Co też może zobaczyć ślepy doktor? Jak to się stało,
że jest niewidomy? (...) Zastanawiałam się, czy pan Jang zacisnął oczy w
trakcie swoich narodzin, ponieważ wiedział, że świat jest taki przerażający.
Świat
widziany oczami dziecka jest piękny, budzi w nim ciekawość i podziw.
Przynajmniej powinno tak być. Świat widziany oczami dziecka, które zostało
pozbawione normalnego dzieciństwa, jest zniekształcony. Dostrzega ono tylko
zdeformowane odbicia w krzywych zwierciadłach, biorąc je za jedyne i
prawidłowe objawy rzeczywistości. Przeczuwa jednak, że szczęściem w jego sytuacji byłoby zamknąć
oczy, zacisnąć mocno powieki i…
Mam na imię U-mi. „U” oznacza wszechświat, a „mi”
- piękna - jak się urodziłam, byłam najpiękniejszą dziewczynką we
wszechświecie. Mój brat ma na imię U-il - „U” tak samo oznacza wszechświat, a
„il” jeden. Nasza mama tak go nazwała, ponieważ miał stać się jedynym
najprzystojniejszym chłopcem na ziemi.
Życzenie matki nie spełniło się. Dzieci nie były wyjątkowe dla
nikogo poza nią. Nikt nie pochylił się nad nimi i nie wyciągnął do nich –
dobrowolnie - ręki, mogły liczyć tylko na siebie nawzajem. Dzieciństwo zostało
im odebrane i podeptane, a one - przedwcześnie dorosłe - zostały zmuszone do
walki o przetrwanie w świecie, którego nie rozumiały, według nieznanych im
reguł.
W efekcie rodzeństwo nie znalazło swojego miejsca na świecie - ani
fizycznego w realnym punkcie na mapie ani symbolicznego - w żadnym sercu. Nie
dano im możliwości przynależenia do „gdzieś” i do „kogoś”. Ten brak
spowodował, że ślepo przywiązały się do jedynej stałej postaci w ich życiu –
ojca. Ich matka bowiem zniknęła, odeszła. Nie wiemy czy uciekła przed
agresywnym mężem, czy ten ją zabił. Może nawet dokonał tego okrutnego czynu na
oczach dzieci, które wciąż metaforycznie pytają: Kto pomalował mamie twarz?
Kto sprawił, że jej dusza uleciała z ciała i nie mogła wrócić? i same sobie
odpowiadają: Ojciec uderzył mamę. Takie interpretowanie zjawisk ma swoje
źródło w starym przesądzie, według którego nocą dusza ulatuje z ciała. Jeżeli
pomaluje się twarz śpiącego, jego dusza go nie rozpozna i nie wróci do niego -
zostanie skazana na tułaczkę. A siniaki, opuchlizna i zaschnięta krew mogą
uczynić twarz nierozpoznawalną….
Prawdopodobnie podobny los spotkał niedoszłą
macochę rodzeństwa, która postanowiła uciec. Zanim jednak nowa kobieta
wkroczyła w życie dzieci, poniewierały się one po domach członków rodziny. Ci
zajmowali się nimi z wyraźną niechęcią, wpajając im nienajlepsze wzorce
postępowania. Dla każdego były obce, nieswoje, niepotrzebne i nic niewarte.
Przeszkadzały, nawet gdy były grzeczne, ponieważ ich obecność psuła plany na
najbliższe dni i miesiące, a co gorsza - lata...
Ale ja czułam, że nigdy tam nie wrócę. Wiedziałam,
że nigdy nie powraca się do tego samego miejsca. Tak było w przypadku domu
babci czy domu brata naszej matki. Nigdy tam nie wróciliśmy.
Niestety
dla dzieci, ale cudownie dla wujostwa, pewnego dnia pojawia się ich ojciec.
Zabiera swoje pociechy do nowego domu, który znajduje się niedaleko Seulu
(czytelnik ma jednak wrażenie, że te miejsca dzielą całe galaktyki). Tam ma się
nimi opiekować nowa mama (nowoczesna kobieta z miasta): młoda dziewczyna
zwabiona i w pewnym sensie więziona przez mężczyznę na zdziczałej prowincji.
Nie pasuje do warunków, w których przyszło jej mieszkać. Strach i brak
podstawowych wygód powoduje, że jej uroda zaczyna gasnąć pod maską smutku.
Postanawia więc uciec. Pozorna sielanka i „zabawa” w dom szybko dobiega końca.
Ojciec wyrusza w pościg za nią i opuszcza na długie miesiące swoje dzieci,
które muszą w tym czasie radzić sobie same. Możemy się tylko domyślać, że finał
historii nie był dla młodej kobiety zbyt szczęśliwy: U-mi przypuszcza, że to co trzymał
pewnej nocy w rękach jej ojciec, to garść włosów uciekinierki…
U-mi
przejmuje domowe obowiązki oraz opiekę nad bratem, wcielając się w rolę surowej
matki. Opiekuje się nim tak, jak opiekowano się nią: pięściami, krzykiem.
Przemoc jest jedyną formą wyrażania emocji, jaką zna. Bez względu na to jakie
chciałaby okazać uczucia: miłość, gniew, rozczarowanie, tęsknotę, troskę,
wsparcie itd. - robi to w taki sam sposób: utyskując i bijąc. Jak głęboko takie
zachowania są w niej zakorzenione, wychodzi na jaw, gdy zostaje wyznaczona do
opieki nad pluszową, klasową pandą. Jedyne co potrafi jej zaoferować, to krzyki
i kuksańce, a koniec końców rozprucie brzucha. Nawet we własnych wyobrażeniach,
U-mi potrafi tylko budzić w zazwyczaj przyjaźnie nastawionym i szczęśliwym
misiu ogromny strach.
Obudziłam się rano, umyłam twarz i zęby. Potem poszłam do szkoły.
Najpierw miałam zajęcia z gramatyki, potem matematyki, przyrody i wf-u…
Samotnym
dzieciom, a właściwie tylko U-mi, zostaje przydzielona opiekunka społeczna (a
U-il? Przecież dzieci jest dwoje, a chłopiec jest nawet młodszy). Z jej pomocy
jednak niewiele wynika. Na jej
prośbę dziewczynka zaczyna prowadzić dziennik, w którym ma zapisywać co jej się przytrafiło każdego dnia, swoje
spostrzeżenia i przemyślenia. Notatki U-mi ograniczają się jednak do wyliczania czynności i
kolejnych zajęć lekcyjnych, klasówek, ocen. Nie ma w tych zapiskach żadnych
emocji, osobistych przemyśleń, ani słowa o bracie czy ojcu, nic o sąsiadach. Spotkania z opiekunką ograniczają
się do pogaduszek przy lodach, dzięki którym kobieta utrzymuje dystans,
ponieważ wcale nie chce dotknąć istoty problemu, dowiedzieć się czegoś o życiu
U-mi. Cała jej pomoc jest powierzchowna, pozbawiona
rzeczywistego zaangażowania. Mimo to, dziewczynka zabiega o uwagę opiekunki, ponieważ tylko ta
jest dla niej miła i poświęca jej swój czas. Jednak, gdy wybiera się do
niej nieproszona, zostaje przyjęta niechętnie i wrogo. To zdarzenie powoduje,
że U-mi traci zaufanie, znów zostaje emocjonalnie odtrącona przez dorosłą
osobę. Odbiera jej to namiastkę poczucia bycia dla kogoś ważną.
Mentalność
Koreańczyków nie pozwala im mieszać się w sprawy innych ani obnosić się ze
swoimi uczuciami, problemami. Nawet dzieci bijąc się nigdy nie krzyczą, nikomu
nie narzucają się swoją obecnością, nigdy się na nic nie skarżą. Ta
zakorzeniona głęboko w tradycji bariera, może być powodem dla którego
pracownicy społeczni w Korei mają utrudnione zadanie. Z drugiej strony istnieje
obawa, że dzieci pokroju U-mi i U-ila już dawno zostały skreślone. Nikt nawet
nie próbuje udzielić im pomocy, zakładając, że i tak powielą losy swoich rodziców.
Dodatkowo mamy do czynienia z krajem w trakcie głębokich przemian politycznych
i społecznych. To na pewno nie ułatwia pracy ani nie sprzyja znormalizowaniu
przepisów i skutecznemu wprowadzeniu ich w życie. Na szczęście pisarka nie daje
jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o przyszłość dziewczynki, zakończenie
pozostawia otwarte. Nie zamyka jej losów w kilku słowach, dając jej w ten
sposób szansę, a czytelnikowi nadzieję.
Myślę siostro, że ojciec chciał nas się pozbyć. Pamiętasz, uderzył
mamę, a potem wyrzucił mnie, małe dziecko, przez okno sklepu z trzeciego
piętra. Przetrwałem jednak, ponieważ umiem latać. Gdybym upadł na ziemię,
umarłbym. Wtedy już to wiedziałem.
Chłopcem
nikt się nie interesował, jedynie siostra, która nie mogła udźwignąć brzemienia
odpowiedzialności. Los u U-ila, żarliwego fana bajki o Chłopcu - Robocie,
jest więc przesądzony: wrażliwy i delikatny, wychudzony i drobniutki, zostaje
zwerbowany przez grupę bezdomnych dzieciaków. Zaczyna palić papierosy, robi
sobie tatuaż, ma również wziąć udział we włamaniu. W wyniku choroby, która
zżera jego umęczone ciało - umiera. Scena śmierci chłopca zostaje przedstawiona
symbolicznie poprzez śmierć Toto-Robota. Dla U-mi jest to kolejny, wielki cios,
który otrzymuje od życia.
Nikt ich nie odwiedzał. Nawet promyk światła przedostający się
przez szczeliny w drzwiach czy odgłosy dochodzące z ich pokoju – wszystko to
wydawało się podejrzane.
Oprócz opiekunki w powieści pojawiają się i inni dorośli:
sąsiedzi. Mimo, iż żyją stłoczeni jeden obok drugiego, pozostają sobie obcy,
tylko raz udaje im się zbudować więź: wszyscy jednoczą się podczas sadzenia
słoneczników - symbolu słońca i nadchodzącej nadziei. Poza tym wydarzeniem,
każdy żyje sam dla siebie i ze swoimi tajemnicami - ma swoje problemy, które chowa za sztucznymi
uśmiechami, tworząc świat pełen niechcianych dźwięków. Wszyscy grają w swoje
gry: są nieufni, nieszczęśliwi, kpiący. Dla dzieci
intencje dorosłych nie są jasne ani oczywiste.
Jedyne, co może zrobić U-mi to czujnie obserwować ich świat. Nic dobrego z tego
jednak nie wynika: bezkrytycznie przyjmuje to, co zostaje jej dane, nie wie, że
prawdziwe intencje często pozostają ukryte pod pozorami. W efekcie zostaje
zachwiana jej emocjonalna budowa,
„uszkodzona” w ten sposób dziewczynka, nie potrafi trafnie ocenić co
jest dobre, a co złe. Nie umie kierować się współczuciem (a czy jej je
ktoś kiedyś okazał?) np. skazuje na śmierć ciężarną sukę i jej młode (za namową
i ku uciesze zachłannych sąsiadów). Rodzeństwo szukając akceptacji z czasem
zaczyna zachowywać się tak samo jak dorośli, przyjmuje ich reguły i próbuje
chronić siebie na wzajem, na oślep, bez empatii dla reszty świata.
Nudziło nam się bez telewizora. Od tej pory
chodziliśmy do sklepu ze sprzętem elektrycznym, ponieważ tam mogliśmy oglądać
wielki telewizor na wystawie.
