Biorąc
do ręki Labirynt Lukrecji pierwsze na
co zwracamy uwagę, to piękna okładka i niesamowite ilustracje.
Ich autor Suren Vardanian wykonał świetną pracę, jego rysunki są pełne magii,
niepokoju i tajemnicy. Dzięki nim książka Chylińskiej zyskała mroczniejszą atmosferę
i – co tu ukrywać - przykuwa wzrok. Można z ich pomocą pokusić się o
opowiedzenie zupełnie innej historii, niż ta opisana słowami. Taki autorski i interpretacyjny
dwugłos. Z korzyścią dla ilustratora… Jeśli pogrzebiecie troszkę w Internecie
przekonacie się, że pod ręką rysownika z Rzeszowa ożyła już niejedna książka
dla dzieci. Suren Vardanian ma ponadto na
swoim koncie kilka wernisaży m.in. Zapach
kobiety. Charakterystycznym dla siebie, rozpoznawalnym stylem, buntuje się wobec narzucanym formom, tworząc dość
indywidualną fakturę obrazu. Widać to, bardzo wyraźnie, przy okazji Labiryntu Lukrecji.
Czego
by nie mówić, Agnieszka Chylińska rozwinęła się literacko odkąd napisała debiutancką
Zezię i Gilera.
Labirynt Lukrecji jest książką dojrzalszą,
warsztatowo nieco lepszą, bardziej dopracowaną. Nie jest to jeszcze mistrzostwo
świata, nie jest to również literackie arcydzieło, jednak wypada ona zdecydowanie
lepiej od poprzedniczki, a to niewątpliwie trzeba docenić. Pani Agnieszka nad
sobą pracuje, za co należą jej się słowa pochwały. Niestety, w tekście nadal
pojawiają się podobne, jak poprzednio niedociągnięcia, np.: ile zdań, w książce
takich gabarytów, można zacząć od imienia głównej bohaterki? Okazuje się, że
całkiem sporo…Poza tym nadal drażni skonstruowana podobnie jak w Zezi forma
przekazu: opis dni, kolejnych czynności, i stereotypowa charakterystyka (oj,
zbyt wielkie słowo) stereotypowych postaci.
Pozycja
ta przeznaczona jest dla starszego czytelnika. Główną bohaterką jest 10 letnia
Lukrecja, dziewczynka nieco introwertyczna. Energię,
podobnie jak w przypadku niemal wszystkich introwertyków, czerpie ze swojego wnętrza i tam również ta energię
przetwarza. Ma wymyśloną przyjaciółkę Hortensję, powierzchowne kontakty z
rodzicami i często choruje. Pewnego dnia postanawia, że przestanie mówić. W tym samym czasie trafia do onirycznego labiryntu. Przemierzając go dostaje tajemnicze wskazówki,
które pomagają czynić jej małe cuda - w jej codziennym życiu w realnym świecie.
Od tej pory wszystko zaczyna się zmieniać. Relacje między ludźmi, którzy ją
otaczają, zaczynają się ocieplać. Ale co dla Lukrecji najważniejsze: rodzice
zbliżają się do siebie, zaczynają poświęcać sobie więcej czasu jako rodzina.
Na
ile mamy do czynienia z dziecięcą fantazją, na ile z ucieczką w nią dziecka,
które doznaje zbyt wielu psychicznych napięć i ma niezaspokojoną ogromną
potrzebę kontaktu - pozostaje nam się tylko domyślać.
Wiedząc, że Lukrecja ma zmyśloną przyjaciółkę zdajmy sobie sprawę z tego, że ma
bujną wyobraźnię, która pomaga jej przystosować się do trudnej, w jej odbiorze,
rzeczywistości. Introwertyzm dziewczynki też powinien dać nam do myślenia: taki
typ osobowości świadczy o tym, że ktoś jest obdarzony niższym progiem
zmysłowym, czyli mniejsza ilość bodźców zewnętrznych powoduje, że ma już dosyć
i wycofuje się w głąb siebie, inaczej niż u ekstrawertyka, któremu bodźców jest wiecznie za mało.
Czytając
miałam momentami wrażenie, że dostrzegam zapożyczenia i przebłyski: Sierocińca, Koraliny, Alicji w krainie
czarów i Tajemniczego ogrodu. Inspiracje
świetne, szkoda jednak, że nie w pełni wykorzystane. Obiecujące wątki nie zazębiły
się w jakąś bardziej sensowną, spójną całość. Zabrakło magicznego klucza, który
spinałby to wszystko w jedną, ciekawą treść. Lukrecja, owszem, błądzi w
labiryncie (bardzo wdzięczny symbol) w drodze ku dojrzewaniu i zrozumieniu
świata dorosłych, odnoszę jednak wrażenie, że błądzi w tym labiryncie trochę
bez celu. Postanawia też dać rodzicom nauczkę - by potem móc ich ratować,
jednak zmagania te nie są tak dobrze wyeksponowane jak we wspomnianej wcześniej
Koralinie.
Lukrecja przepracowuje trudny etap,
który rozpoczyna się w momencie, gdy – jak klasyczny bohater baśni – zostaje
naznaczona. Jej symbolicznym stygmatem staje się brak mowy. Wypływa z niego
morał, właściwie podany „na tacy”: trzeba mówić, bo milczenie wiele spraw komplikuje i niewypowiedziane słowa
niszczą nie tylko relacje, ale również i ludzi. Historia o Lukrecji w prosty
sposób przekazuje prawdę o sile empatii i o tym, jaka moc i energia tkwi w
naszych własnych słowach. To bardzo ważna nauka, którą warto dzieciom przekazywać.
Jednak sama historia i jej konstrukcja pozostawiają w moim odczuciu sporo do
życzenia.
Miało
być bardziej mrocznie i mistycznie, miał być symboliczny: „wychowawczy klaps” i
„bezpieczna rana”. Niedopowiedzenia miały połechtać wyobraźnię małego
czytelnika i skłonić, go do odczytywania ukrytych sensów na poziomie
egzystencjalnym i duchowym. Odkrycia te dokonane intuicyjnie – pamiętajmy, że
dzieci nie analizują racjonalnie rzeczywistości – miały pomóc doświadczyć
procesu życia. Jednak to wszystko tylko „miało”. Książka nie zachwyca tak jakby mogła to
faktycznie uczynić, nie wykorzystuje potencjału jaki tkwi w opisanej historii. Zbrakło
- jak już pisałam – tego spoiwa, które nadałoby sens rozmytym w niej konturom
rzeczywistości.
Czytliwość:3/6
Okładka: 6/6
Wydanie: 6/6
Ogólnie: 3/6
Autor: Agnieszka Chylińska
Tytuł: Labirynt Lukrecji
Ilustracje: Suren
Vardanian
Wydawnictwo: Pascal
Rok wydania: 2014
Okładka: twarda
Ilość stron: 176
Cena
z okładki: 36,90 zł
Ilustracje rzeczywiscie bardzo ladne, rzadkosc w obecnych czasach w mainstreamowej prozie
OdpowiedzUsuńGraficznie wielki plus, aczkolwiek nie czytałam jak dotąd ani jednej książki Agnieszki Chylińskiej. :)
OdpowiedzUsuńCzyli powieść nie dla dorosłych lecz TYLKO dla dzieci, tak?
OdpowiedzUsuń