Myśl przewodnia
Pamiętaj: kiedy ludzie mówią ci, że coś jest nie
tak albo im się nie podoba, prawie zawsze mają rację. Kiedy mówią ci, co
dokładnie według nich jest źle i jak to naprawić, prawie zawsze się mylą. (Neil
Galman)
Pierwsze wrażenia
Miejcie litość - mam swoje lata i wadę wzroku. Jeśli chcecie pozyskać wiernych czytelników, nie
powodujcie, że po lekturze oślepną – chyba, że następne numery chcecie wydawać
brajlem ;-). HM, ma być „przyjemną”
lekturą. Pocierając ciagle zmęczone oczy, nie wejdziemy w pełni w świat wykreowany
przez pisarzy i nie poczujemy tego, co chcą nam przekazać. Format A5
zdecydowanie poręczniejszy, w sam raz do torebki.
Podoba mi się utrzymana w jednym stylu okładka. Powoduje to,
że zin ma tożsamość, jest rozpoznawalny z daleka: nawet bez czytania tytułu,
wiemy, że to HM – bo ma już swój wizualny charakter. Ale to tyle zachwytu. Po
co grafika na okładce, skoro i tak została prawie cała zasłonięta napisami?
Okładka ma intrygować i kusić, a nie wywalać streszczeniem. Metaforycznie mówiąc: flaki mają być przy
pierwszym kontakcie, no póki co, w środku. Wystarczy jedno, dwa nazwiska, jakiś
tytuł, motyw przewodni numeru i niech czytelnik się wysili i zajrzy do środka,
po co go wyręczać? Poza tym wszystko tą samą czcionką i kolorem, jak tytuł
magazynu, który tym samym się zatraca. Wyszła paćka z ogromnym ISSN.
Jeżeli chodzi o budowę wnętrza: nadal będę się upierać przy
tym, że Redakcja szuka tego jedynego wyrazu, indywidualizacji w formie.
Przecież wszystkie magazyny nie muszą wyglądać tak samo i mieć tych samych
elementów. Można stworzyć coś zupełnie nowego, innego. Dlaczego nie pójść w
nowatorstwo? Nowatorstwem nie da się jednak wytłumaczyć niedoróbek - te porozjeżdżane grafiki trochę bolą. Obrazków
mogłoby być też trochę więcej. Specjaliści od neuroamrketingu zalewają nas informacjami o potrzebie wizualizacji tekstów.
Ludzie jako istoty ewoluujące (kierunek nieważny) w erze monitorów (TV,
komputery i inne ustrojstwa) wychowywani przy nich i kształtowani przez nie od
najmłodszych lat - są uzależnieni od obrazów. Stop - więcej w temacie nie będę
truła. Wracając do wnętrza magazynyu: najbardziej przeszkadza mi brak spisu
treści i numerów stron, ich brak naprawdę mnie przeraził (każdy w końcu ma
jakąś fobię). Literówki nadal "bylskie". Nie jest to aż tak spory zin, by tego
nie ogarnąć - rola korektora zobowiązuje.
I w tym numerze pojawia się Adrian Warwas. I tym razem wychodzi
słabo. Miało być o giallo, jak dumnie prezentuje okładka (kolejny minus
robienia z niej spisu treści). Koniec końców pojawia się 5 zdań na krzyż i
jeśli nic nie wiedzieliśmy o temacie, to nie wiemy nadal. Autor tylko pochwalił
się, że oglądał.
Sytuacje ratuje Michał Stonawski w artykule, powiedzmy, że o
Grabińskim, żeby było enigmatycznie. Tekst jest przemyślany i spójny, ukazuje smutną prawdę o polskim rynku wydawniczym i nadzieje na zmianę tej sytuacji. Autor nie narzuca nam ostentacyjnie
swojego punktu widzenia, ale naświetla „sprawę” z kilku stron. Nie zapomina, że
wszystko uzależnione jest od perspektywy. Wysoki poziom.
Wywiady
Cichowlas (bohater wywiadu) na spółkę z Kryczem („Siedlisko” i „Koszmar na
miarę” – delikatnie to ujmę – są kiepskie) skutecznie zniechęcili mnie swego
czasu do polskiego horroru. Dlatego mam obawy, co do „Pradawnego zła”. Mam
nadzieję, że sytuację uratuje Łukasz Radecki – on wie, co się robi ze słowami,
atmosferą i bohaterami. Wie też co najważniejsze – gatunek sam w sobie. To on
zresztą jest „przepytywanym” w drugim wywiadzie. Przynajmniej ma odwagę
powiedzieć głośno o istnieniu…wygodnie usadzonych tyłków.
Microfiction („szorty” za bardzo
kojarzą mi się z „szotami”, więc zostaję przy „microfiction”)
Rafał Sala nadal w formie, jego „Wyrzuty sumienia” rozbawią
niejednego nocnego łakomczucha, a „Czara goryczy”, poważniejsza w wymowie,
zaciera granicę jawy i snu.
