Historia Jutki
stanowi literackie nawiązanie do 70 rocznicy dramatycznych wydarzeń. Przypomina
ona o łódzkim getcie i Wielkiej Szperze, w wyniku której wywieziono stamtąd 15000 osób. Głównie niezdolnych do pracy, czyli dzieci, starców
i chorych. Wszyscy wywiezieni zginęli.
Dzieciom należy mówić prawdę. Bo dzieci są mądre: obserwują, myślą
i czują. Widzą, że świat ma wiele odcieni, próbują zrozumieć dlaczego i jak na
nie reagować. Dlatego trzeba z
nimi o nich rozmawiać. Opowiadać i tłumaczyć, tak jak Dziadek Jutki, który mądrze
przygotowuje ją do życia, i mimo wszystko, chce zaszczepić w niej wiarę w
drugiego człowieka. Bo przecież nawet podczas wojny i nawet wśród „wrogów”
można spotkać dobrych ludzi.
Główna bohaterka książki to Jutka, spolonizowana żydówka cierpiąca
na bezsenność. Wraz z dziadkiem i ciocią Esterą mieszka w getcie. Dawid
Cwancygier – dziadek – pełni rolę mądrego nauczyciela i opiekuńczego ducha,
który poświęci wiele, by jego ukochana wnuczka przetrwała. A nie jest to łatwe: w getcie chleb i cebula stają się dobrem tak rzadkim i tak pożądanym, że w akcie desperacji ludzie zaczynają jeść coś, co w normalnych warunkach byłoby nie do pomyślenia: szczury, psy i koty. Oprócz głodu dokucza więźniom chłód, choroby i strach. Nie
tylko takie sprawy jednak martwią Dawida, obawia się, że dziewczynka zatraci
ducha. Dlatego, mimo iż, inni uważają to
za marnotrawstwo, zimą karmi chlebem ptaki.
Ten symboliczny gest, ukazuje niezłomność ludzkiej duszy i postawy „ponad”
potrzebami ciała. Duch jest głodny znaczeń. Dlatego też tłumaczy dziewczynce świat
za pomocą mitów, legend i baśni. W nich bowiem tkwi moc – są nośnikami wiedzy,
historii i tradycji. Dzięki nim bohaterowie mają szansę nie utracić
człowieczeństwa, nie stać się tylko wygłodniałą skorupą, którą rządzi instynkt
przetrwania.
Jutka szybko
przystosowuje się do warunków panujących z getcie. Miesza także mity z rzeczywistością,
tłumaczy sobie nimi zewnętrzny świat. Wojna jest więc wiecznie głodnym i okrutnym Minotaurem, a
skrzydła Ikara synonimem ucieczki. Niestety autorka słabo wyeksponowała ten
aspekt tekstu, motyw metafory kulturowej urywa się gdzieś w połowie książki i
ciężko powiązać luźne wątki w interpretacyjną całość. Pewne elementy próbuję
interpretować mniej więcej tak: wiedza, mądrość, pamięć kulturowa są nicią
Ariadny, która może przeprowadzić nas przez labirynt życia, w którym rozgościł
się na dobre siejący spustoszenie Minotaur, czyli wojna.
Na fabułę książki składają się okruszki - przebłyski z życia dziewczynki. Mamy tutaj jakby poszarpane wspomnienia,
w których żyją uczucia i przyjaciele dziewczynki: Josek, Jana, Chaja. Kolejne wydarzenia
uświadamiają nam, w jaki sposób odebrano im dzieciństwo. Pozornie zwyczajna codzienność, pod podszewką
której czai się zło, najlepiej ukazuje czym jest wojna i dlaczego nie wolno
znów do niej dopuścić. Historia Jutki nieubłaganie
zmierza ku wydarzeniom czarnych dni, czyli Wielkiej Szpery, którą niewielu dzieciom
udało się przetrwać.
Najbardziej w książce razi mnie postawa postaci, która ma w niej, mniej
niż epizodyczną rolę. Babcia Basi (dziewczynki zza muru, która przyjaźni się z Jutką)
cieszy się, że mieszka daleko i nie widzi tego, co wyczyniają Niemcy. Gdyby
każdy odwracał wzrok, tak jak ona, dziś świat wyglądałby inaczej i uczylibyśmy
się innej historii. Strach to przyzwolenie na zło. Jeśli nikt nie widzi i nie
reaguje, to może się ono wylać, rozlać i dotrze do każdego, nie będzie już
miejsc, z których go „nie widać”. Zło jest nienasycone. Nie wolno go więc
ignorować.
Mimo całego zamieszania wokół, opowieść o dziewczynce wydaje się
być lekka. To jednak tylko pozory. Dziecko ponosi ogromne straty emocjonalne, traci przyjaciół i
bliskich. Mimo, że dzieci pozostaną dziećmi, dochodzi między nimi do
przepychanek (kto jest Żydem kto Polakiem – naśladują dorosłych) i bawią się,
na ile i czym mogą, ponoszą ogromne koszty życia w izolacji i zastraszeniu.
Czują, że coś z tym miejscem jest „nie tak”. Szukają ciepła, bliskości, trwałego
punktu zaczepienia. Jednak co chwilę słyszą, że kogoś wywieziono i że już nie
wróci, kogoś zastrzelono, ktoś skoczył na druty... To mocne akcenty. Wrażliwe
dziecko podczas lektury to wyczuje. Rodzice muszą więc dokładnie zbadać moment,
w którym zasiądą z pociechą do tej trudnej lektury. Muszą być świadomi tego, że
nie unikną niewygodnych pytań.
Autorka unikała dosłowności, mimo to przemyciła wiele prawdy, bo
tekst o Jutce jest szczery. Zgrzyta tylko trochę zbyt poważny język i trudne słowa. Jak na
siedmioletnią dziewczynkę i jej towarzyszy – zbyt dorosły. Dorota Combrzyńska -
Nogala przemyciła w tekście niewiele elementów kultury żydowskiej, np.
rozterki: czy lepiej zjeść wieprzowinę czy umrzeć i wyliczanki w jidisz.
Ilustracje Rusinek jak zwykle na wysokim poziomie, proste, nieprzytłaczające,
oddają szare realia życia w getcie. Symbolicznie dopiero poza murami Jutka
dostrzega feerię barw, jakby mur nie dzielił tylko przestrzeni, ale odbierał
prawo do widzenia kolorów. Ilustracje przypominają mi pożółkłe czarno-białe
zdjęcia. Drobne wyjątki, to, policzki
Jutki przyprószone różem, gdy dziewczynka odczuwa silne emocje.
To rozdzierająca lektura. Pokazuje więcej prawdy o wojnie, niż jakakolwiek
nasączone patosem i patriotyzmem filmy. Lekcja historii, którą serwuje ta książka oparta jest na emocjach,
bezinteresownej miłości bliskich, przyjaźni ponad podziałami, sympatycznym
gawronie i głaskaniu kotka. Dzięki temu zapadnie głębiej w serce niż
jakikolwiek wykład, nawet ten najbardziej upstrzony kolorowymi slajdami.
*Tytuł recenzji to słowa kołysanki, którą i mnie śpiewała babcia, gdy nie mogłam zasnąć.
**Motyw kota w tym utworze nie jest mocno wyeksponowany, pojawia się on ot tak i znika. Podobnie, jak gawron Wawelski jest przebłyskiem wolności i łącznikiem między światami, tak kotek to element ukazujący właśnie ten inny świat - życie za murem. Moment, w którym zagłodzona, żydowska dziewczynka po raz pierwszy w życiu dotyka delikatnie miękkiego futerka, ciepłej, maleńkiej istoty w niewinnie dziecięcy sposób, jest wzruszający. Przynajmniej dla mnie. Zwłaszcza, że trzeba sobie uświadomić, że w trakcie wojny, w oczach więźniów, kot oznaczał tyle co mięso.
*Tytuł recenzji to słowa kołysanki, którą i mnie śpiewała babcia, gdy nie mogłam zasnąć.
**Motyw kota w tym utworze nie jest mocno wyeksponowany, pojawia się on ot tak i znika. Podobnie, jak gawron Wawelski jest przebłyskiem wolności i łącznikiem między światami, tak kotek to element ukazujący właśnie ten inny świat - życie za murem. Moment, w którym zagłodzona, żydowska dziewczynka po raz pierwszy w życiu dotyka delikatnie miękkiego futerka, ciepłej, maleńkiej istoty w niewinnie dziecięcy sposób, jest wzruszający. Przynajmniej dla mnie. Zwłaszcza, że trzeba sobie uświadomić, że w trakcie wojny, w oczach więźniów, kot oznaczał tyle co mięso.
Czytliwość:6/6
Okładka:
6/6
Wydanie:
6/6
Ogólnie:
5/6
Autor:
Dorota Combrzyńska - Nogala
Tytuł:
Bezsenność Jutki
Seria:
Wojny dorosłych – historie dzieci
Ilustracje:
Joanna Rusinek
Wydawnictwo:
Literatura
Rok
wydania: 2013
Wydanie:
I
Okładka:
twarda
Ilość
stron: 80
Cena
z okładki: 22,90 zł
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz