23 grudnia 2014

Ile może zdziałać świetna ilustracja? /Labirynt Lukrecji – Agnieszka Chylińska/

Biorąc do ręki Labirynt Lukrecji pierwsze na co zwracamy uwagę, to piękna okładka i niesamowite ilustracje. Ich autor Suren Vardanian wykonał świetną pracę, jego rysunki są pełne magii, niepokoju i tajemnicy. Dzięki nim książka Chylińskiej zyskała mroczniejszą atmosferę i – co tu ukrywać - przykuwa wzrok. Można z ich pomocą pokusić się o opowiedzenie zupełnie innej historii, niż ta opisana słowami. Taki autorski i interpretacyjny dwugłos. Z korzyścią dla ilustratora… Jeśli pogrzebiecie troszkę w Internecie przekonacie się, że pod ręką rysownika z Rzeszowa ożyła już niejedna książka dla dzieci. Suren Vardanian ma ponadto na  swoim koncie kilka wernisaży m.in. Zapach kobiety. Charakterystycznym dla siebie, rozpoznawalnym stylem, buntuje się wobec narzucanym formom, tworząc dość indywidualną fakturę obrazu. Widać to, bardzo wyraźnie, przy okazji Labiryntu Lukrecji.
  
Czego by nie mówić, Agnieszka Chylińska rozwinęła się literacko odkąd napisała debiutancką Zezię i Gilera. Labirynt Lukrecji jest książką dojrzalszą, warsztatowo nieco lepszą, bardziej dopracowaną. Nie jest to jeszcze mistrzostwo świata, nie jest to również literackie arcydzieło, jednak wypada ona zdecydowanie lepiej od poprzedniczki, a to niewątpliwie trzeba docenić. Pani Agnieszka nad sobą pracuje, za co należą jej się słowa pochwały. Niestety, w tekście nadal pojawiają się podobne, jak poprzednio niedociągnięcia, np.: ile zdań, w książce takich gabarytów, można zacząć od imienia głównej bohaterki? Okazuje się, że całkiem sporo…Poza tym nadal drażni skonstruowana podobnie jak w Zezi forma przekazu: opis dni, kolejnych czynności, i stereotypowa charakterystyka (oj, zbyt wielkie słowo) stereotypowych postaci.

Pozycja ta przeznaczona jest dla starszego czytelnika. Główną bohaterką jest 10 letnia Lukrecja, dziewczynka nieco introwertyczna. Energię, podobnie jak w przypadku niemal wszystkich introwertyków, czerpie  ze swojego wnętrza i tam również ta energię przetwarza. Ma wymyśloną przyjaciółkę Hortensję, powierzchowne kontakty z rodzicami i często choruje. Pewnego dnia postanawia, że przestanie mówić. W tym samym czasie trafia do onirycznego labiryntu. Przemierzając go dostaje tajemnicze wskazówki, które pomagają czynić jej małe cuda - w jej codziennym życiu w realnym świecie. Od tej pory wszystko zaczyna się zmieniać. Relacje między ludźmi, którzy ją otaczają, zaczynają się ocieplać. Ale co dla Lukrecji najważniejsze: rodzice zbliżają się do siebie, zaczynają poświęcać sobie więcej czasu jako rodzina.

Na ile mamy do czynienia z dziecięcą fantazją, na ile z ucieczką w nią dziecka, które doznaje zbyt wielu psychicznych napięć i ma niezaspokojoną ogromną potrzebę kontaktu - pozostaje nam się tylko domyślać. Wiedząc, że Lukrecja ma zmyśloną przyjaciółkę zdajmy sobie sprawę z tego, że ma bujną wyobraźnię, która pomaga jej przystosować się do trudnej, w jej odbiorze, rzeczywistości. Introwertyzm dziewczynki też powinien dać nam do myślenia: taki typ osobowości świadczy o tym, że ktoś jest obdarzony niższym progiem zmysłowym, czyli mniejsza ilość bodźców zewnętrznych powoduje, że ma już dosyć i wycofuje się w głąb siebie, inaczej niż u ekstrawertyka, któremu bodźców jest wiecznie za mało.

Czytając miałam momentami wrażenie, że dostrzegam zapożyczenia i przebłyski: Sierocińca, Koraliny, Alicji w krainie czarów i Tajemniczego ogrodu. Inspiracje świetne, szkoda jednak, że nie w pełni wykorzystane. Obiecujące wątki nie zazębiły się w jakąś bardziej sensowną, spójną całość. Zabrakło magicznego klucza, który spinałby to wszystko w jedną, ciekawą treść. Lukrecja, owszem, błądzi w labiryncie (bardzo wdzięczny symbol) w drodze ku dojrzewaniu i zrozumieniu świata dorosłych, odnoszę jednak wrażenie, że błądzi w tym labiryncie trochę bez celu. Postanawia też dać rodzicom nauczkę - by potem móc ich ratować, jednak zmagania te nie są tak dobrze wyeksponowane jak we wspomnianej wcześniej Koralinie

Lukrecja przepracowuje trudny etap, który rozpoczyna się w momencie, gdy – jak klasyczny bohater baśni – zostaje naznaczona. Jej symbolicznym stygmatem staje się brak mowy. Wypływa z niego morał, właściwie podany „na tacy”: trzeba mówić, bo milczenie wiele spraw komplikuje i niewypowiedziane słowa niszczą nie tylko relacje, ale również i ludzi. Historia o Lukrecji w prosty sposób przekazuje prawdę o sile empatii i o tym, jaka moc i energia tkwi w naszych własnych słowach. To bardzo ważna nauka, którą warto dzieciom przekazywać. Jednak sama historia i jej konstrukcja pozostawiają w moim odczuciu sporo do życzenia.

Miało być bardziej mrocznie i mistycznie, miał być symboliczny: „wychowawczy klaps” i „bezpieczna rana”. Niedopowiedzenia miały połechtać wyobraźnię małego czytelnika i skłonić, go do odczytywania ukrytych sensów na poziomie egzystencjalnym i duchowym. Odkrycia te dokonane intuicyjnie – pamiętajmy, że dzieci nie analizują racjonalnie rzeczywistości – miały pomóc doświadczyć procesu życia. Jednak to wszystko tylko „miało”. Książka nie zachwyca tak jakby mogła to faktycznie uczynić, nie wykorzystuje potencjału jaki tkwi w opisanej historii. Zbrakło - jak już pisałam – tego spoiwa, które nadałoby sens rozmytym w niej konturom rzeczywistości.

Czytliwość:3/6
Okładka: 6/6
Wydanie: 6/6
Ogólnie: 3/6

Autor: Agnieszka Chylińska
Tytuł: Labirynt Lukrecji
Ilustracje: Suren Vardanian
Wydawnictwo: Pascal
Rok wydania: 2014
Okładka: twarda
Ilość stron: 176
Cena z okładki: 36,90 zł

3 komentarze:

  1. Ilustracje rzeczywiscie bardzo ladne, rzadkosc w obecnych czasach w mainstreamowej prozie

    OdpowiedzUsuń
  2. Graficznie wielki plus, aczkolwiek nie czytałam jak dotąd ani jednej książki Agnieszki Chylińskiej. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyli powieść nie dla dorosłych lecz TYLKO dla dzieci, tak?

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...