intuicji, wypatrujcie znaków!
Autor: Zuzanna Gajewska
Tytuł: Potomkowie pierwszej czarownicy
Wydawnictwo: Fundacja Elbląg
Wydanie: I
Rok wydania: 2013
Oprawa: miękka
Ilość stron:164
Fragment:
Wokół królowały wszystkie możliwe odcienie zieleni, od jasnej graniczącej z żółcią, poprzez soczystą trawiastą, aż do ciemnozielonej, zarezerwowanej dla drzew iglastych. Jedynie gdzienigdzie zieleń ustepowała miejsca białym, żółtym, względnie bladoróżowym kwiatom.
Książka gotowa już do dalszej drogi - kto chętny???
Wydawnictwo: Fundacja Elbląg
Wydanie: I
Rok wydania: 2013
Oprawa: miękka
Ilość stron:164
Fragment:
Wokół królowały wszystkie możliwe odcienie zieleni, od jasnej graniczącej z żółcią, poprzez soczystą trawiastą, aż do ciemnozielonej, zarezerwowanej dla drzew iglastych. Jedynie gdzienigdzie zieleń ustepowała miejsca białym, żółtym, względnie bladoróżowym kwiatom.
Książka gotowa już do dalszej drogi - kto chętny???
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz