Wojna to pojęcie zbyt abstrakcje i traumatyczne dla nas dorosłych, a co dopiero dla dzieci. Nie potrafimy o niej mówić, zamiatamy więc temat pod dywan. Pozwalamy by wyręczały nas w tym: powielane stereotypy, źle pojmowany patriotyzm, martyrologia, pseudobohaterswto i ksenofobia. Michał Rusienek za pośrednictwem swojej książki apeluje do nas: wychowujmy najmłodszych świadomie, niech wyrosną na empatycznych, wartościowych ludzi, tak by piekło i koszmar wojny więcej nie powróciły. Nie zmienimy całego świata, ale „kropla drąży skałę” - możemy wpłynąć na to, jak sami myślimy i dzięki temu wychowamy również myślącego człowieka. Rodzice obawiają się, że mały czytelnik może nie poradzić sobie z tematem, że nie zrozumie. Zapominają bowiem, że dzieci mają wręcz magiczny sposób na oswajanie zła – fantazję. I na tym poziomie lepiej poradzą sobie z tematem niż my, ludzie dorośli. Dlatego właśnie główny bohater Zaklęcia na „w” – trzeciej już książki z serii tych „wojennych: dla dzieci -, Włodek, konfabuluje o czarnoksiężniku i jego zaklęciu. Prawdziwe docierające do niego zewsząd informacje, fakty, budzą w nim ogromny lęk. Mieszając wyobrażenia z rzeczywistością, co w jego wieku (8 lat) jest normą, oswaja je. W efekcie wyobraża sobie, że na świat ktoś rzucił czar. Zaklęcie wykrada bowiem ze świata wszystkie kolory zamieniając go w miejsce jakie znamy ze starych, czarno-białych fotografii. Bohater nie zastanawia się dlaczego, nie szuka przyczyny, gdyż dla niego jest to przecież oczywiste: potężny Czarnoksiężnik, który to robi, jest po prostu ZŁY. I dlatego, gdy ktoś gdzieś wypowiada słowo na „w” nikną barwy. Mag odbiera je światu, bo chce by ludzie zaczęli postrzegać świat bardzo wybiórczo, bardzo wąsko. W ten sposób sączy w nich swoją truciznę.
To co odbiera się nam wraz z kolorami, to nasza ludzka wielowymiarowość, wieloznaczność. Brak kolorów, to także brak tożsamości i indywidualizmu. Ludzie nie są przecież Czarni albo Biali. I jak wynika z lektury, łatwo się pomylić w ocenie. Bo Czarny nie zawsze oznacza Zły, a Biały, jeżeli da się ponieść wszechobecnej fali nienawiści, niekoniecznie musi okazać się tym dobrym. Człowiek przestaje być więc transgresyjny – zamiast je przekraczać, wręcz zamyka się w granicach. Przedmioty także cierpią, bo dopada je smutek rzeczy – takie: mono no aware chciało by się rzec. Dziecko czuje to intuicyjnie, bez racjonalizowania przekazu.
Warto zwrócić także uwagę na zakamuflowane w tym krótkim tekście metafory: ślimak w słoiku z domem na plecach, wypadająca dusza z żelazka. Poruszająca i smutna wymowa fragmentu w którym dowiadujemy się, że: tatę zabrała wojna i nie spełni on już swoich obietnic złożonych synowi. Wojna w sposób jednoznaczny zostaje przedstawiona jako zjawisko, które powoduje, że wszystkie zaangażowane w nią strony przegrywają - tutaj nikt nie zostaje bohaterem, nie ma też zwycięzców. Zwłaszcza, że wojna nie oszczędza nawet dzieci – czego dowodem są rany jakie odnosi siostra Włodka. I to co najgorsze: z rąk „swojego”, z rąk Białego. Tutaj rodzi się prawdziwa groza.
Co ciekawe bohaterem tej przejmującej paraboli jest autentyczna postać. Włodzimierz Dusiewicz, dzieli się z nami swoimi wspomnieniami z okresu wojny, która wybuchła, gdy miał 8 lat. Postać chłopca została skonstruowana w taki sposób, że w zasadzie mógłby on być everyboyem, czyli każdym. To podkreśla uniwersalny wydźwięk tej historii. Liczne odniesienia do świata początku XXI wieku, pomogą w odbiorze lektury współczesnym dzieciom, dla których świat bez komputera, lub telefonu to coś bardzo trudnego do wyobrażenia.
Ilustracje nie tylko obrazują treść, ale sugerują dopełniają ją emocją. Stonowane, spokojne kolory akwarel, pokazują szarą, a raczej czarno-białą, wojenną codzienność dziecka, które straciło poczucie bezpieczeństwa. A mimo tych ponurych okoliczności pozostało w dalszym ciągu dzieckiem i czasem psoci, jest ciekawe świata. Dlatego obrazy te bywają rozrywane, rozsadzane czerwonymi elementami. Czerwień ta symbolizuje wszystko to, co można utracić w czasie wojny, a dzięki czemu człowiek jest człowiekiem z krwi i kości, a nie tylko Czarnym lub Białym tworem: dusza, emocje, marzenia, ufność. Kreska momentami jest także dosyć ostra, oddaje w ten sposób napięte nastroje. Na ilustracje na ostatnich stronach wracają barwy, bo wojna się kończy. Wydanie to zostało dopracowane w każdym calu: sporo tutaj światła, duża czcionka i odporna na wielokrotne czytanie okładka oraz paper.
Zauważmy, ile ten krótki tekst, budzi w nas buntu, jak wiele budzi w nas wątpliwości. I zaczynamy zadawać sobie niewygodne pytania. Nie chodzi bowiem tylko o samą WOJNĘ, poznajmy jej przyczyny i zauważamy, że wcale nie ma ich „gdzieś tam”, odnajdujemy je w sobie. Uważam więc, że konieczne jest czytanie tekstu wspólnie z pociechą, wspólne zadawanie pytań i poszukiwanie odpowiedzi. Komentarz dorosłego jest w tym wypadku konieczny. Dlatego dobrze byłoby, gdyby rodzic zapoznał się z lekturą wcześniej, zanim zacznie czytać z dzieckiem. To zadanie niebywale trudne, bo i temat do najłatwiejszych i najprzyjemniejszych nie należy. Nie dziwię się w ogóle, że ta mądra i piękna w swej prostocie książka ma HONOROWY PATRONAT RZECZNIKA PRAW DZIECKA.
Czytliwość:6/6
Okładka: 6/6
Wydanie: 6/6
Ogólnie: 5/6
Autor: Michał Rusinek
Tytuł: Zaklęcie na „w”
Ilustracje: Joanna Rusinek
Wydawnictwo: Literatura i Muzeum Powstania Warszawskiego
Rok wydania: 2013
Wydanie: II
Okładka: twarda
Ilość stron: 48
Cena z okładki: 18,90 zł
Jeżeli macie ochotę poczytać wspomnienia Włodzimierza Dusiewicza zapraszam na stronę: www.1944.pl
Jeżeli macie ochotę poczytać wspomnienia Włodzimierza Dusiewicza zapraszam na stronę: www.1944.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz