10 sierpnia 2014

Przyjdź do mnie ze swoją dzikością /Anna In w grobowcach świata – Olga Tokarczuk/

Spójrzmy na mit sprzed cztery tysięcy lat, pewnym ruchem dotknijmy jego aktualności. A właściwie, to wiecie co? Wręcz zadławmy się nim. Targani wewnętrznymi torsjami, oddajmy sobie zapomniany pierwiastek człowieczeństwa. Oderwijmy się na chwilę od cyfrowej rzeczywistości. Tej przed nami, za oknem. Ona zmusza nas do ciągłej gonitwy, rozpraszając nadmiarem, powierzchownością. Coraz trudniej nam wchodzić w konteksty, analizować i interpretować. A gdy przystaniemy, obejrzymy się za siebie, możemy odkryć coś niesamowitego. Na pierwszy rzut oka nie przystającego do naszych czasów. Przy dłuższych oględzinach jednak…

Nie martwcie się, ta poskładana z fragmentów historia, została dopasowana do realiów dzisiejszego człowieka w sposobie opowiadania. Mamy więc przekuty na współczesny, nadal jednak pełen symboli, język mitu. Uwspółcześnienie tej historii, opisanie jej na nowo, to szansa dla człowieka na przeżycie zapomnianego świata. Echo z przeszłości, odbijające się w duszy każdego z osobna, przepracowane na poziomie jednostki - pomaga się na nowo scalić, zrozumieć. A my współcześni ludzie zmuszeni jesteśmy żyć na tylu różnych poziomach, że jest to dla nas trudne wyzwanie.


Seria MITY, którą przyszło mi trzymać właśnie w rękach, odpowiada na pytania czym tak w ogóle jest mit, czym był, i jak go rozumiemy współcześnie. Mit korzysta z języka symbolicznego, który rozszyfrowując - docieramy do mechanizmów działania naszej psychiki. Dlatego podlega on interpretacji. Nie może mieć autora, jest wielogłosowy, zmienia się wraz z człowiekiem, który go opowiada. Dlatego u Tokarczuk, tę najstarszą wersję mitu o schodzeniu do piekła, opowiada każdy i nikt. Czy to rodzi chaos? Według mnie nie. Dzięki temu mamy szansę usłyszeć historię także z ust tych, którzy zostali zapomniani. Ich głos został na wieki zapisany w słowach tej historii. Z tego urozmaicenia oczywiście wynika pewna niedogodność - każdy mit, także i ten,  ma wiele wersji. Wielu jego fragmentów nie znamy.  Nawet w wersji Tokarczuk w  kulminacyjnych momentach są braki w tekście, a intrygujące kwestie zostają przemilczane. I wiecie co? To dobrze. Dzięki temu bowiem, my także możemy stworzyć własną historię. Odczytać mit na nowo, po swojemu i dołączyć do niosącego go po wieczność chóru.

Ci, którzy nie są jeszcze gotowi na odrzucenie liniowości, niech przystąpią do lektury zaczynając od posłowia. Tam podano wiele informacji, które pomogą w pełni zatopić się w lekturze, dotrzeć do ukrytych sensów, symboli, które można przypadkowo przeoczyć. Skoro chcemy jednak zerwać ze schematami i odnaleźć własną tożsamość: dlaczego nie zaczynać czytać od tyłu? Lub czytając zatoczyć koło: tekst, posłowie, tekst. Dotrzemy wtedy do cykliczności, w którą zaklęta została forma tekstu. Zobaczymy wtedy, jak owa liniowość głęboko w nas siedzi! A to przecież tylko konstrukt, który ma nam pomóc zapanować nad rzeczywistością. Właśnie – tylko - konstrukt, i to do tego nasz własny. Reguły według, których żyjemy, w każdej chwili mogą  zastąpić inne. Utraty „zasad” -  właśnie takiej iluzorycznej władzy - boją się Ojcowie. Jak to bowiem być może, że Inanna złamała odwieczne prawo? Pokazała, że ono istnieje tylko w głowach, tych, którzy w nie wierzą? Świadomość jest wrogiem władzy, a prawda Ojców, to tylko wrażenia, tej świadomości pozbawione.

Zmiany też są cykliczne – więc i one są domeną kobiecą. Władza Ojców jest tylko złudzeniem świata. To pramatka, groźbą, ustawia ich do pionu. Oni muszą jej ulec, ponieważ nie panują nad naturą - potrafią tylko projektować, życie w projekt może tchnąć tylko ona. Futuryzm tego mitu jest więc tylko prześmiewczą konwencją. To, że przeszłość pchnięto w przyszłość, to złudzenie – historia ta, toczy się po okręgu w nieustającym powrocie. Mimo wież, wind i holograficznych map – ogólnego uwspółcześnienia, tekst ten jest poza czasem. Złamanie liniowości i konwencji czasu, tak silnie przestrzeganej przez reguły zegarów i kalendarzy, zbliża nas do pokonania kolejnego boskiego prawa – tego, że to co umarło, nie może ożyć.

W tekście Tokarczuk poznajemy Annę In, wcielenie sumeryjskiej bogini Inanny, która przybywa do podziemi na wezwanie swojej siostry. Ta, jak łatwo przewidzieć: zatrzymuje ją i zabija. Na szczęście bogini nie przybyła do piekła sama. Jej towarzyszka - Nina Szubur – wyrusza po pomoc. Ojcowie-Bogowie oczywiście odmawiają działania, lecz Pramatka groźbą „przekonuje” ich do współpracy. Anna In zostaje uwolniona. Jest jednak warunek: ma sprowadzić zastępstwo – swego dawnego kochanka. Za mężczyzną wyrusza jednak jego siostra, która chce ofiarować się za niego. Pani podziemi przystaje na to, by brat i siostra spędzali w jej królestwie po pół roku. Następuje symboliczne ustalenie cyklu natury. We współczesnej wersji sumeryjskiego mitu, odnajdujemy więc elementy znane nam z późniejszych mitologii i religii: zejście do podziemi, historię o Demeter i Korze, zmartwychwstanie Chrystusa (poczekaj 3 dni i idź po pomoc), stworzenie świata. Warto pamiętać, że bogowie sumeryjscy, byli bardzo ludzcy. Mieli tyle mocy, co człowiek, nie grozili mu więc i łatwiej było się od takich bogów uczyć. Rozumieli czym jest kruchość i niedoskonałość. Byli więc emocjonalnie dojrzalsi od wszechmogących i wiecznych.  W tym kontekście warto zastanowić się, czy to nie bóg jest tylko ułamkiem mocy człowieka, mimo, że to ten jest ulepiony z gliny i wody?

Anna In ma siostrę, tą złą – stanowiącą symbol dualizmu jej osobowości. Bliźniaczka to odbicie lustrzane, ciemna strona jej osobowości, przeciwieństwo, inność – podkreślana dodatkowo różnicami w wyglądzie. Można dosyć powierzchownie stwierdzić, że jedna reprezentuje tworzenie, a druga destrukcję. Nic jednak bardziej mylnego. Siostry to dwie strony tego samego medalu, jedna nie istnieje bez drugiej, nie mogą się nawzajem unicestwić. Anna In niesie życie, ale i w niej czai się śmierć. To bardzo ważna lekcja.

Po co Inanna zeszła do podziemi? Nie wiemy. Może siostra wezwała ja podstępem, może chciała zwiększyć swoją strefę wpływów? Na poziomie symbolicznym, wkroczenie do piekła, może oznaczać walkę ze swoją podświadomością – zazwyczaj bohater udaje się do ciemnego lasu, pełnego nieznanego i strasznego itd. Wracając z takiej wyprawy odradza się, dokonuje integracji wewnętrznej, oswaja lęki. Teksty takiego typu, to idealne pole do psychoanalitycznej interpretacji.

Warto pamiętać, że Inanna, to wieloaspektowe żeńskie bóstwo, a jej domem jest Irak – kraj przodujący w dyskryminacji! Nie tylko tu zniesiono, zniszczono i zapomniano o żeńskich bóstwach. Nie tylko tutaj ich świat stał się światem zapomnianym. Zmiany kulturowe sprawiły, że dziś większość z nas myśli w określony sposób. Nawet nie przypuszczamy, że można inaczej. I dlatego uśmiechnęłam się sama do siebie, gdy Anna In zbuntowała się już na poziomie porzucenia przygotowań świątecznych. No bo jak to? Jest dla kobiety coś ważniejszego, niż zagniatanie ciasta? Prowokacja, profanacja, skandal. Oj i właśnie w taki sposób odbierano atrybuty kobietom bogom - oddając im w zamian we władnie 3K: Kinder, Küche, Kirche. Widać, to np. również w budowie wizerunku Matki Boskiej. W naszej religii bóstwem nie jest i atrybutów też nie ma żadnych. Jest bierna, to tylko tło pełne poświęcenia – daleko jej do Dzikiej Kobiety Clarissy Pinkoli Estes. Podobnie, jak Ewie daleko do pierwszej żony Adama, Lilith…Ta symboliczna, rajska zmiana żon ukazuje, jak odbiera się kobietom tożsamość kulturową. In Anna na szczęście nie została z niej ograbiona. To ona odebrała męskim bogom ich strefy wypływów.  Dlaczego zrobiła, to tak łatwo? Ojcowie bowiem - sfrustrowani prezesi globalnych koncernów, nie widzieli już niczego poza normą, zasadą, regułą, cyfrą, zapomnieli o maglowanej już przeze mnie cykliczności. Miasto, to bunkier „cywilizacyjnej zimy”, w którym schronili się na czas wypędzenia pierwiastka kobiecego do podziemi. Dla kobiet panuje zima. Jednak cykl zatoczy koło i wtedy to pierwiastek męski zostanie wypędzony do podziemi. I tak w kółko: taniec natury, cykl śmierci i zmartwychwstania. Takie pory roku, brat zastępujący siostrę w kosmicznej skali.

Śmierć upokarza? Tylko tych którzy nie są na nią gotowi. Dlatego In Anna doznała upokorzenia - nie była gotowa, ponieważ była na wskroś ludzka. Podły (i konieczny dla jej rozwoju) czyn siostry nauczył ją oswojenia tego stanu. I dzięki niej mogą nauczyć się też ludzie. Tylko, że nadal  tego nie zrobili, dlaczego? Przecież wciąż odcinamy się od korzeni. Miasto jak stało tak stoi - na pustych filarach i nie chcemy wiedzieć, co jest pod spodem… Miasto może być właśnie metaforą ludzkości, zbudowanej i funkcjonującej, jak kolos na glinianych nogach. Jak już sugerowałam - puste filary, odcinającą ją od korzeni. Wciąż łata więc dziury u podstaw, nie rozumiejąc celu ani sensu własnej egzystencji. To tylko jedna z możliwych interpretacji – ich ilość jest nieograniczona, jak ilość spojrzeń. Miasto z mitu, to także każdy z nas, każdy bojący się zejść na dół. Bo wydaje nam się, że tam nie schodzi się z własnej woli, tam schodzi się wtedy, gdy się umiera. Ten lęk każe nam trzymać się daleko od nas samych, przez co nigdy nie ogarniamy się, nie pojmujemy siebie. Integracja osobowości zachodzi w człowieku, dopiero wtedy, gdy oswoi on lęk przed pojawieniem się w tym piekle. Daleko nam jeszcze do tego. Poza tym, miasto In Anny opisane jest tak, by było nam bliskie: zatłoczone, zapracowane, zgonione, technologiczne – ma być, jak w domu. I ta swojskość mnie przeraża, bo jesteśmy właśnie tacy też we własnych wnętrzach. Straszne - te drapacze chmur, pędzące windy… I niestety z tego pogmatwania daleko nam do Sumeryjczyków. Oni chcieli zrozumieć świat i siebie, a my w pośpiechu o tym zapomnieliśmy…

***

Mity są pomostami zrozumienia. Od pierwszych stron zaczynamy szukać w głowie powiązań – lektura zmusza nas do intelektualnego wysiłku. W wykreowanym przez pisarkę świecie czuć napięcie. Nie tłumi go nawet płynność fabuły i zaskakujące rozwiązania narracyjne. Tekst jest żywy i wymaga od czytelnika skupienia. Dzieje się tak dlatego, że - mimo płynności - historia zbudowana jest z fragmentów,  jakby tekst zapisany był na tabliczkach. Z jednej strony zderzamy się więc z dość surową konstrukcją, z drugiej z poetyckim językiem, w którego materii Tokarczuk swobodnie się porusza. Język ten zachwycająco obrazuje rzeczywistość, pełen jest bowiem metafor. Jeśli chodzi o powtarzający się wobec tego tekstu zarzut grafomanii – ja jej nie widzę. Uważam, że się świetnie broni – słowa zatopiono przecież w bardzo charakterystycznej konwencji. Surowa okładka pulsuje krwistą czerwienią. Żywą, silną i energetyczną barwą, która kontrastuje z ciemnym, ponurym światem podziemi. Ale czemu się dziwić: przecież krew to życie – to Anna In i każda kobieta. Jeszcze jedno skojarzenie: książka o kobiecej duszy, zagubionej w cywilizacyjnym spętaniu intuicji i wszechobecna czerwień – od razu przenosi mnie do Miłości zeszłej jesieni OhJeonghui. Poza tym czytać te powieść inaczej niż przez pryzmat Biegnącej z wilkami Estes – nie sposób.

Czytliwość:5/6
Wydanie: 5/6
Okładka: 4/6
Ogólnie: 6/6

Autor: Olga Tokarczuk
Tytuł: Anna In w grobowcach świata
Wydawnictwo: Znak
Seria: MITY
Wydanie:I
Rok wydania: 2006
Oprawa: miękka
Ilość stron: 219
Cena: 31,90 zł

Fragment:

Ktoś taki jak Anna In, In Anna, widzi wszystko żywe; żywy jest każdy trybik światła, najmniejszy przedmiot, tylko my, ci mniejsi, nie potrafimy tak patrzeć. Nam takie spojrzenie zdarza się od czasu do czasu i łatwo ulega zapomnieniu; to dlatego jesteśmy śmiertelni. Od urodzenia przyzwyczajamy się do martwoty. Gdybyśmy umieli ujrzeć świat jako żywy, od początku do końca, nie potrafilibyśmy umrzeć, nawet gdybyśmy bardzo tego chcieli.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...