Krzysztof T. Dąbrowski „Spokojnie, to tylko sęp!” –
przewrotne i zabawne, wbija szpilę tam, gdzie trzeba i nawet kończy się happy
endem. Ale mówiąc otwarcie: taka sobie REKLAMA...
Wrzucę tutaj jeszcze Michała Górzyznę i jego „Randkę” - o pewnym klubie i pomagierach. Motyw dość
ograny. Na szczęście podany w formie fast foodu, bo inaczej byśmy przy tym zeszli...
Maciej Lewandowski „Emisariusz” – kosmiczne
wojaże zaprowadziły ludzi, jak to zwykle bywa, za daleko. Główny bohater, ktoś
Robokopopodobny – został wtłoczony w karty fanatycznej historii, w której palcem
zamieszał okultyzm. Opowiadanie kojarzy mi się oczywiście z połową filmów o
podboju kosmosu (przestrzele, ale od „Prometeusza”, „Europa report” po „Ukryty
wymiar”) i oczywiście z „Blood Creek”. Nie chcę zdradzać, dlaczego i co
dokładnie, więc czytajcie i oglądajcie. Ciekawy mix i świetne rozwiązanie.
Iwona Grodzka „Groźny Mikołaj” – Nie
interesuje mnie, że opowiadanie wygrało konkurs Paradoksu. Tekst jest po prostu
słaby: stylistycznie (gdzie są korektorzy i dlaczego nie pomogli Pani Iwonie?)
i fabularnie nieporadny. Na dokładkę przewidywalne zakończenie. Jeżeli to początkująca
pisarka, warto wyobraźnię (bo pomysł jest „strasznie” ciekawy i świeży)
wesprzeć dobrym warsztatem (czyli: praca, praca, i jeszcze raz praca).
Rafał Christ „Tylko martwi umierają”– Na
poprawę nastroju po poprzednim opowiadaniu, trochę brutalnego porno, krwistej
rąbanki i dowcipu. Zaskakuje, jest miło.
Bartosz Orlewski „Niemożliwe sny” – Oniryczna
historia mafijna o ciemności, bogach i portalach oraz trudnej miłości. Rewelacyjna
ciężka, gęsta atmosfera. Uszami wyobraźni słyszę niski, przypominający szept,
chrapliwy głos bohatera.
Łukasz Henel „Ostatnia wola” – Ciekawy
sposób na poszukiwanie weny. Losu czasami jednak nie należy kusić…bo uformuje
taki cykl zdarzeń, że nam w pięty pójdzie. Oczywiście wykorzysta do tego urocze
stworzenie, którym jest kot, bo jakie by inne? Napisane prostym i przystępnym
językiem, jednak nie zaskakuje.
Michał Gajewski „Kotek” – Odliczanie
skutecznie buduje napięcie. A ciężka, mroczna atmosfera balansuje na krawędzi rozpaczy.
Bo czy otoczeni poczuciem bezpieczeństwa – złudnym jak się okazuje –
spodziewamy się, że staniemy się głównymi bohaterami prawdziwej jatki? O
bezsensownym okrucieństwie i karze za nie. Refleksyjne, bardzo.
Michał Stonawski „Śpij dobrze” – Nosił
wilk razy kilka, ponieśli i wilka. Uważaj, komu ufasz i nie nadużywaj
niezrozumiałych – dla tego świata – zdolności. Dobre, dłuższe wprowadzenie do
ciekawej puenty. Złowieszczo.
Rafał Sala „Zerwane więzi” – Nastrojowa
historia, o tym, że przed przeszłością się nie ucieknie, zwłaszcza, gdy jest
ona demonem podszyta. Rodzina – wiadomo – powinna trzymać się razem, wycinanie
ze zdjęć jej członków nie zawsze pomaga.
Maciej Kaźmierczak „A kogo to obchodzi” –
Człowiek wzdryga się na myśl o tym, co zrobił sobie bohater. Jednak to tylko
sposób dotarcia do prawdy. Zakończenie nie zaspokaja naszego apetytu, tym
bardziej trzeba zastanowić się nad „potrzebnością” wstępnej instrukcji pisarza.
Jak w każdej antologii i w zinie muszą pojawić się teksty
świetne, jak i te słabsze. Moja trójka bestów: „Niemożliwe sny” (za atmosferę i tajemnicę), „Kotek” (za refleksję), „Tylko martwi umierają” (za dowcip). Jestem ciekawa, co Redakcja zaserwuje nam w następnym
numerze. A wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia.
P.S "Wielokrotnie zdarzyło nam się zaobserwować, że opakowania nisko oceniane pod względem efektywności neurologicznej mają pewną cechę wspólną: przekaz słowny został na nich umieszczony na interesującym tle graficznym. Jeżeli ważny element semantyczny zostaje nałożony na interesujący obraz, mózg zdaje się ignorować element słowny i koncentruje się na tle graficznym. Wniosek z tego taki, że mózg postrzega nałożony napis jako "przeszkodę" i stara się ją usunąć z drogi." /Mózg na zakupach. Neuromarketing w sprzedaży - A.K. Pradeep/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz