07 lipca 2014

Zranione serca Jasia i Małgosi /Ptak - Oh Jeonghui/

Co też może zobaczyć ślepy doktor? Jak to się stało, że jest niewidomy? (...) Zastanawiałam się, czy pan Jang zacisnął oczy w trakcie swoich narodzin, ponieważ wiedział, że świat jest taki przerażający.

Świat widziany oczami dziecka jest piękny, budzi w nim ciekawość i podziw. Przynajmniej powinno tak być. Świat widziany oczami dziecka, które zostało pozbawione normalnego dzieciństwa, jest zniekształcony. Dostrzega ono tylko zdeformowane odbicia w krzywych zwierciadłach, biorąc je za jedyne i prawidłowe objawy rzeczywistości. Przeczuwa jednak, że szczęściem w jego sytuacji byłoby zamknąć oczy, zacisnąć mocno powieki i…

Mam na imię U-mi. „U” oznacza wszechświat, a „mi - piękna - jak się urodziłam, byłam najpiękniejszą dziewczynką we wszechświecie. Mój brat ma na imię U-il - „U” tak samo oznacza wszechświat, a „il” jeden. Nasza mama tak go nazwała, ponieważ miał stać się jedynym najprzystojniejszym chłopcem na ziemi.


Życzenie matki nie spełniło się. Dzieci nie były wyjątkowe dla nikogo poza nią. Nikt nie pochylił się nad nimi i nie wyciągnął do nich – dobrowolnie - ręki, mogły liczyć tylko na siebie nawzajem. Dzieciństwo zostało im odebrane i podeptane, a one - przedwcześnie dorosłe - zostały zmuszone do walki o przetrwanie w świecie, którego nie rozumiały, według nieznanych im reguł.

W efekcie rodzeństwo nie znalazło swojego miejsca na świecie - ani fizycznego w realnym punkcie na mapie ani symbolicznego - w żadnym sercu. Nie dano im możliwości przynależenia do „gdzieś” i do „kogoś”. Ten brak spowodował, że ślepo przywiązały się do jedynej stałej postaci w ich życiu – ojca. Ich matka bowiem zniknęła, odeszła. Nie wiemy czy uciekła przed agresywnym mężem, czy ten ją zabił. Może nawet dokonał tego okrutnego czynu na oczach dzieci, które wciąż metaforycznie pytają: Kto pomalował mamie twarz? Kto sprawił, że jej dusza uleciała z ciała i nie mogła wrócić? i same sobie odpowiadają: Ojciec uderzył mamę. Takie interpretowanie zjawisk ma swoje źródło w starym przesądzie, według którego nocą dusza ulatuje z ciała. Jeżeli pomaluje się twarz śpiącego, jego dusza go nie rozpozna i nie wróci do niego - zostanie skazana na tułaczkę. A siniaki, opuchlizna i zaschnięta krew mogą uczynić twarz nierozpoznawalną…. 

Prawdopodobnie podobny los spotkał niedoszłą macochę rodzeństwa, która postanowiła uciec. Zanim jednak nowa kobieta wkroczyła w życie dzieci, poniewierały się one po domach członków rodziny. Ci zajmowali się nimi z wyraźną niechęcią, wpajając im nienajlepsze wzorce postępowania. Dla każdego były obce, nieswoje, niepotrzebne i nic niewarte. Przeszkadzały, nawet gdy były grzeczne, ponieważ ich obecność psuła plany na najbliższe dni i miesiące, a co gorsza - lata...

Ale ja czułam, że nigdy tam nie wrócę. Wiedziałam, że nigdy nie powraca się do tego samego miejsca. Tak było w przypadku domu babci czy domu brata naszej matki. Nigdy tam nie wróciliśmy.

Niestety dla dzieci, ale cudownie dla wujostwa, pewnego dnia pojawia się ich ojciec. Zabiera swoje pociechy do nowego domu, który znajduje się niedaleko Seulu (czytelnik ma jednak wrażenie, że te miejsca dzielą całe galaktyki). Tam ma się nimi opiekować nowa mama (nowoczesna kobieta z miasta): młoda dziewczyna zwabiona i w pewnym sensie więziona przez mężczyznę na zdziczałej prowincji. Nie pasuje do warunków, w których przyszło jej mieszkać. Strach i brak podstawowych wygód powoduje, że jej uroda zaczyna gasnąć pod maską smutku. Postanawia więc uciec. Pozorna sielanka i „zabawa” w dom szybko dobiega końca. Ojciec wyrusza w pościg za nią i opuszcza na długie miesiące swoje dzieci, które muszą w tym czasie radzić sobie same. Możemy się tylko domyślać, że finał historii nie był dla młodej kobiety zbyt szczęśliwy: U-mi przypuszcza, że to co trzymał pewnej nocy w rękach jej ojciec, to garść włosów uciekinierki…

U-mi przejmuje domowe obowiązki oraz opiekę nad bratem, wcielając się w rolę surowej matki. Opiekuje się nim tak, jak opiekowano się nią: pięściami, krzykiem. Przemoc jest jedyną formą wyrażania emocji, jaką zna. Bez względu na to jakie chciałaby okazać uczucia: miłość, gniew, rozczarowanie, tęsknotę, troskę, wsparcie itd. - robi to w taki sam sposób: utyskując i bijąc. Jak głęboko takie zachowania są w niej zakorzenione, wychodzi na jaw, gdy zostaje wyznaczona do opieki nad pluszową, klasową pandą. Jedyne co potrafi jej zaoferować, to krzyki i kuksańce, a koniec końców rozprucie brzucha. Nawet we własnych wyobrażeniach, U-mi potrafi tylko budzić w zazwyczaj przyjaźnie nastawionym i szczęśliwym misiu ogromny strach.

Obudziłam się rano, umyłam twarz i zęby. Potem poszłam do szkoły. Najpierw miałam zajęcia z gramatyki, potem matematyki, przyrody i wf-u…

Samotnym dzieciom, a właściwie tylko U-mi, zostaje przydzielona opiekunka społeczna (a U-il? Przecież dzieci jest dwoje, a chłopiec jest nawet młodszy). Z jej pomocy jednak niewiele wynika. Na jej prośbę dziewczynka zaczyna prowadzić dziennik, w którym ma zapisywać co jej się przytrafiło każdego dnia, swoje spostrzeżenia i przemyślenia. Notatki U-mi ograniczają się jednak do wyliczania czynności i kolejnych zajęć lekcyjnych, klasówek, ocen. Nie ma w tych zapiskach żadnych emocji, osobistych przemyśleń, ani słowa o bracie czy ojcu, nic o sąsiadach. Spotkania z opiekunką ograniczają się do pogaduszek przy lodach, dzięki którym kobieta utrzymuje dystans, ponieważ wcale nie chce dotknąć istoty problemu, dowiedzieć się czegoś o życiu U-mi. Cała jej pomoc jest powierzchowna, pozbawiona rzeczywistego zaangażowania. Mimo to, dziewczynka zabiega o uwagę opiekunki, ponieważ tylko ta jest dla niej miła i poświęca jej swój czas. Jednak, gdy wybiera się do niej nieproszona, zostaje przyjęta niechętnie i wrogo. To zdarzenie powoduje, że U-mi traci zaufanie, znów zostaje emocjonalnie odtrącona przez dorosłą osobę. Odbiera jej to namiastkę poczucia bycia dla kogoś ważną.

Mentalność Koreańczyków nie pozwala im mieszać się w sprawy innych ani obnosić się ze swoimi uczuciami, problemami. Nawet dzieci bijąc się nigdy nie krzyczą, nikomu nie narzucają się swoją obecnością, nigdy się na nic nie skarżą. Ta zakorzeniona głęboko w tradycji bariera, może być powodem dla którego pracownicy społeczni w Korei mają utrudnione zadanie. Z drugiej strony istnieje obawa, że dzieci pokroju U-mi i U-ila już dawno zostały skreślone. Nikt nawet nie próbuje udzielić im pomocy, zakładając, że i tak powielą losy swoich rodziców. Dodatkowo mamy do czynienia z krajem w trakcie głębokich przemian politycznych i społecznych. To na pewno nie ułatwia pracy ani nie sprzyja znormalizowaniu przepisów i skutecznemu wprowadzeniu ich w życie. Na szczęście pisarka nie daje jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o przyszłość dziewczynki, zakończenie pozostawia otwarte. Nie zamyka jej losów w kilku słowach, dając jej w ten sposób szansę, a czytelnikowi nadzieję.


Myślę siostro, że ojciec chciał nas się pozbyć. Pamiętasz, uderzył mamę, a potem wyrzucił mnie, małe dziecko, przez okno sklepu z trzeciego piętra. Przetrwałem jednak, ponieważ umiem latać. Gdybym upadł na ziemię, umarłbym. Wtedy już to wiedziałem.

Chłopcem nikt się nie interesował, jedynie siostra, która nie mogła udźwignąć brzemienia odpowiedzialności. Los u  U-ila, żarliwego fana bajki o Chłopcu - Robocie, jest więc przesądzony: wrażliwy i delikatny, wychudzony i drobniutki, zostaje zwerbowany przez grupę bezdomnych dzieciaków. Zaczyna palić papierosy, robi sobie tatuaż, ma również wziąć udział we włamaniu. W wyniku choroby, która zżera jego umęczone ciało - umiera. Scena śmierci chłopca zostaje przedstawiona symbolicznie poprzez śmierć Toto-Robota. Dla U-mi jest to kolejny, wielki cios, który otrzymuje od życia.

Nikt ich nie odwiedzał. Nawet promyk światła przedostający się przez szczeliny w drzwiach czy odgłosy dochodzące z ich pokoju – wszystko to wydawało się podejrzane.

Oprócz opiekunki w powieści pojawiają się i inni dorośli: sąsiedzi. Mimo, iż żyją stłoczeni jeden obok drugiego, pozostają sobie obcy, tylko raz udaje im się zbudować więź: wszyscy jednoczą się podczas sadzenia słoneczników - symbolu słońca i nadchodzącej nadziei. Poza tym wydarzeniem, każdy żyje sam dla siebie i ze swoimi tajemnicami -  ma swoje problemy, które chowa za sztucznymi uśmiechami, tworząc świat pełen niechcianych dźwięków. Wszyscy grają w swoje gry: są nieufni, nieszczęśliwi, kpiący. Dla dzieci intencje dorosłych nie są jasne ani oczywiste. Jedyne, co może zrobić U-mi to czujnie obserwować ich świat. Nic dobrego z tego jednak nie wynika: bezkrytycznie przyjmuje to, co zostaje jej dane, nie wie, że prawdziwe intencje często pozostają ukryte pod pozorami. W efekcie zostaje zachwiana jej emocjonalna budowa,  „uszkodzona” w ten sposób dziewczynka, nie potrafi trafnie ocenić co jest dobre, a co złe. Nie umie kierować się współczuciem (a czy jej je ktoś kiedyś okazał?) np. skazuje na śmierć ciężarną sukę i jej młode (za namową i ku uciesze zachłannych sąsiadów). Rodzeństwo szukając akceptacji z czasem zaczyna zachowywać się tak samo jak dorośli, przyjmuje ich reguły i próbuje chronić siebie na wzajem, na oślep, bez empatii dla reszty świata.

Nudziło nam się bez telewizora. Od tej pory chodziliśmy do sklepu ze sprzętem elektrycznym, ponieważ tam mogliśmy oglądać wielki telewizor na wystawie.

Metropolia - Seul – tętniące życiem miasto jest gdzieś niedaleko. To po prostu nie do uwierzenia. Bohaterowie obracają się w pyle, dziczy, w zaścianku wszechświata, miejscu zapomnianym przez bogów. Żyją jakby w świecie z dala od cywilizacji. Gdyby nie obecność: telewizora, telefonu, Toto-Robota, windy w wieżowcu, symbolizujących przemiany - farbowanych blond włosów, nigdy nie uwierzyłabym, że akcja powieści rozgrywa się w latach dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku. Informacja dokładnie lokująca akcję w czasie, dotyczy daty urodzenia U-mi – to rok naznaczony katastrofą samolotową – 1983! Wiemy więc, że akcja powieści, głównie, rozgrywa się w 1995 roku. Wiemy, ale jakoś nie możemy dać temu wiary…

Poza tym czas w utworze i czas życia bohaterów jest odmierzany rytmem pór roku. Nie ma kalendarza: tylko jesień zamienia się w zimę, a wiosna w lato...Pomimo postępu i obecności technicznych nowinek, życiem ludzi, którzy otaczają dzieci, wciąż rządzą przedziwne, ludowe mądrości. Mianowicie: podczas snu dusza ulatuje z ciała, wiatr można przechytrzyć jedząc kacze jaja maczane w chłopięcym moczu, gdy kogoś ugryzie pies, należy na ranę położyć spaloną sierść winowajcy i zjeść jego mięso. Pojawiają się również inne przestrogi i recepty, które nadają rzeczywistości bohaterów magicznego charakteru. Magia ta jednak nie jest dobra, to niebezpieczne czary pochłaniające umysły i serca dzieci.

Kobieta stojąca przede mną zamazała się w mojej pamięci. Nie mogłam odróżnić jej twarzy od wycinanych z kalendarzy i zdjęć, które dawno temu zakopaliśmy w ziemi.

Twórczość pisarki bogata jest w symbole. Nie mogło zabraknąć ich również w tej powieści. U-mi nie dostrzega w żadnym lustrze swojego prawdziwego odbicia - jest symbolicznie wycięta, jak twarze kobiet z fotografii i gazet, które zakopywała z bratem w ziemi. Dziewczynka jest skazana na zapadanie się w niepamięć. Nie potrafi rozpoznać swojej twarzy, jakby podświadomie karała samą siebie, za to, że nie pamięta twarzy matki. Twarz U-mi zaciera się tak samo, jak twarz jej rodzicielki i twarze innych obecnych w jej życiu kobiet – niby-opiekunek. Lustro symbolizuje świadome "ja" i jego nieświadome odbicie. Dziewczynka nie ma odbicia, jest więc niekompletna, szczątkowa. Usilnie wypiera samą siebie, jak i swoje wspomnienia – zniekształcając przy okazji swoją tożsamość: nie jest tym kim jest, nie jest dziewczynką z własnych wspomnień. Nie bez znaczenia pozostaje także fakt, że jej dziecięce ciało wieńczy stara twarz. Lustro symbolizuje bowiem również kobiecość. Dziewczynka nie widzi się w lustrze, również dlatego, że nie akceptuje swojej zbyt wcześnie obudzonej, wymuszonej kobiecości. Znaczenie podeptanego słonecznika, który zerwany przedwcześnie został porzucony przy jej łóżku, jest aż nazbyt czytelne.

Wieczorne wiatry kradną sny każdej śpiącej istocie i rozpraszają je dookoła. Kiedy gaśnie światło, wszystkie dźwięki, które wstrzymywały oddech podczas dnia, powracają do życia i zamieniają się w strasznego ptaka, który budzi się pod czarną narzutą w pustym pokoju pana Lee. Zza ściany dochodzą pomrukiwania i szloch.

Dzieci skazane na codzienną walkę, nie mają czasu na marzenia. Nawet, jeśli te się pojawiają, są dla nich niezauważalne. Marzenia U-mi przychodzą do niej w formie – niepokojących – snów. Według psychoanalizy ptak oznacza osobę śniącą: czyli w tym wypadku tytułowym ptakiem jest sama U-mi. 

Ptak zamknięty w klatce to jednak głównie symbol zniewolenia (również zniewolenie osoby śniącej). Każdy bohater książki jest w pewnym sensie zamknięty: U-mi w cierpieniu, jej ojciec w agresji, Yun-sook w skorupie swego ciała, a jej mąż w nieszczęściu i nadziei, para z fabryki w lęku przed homofobią itd. Ptak w klatce to również symbol duszy: uwięzionej i takiej, która zgubiła drogę do swego ciała. Może ptak pana Lee to dusza matki rodzeństwa? To tłumaczyłoby ciągły płacz i krzyk mieszkanki klatki.

Skrzydlaty mieszkaniec klatki może oznaczać również – w skali makro - Koreę w trakcie przemian, kraj, który wyzwala się z cienia własnej historii.

Ptak żyje gdzieś na granicy nieba i ziemi, nie należy ani do jednego ani do drugiego świata. Podobnie nieuchwytny wiatr. Oba te symbole w pewien sposób naznaczają życie bohaterów. Wiatr pojawia się tak, jak złowroga przepowiednia babci – symbolizując niestałość i marność świata. Nie ma w tej baśniopowieści elementów naddanych, niepotrzebnych - ptak, klatka, wiatr, lustro – wszystkie one się zazębiają i uzupełniają.

W drodze znów powrotnej przechodzimy przez tory. Kładziemy się na ziemi, ostrożnie przyciskamy uszy do szyn i nasłuchujemy, czy nadjeżdża pociąg. Szyny boją się pociągów i trzęsą się wibrując.

Bohaterowie powieści są stłoczeni, przytłoczeni i zgnębieni. Okazuje się, że bieda nie powoduje, iż ludzie stają się lepsi, wręcz przeciwnie, może wydobyć z nich najgorsze instynkty. Tutaj rodzice zjadają własne dzieci - oczywiście w przenośni - nie chronią ich, pozwalają na to, by świat je krzywdził.

Postacie w powieści nie są nakreślone czułostkowo, ale z wyraźnym uczuciem. Na początku nie przepadałam za U-mi, dziewczynka budziła we mnie niechęć. Wydaje mi się, że to celowy zabieg, który pokazuje jak łatwo odwrócić się od osoby skrzywdzonej przez życie, która nie rozumie, dlaczego postępuje niewłaściwie. Pisarka przedstawia nam skrajnie różne elementy jej psychiki. Ogarniający ją dojmujący smutek, którego źródła nie potrafi zlokalizować ani nazwać, a także pochłaniający ją świat przemocy, który kształtuje ją na swoje podobieństwo w tym odrealnionym - aczkolwiek do bólu realnym –  świecie.

Mówi się, że wiatr dotyka serca drzew w taki sam sposób, jak piosenka dotyka serc ludzi.

Sposób obrazowania w powieści jest bardzo poetycki – mimo zawartej w nim okrutnej tematyki. Liryczność istnienia zostaje przedstawiona na przemian z ostrym konturem rzeczywistości, który bezlitośnie podcina skrzydła bohaterom. Atmosferę mglistej ulotności wypełniają i dopełniają senne wizje i widziadła. Mistrzostwo Oh Jeonghui polega na tym, że pomimo szorstkiej tematyki powieść pozostaje baśniowa. To historia Jasia i Małgosi, którzy nigdy nie odnajdą drogi do domu. Bohaterowie bajek zazwyczaj, w trakcie swych wędrówek, spotykają różnych magicznych pomocników: dostają od nich zaklęcia, wskazówki i przydatne przedmioty. Ci, którzy wydawali się być magicznymi pomocnikami U-mi i U-ila, okazują się nie tylko źli, ale i tak samo zagubieni, jak bohaterowie. Z ich pomocy nic dobrego nie wynika. Te swoiste odwrócenie przedstawia smutną i surową prawdę o świecie, którą może pojąć nawet dziecko.

Promienie słoneczne są ciepłe, a lód zimny. Ja jestem duża, a U-il jest mały. Wszystko na świecie jest albo miękkie albo twarde, czarne lub białe, czerwone lub żółte…W dzień jest jasno, a w nocy ciemno. Ale wciąż jest wiele pojęć, których nie mogę sobie wytłumaczyć, jak na przykład zamazany i niewyraźny czas po zachodzie słońca, ale przed nocą. Istnieją pewne rzeczy, które wypełniają przestrzeń między niebem a ziemią i które zawsze mnie tak mocno nękają, że nie mogę oddychać. Nie umiem ich nazwać ani wskazać różnicy między nimi.

Subtelna, surowa okładka jest jak świat dziewczynki: biało-czarna (co ciekawe, także kontrastem samym w sobie, jest sposób snucia opowieści przez U-mi i jej sposób prowadzenia dziennika). Pod koniec powieści wkradło się trochę literówek, które mogą doprowadzić do mylenia postaci np. Jung zamiast Jang. Pochłonięty lekturą czytelnik może ich nie zauważyć, nie są bowiem zbyt rażące.

Patrz prosto w słońce. Nie mruż oczu.

Mimo dosyć wyraźnego osadzenia w realiach Korei Południowej, książka ma wydźwięk uniwersalny. W każdym zakątku świata los krzywdzonych dzieci jest podobny i nie da się przechodzić obok niego obojętnie. Rodzi to wewnętrzny sprzeciw i chęć zapobiegania takim emocjonalnym uszkodzeniom, psychicznym deformacjom, które wynikają z dorastania w patologicznych relacjach. Dlatego ta niełatwa lektura, na przemian odrzuca i przyciąga czytelnika. Rozchwianie, które mu funduje zapamięta on na długo.

Czytliwość: 4/6
Wydanie: 5/6
Okładka: 6/6
Ogólnie: 6/6

Autor: Oh Jeonghui
Tytuł: Ptak
Tytuł w oryginale:
Tłumaczenie: Marzena Stefańska
Wydawnictwo: Kwiaty Orientu
Wydanie: I
Rok wydania: 2010
Okładka: miękka
Ilość stron: 133
Cena z okładki:  26,00

Fragment:

Agora Diablica użyła każdego możliwie chytrego, złośliwego, ponurego, złowróżbnego podstępu, żeby zgładzić Toto, ale w końcu zostaje powalona przez magiczny miecz bohatera. Niestety radość ze zwycięstwa jest krótka – Toto zaraz potem umiera. Był tak smutny, że musi zabrać uratowaną piękną Lele z powrotem na ziemię, że zaczął płakać. Rozpłakał się i umarł, tak jak miało się stać od chwili narodzin.
Toto zaginął w błysku światła, a Agora diablica i cała jej armia została zniszczona, krusząc się na małe śrubki i sprężyny – serca, płuca i mózgi.
Po śmierci Toto, wielki zamek diablicy zamienił się w pył. Łzy Toto przemieniły się w przejrzysty potok, a wszystkie obumarłe drzewa i rośliny wróciły do życia, śpiewając i kwitnąć na jasno zielono. Na wietrze małe muszki latały i śpiewały piosenki w jasnym blasku światła słońca. Pewnego dnia Toto wróci – Anioł Wszechświata, strażnik sprawiedliwości.


Ptak w klatce zaczął ćwierkać słabym głosem, tak jakby chciał dołączyć się do tej opowieści. 

1 komentarz:

  1. Bardzo ciekawa, wyczerpująca temat recenzja. Jestem pod wrażeniem Twojej przenikliwości :) Ja jestem w trakcie lektury tej powieści i przyznaję, że na mnie również wywarła ona na mnie spore wrażenie.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...