Metropolia
- Seul – tętniące życiem miasto jest gdzieś niedaleko. To po prostu nie do
uwierzenia. Bohaterowie obracają się w pyle, dziczy, w zaścianku wszechświata,
miejscu zapomnianym przez bogów. Żyją jakby w świecie z dala od cywilizacji.
Gdyby nie obecność: telewizora, telefonu, Toto-Robota, windy w wieżowcu,
symbolizujących przemiany - farbowanych blond włosów, nigdy nie uwierzyłabym,
że akcja powieści rozgrywa się w latach dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku.
Informacja dokładnie lokująca akcję w czasie, dotyczy daty urodzenia U-mi – to
rok naznaczony katastrofą samolotową – 1983! Wiemy więc, że akcja powieści,
głównie, rozgrywa się w 1995 roku. Wiemy, ale jakoś nie możemy dać temu wiary…
Poza
tym czas w utworze i czas życia bohaterów jest odmierzany rytmem pór roku. Nie
ma kalendarza: tylko jesień zamienia się w zimę, a wiosna w lato...Pomimo
postępu i obecności technicznych nowinek, życiem ludzi, którzy otaczają dzieci,
wciąż rządzą przedziwne, ludowe mądrości. Mianowicie: podczas snu dusza ulatuje
z ciała, wiatr można przechytrzyć jedząc kacze jaja maczane w chłopięcym moczu,
gdy kogoś ugryzie pies, należy na ranę położyć spaloną sierść winowajcy i zjeść
jego mięso. Pojawiają się również inne przestrogi i recepty, które nadają
rzeczywistości bohaterów magicznego charakteru. Magia ta jednak nie jest dobra,
to niebezpieczne czary pochłaniające umysły i serca dzieci.
Kobieta stojąca przede mną zamazała się w mojej pamięci. Nie
mogłam odróżnić jej twarzy od wycinanych z kalendarzy i zdjęć, które dawno temu
zakopaliśmy w ziemi.
Twórczość
pisarki bogata jest w symbole. Nie mogło zabraknąć ich również w tej powieści.
U-mi nie dostrzega w żadnym lustrze swojego prawdziwego odbicia - jest
symbolicznie wycięta, jak twarze kobiet z fotografii i gazet, które zakopywała
z bratem w ziemi. Dziewczynka jest skazana na zapadanie się w niepamięć. Nie
potrafi rozpoznać swojej twarzy, jakby podświadomie karała samą siebie, za to,
że nie pamięta twarzy matki. Twarz U-mi zaciera się tak samo, jak twarz jej
rodzicielki i twarze innych obecnych w jej życiu kobiet – niby-opiekunek.
Lustro symbolizuje świadome "ja" i jego nieświadome odbicie. Dziewczynka nie ma
odbicia, jest więc niekompletna, szczątkowa. Usilnie wypiera samą siebie, jak i
swoje wspomnienia – zniekształcając przy okazji swoją tożsamość: nie jest tym
kim jest, nie jest dziewczynką z własnych wspomnień. Nie bez znaczenia
pozostaje także fakt, że jej dziecięce ciało wieńczy stara twarz. Lustro
symbolizuje bowiem również kobiecość. Dziewczynka nie widzi się w lustrze,
również dlatego, że nie akceptuje swojej zbyt wcześnie obudzonej, wymuszonej
kobiecości. Znaczenie podeptanego słonecznika, który zerwany przedwcześnie
został porzucony przy jej łóżku, jest aż nazbyt czytelne.
Wieczorne wiatry kradną sny każdej śpiącej istocie i rozpraszają
je dookoła. Kiedy gaśnie światło, wszystkie dźwięki, które wstrzymywały oddech
podczas dnia, powracają do życia i zamieniają się w strasznego ptaka, który
budzi się pod czarną narzutą w pustym pokoju pana Lee. Zza ściany dochodzą
pomrukiwania i szloch.
Dzieci
skazane na codzienną walkę, nie mają czasu na marzenia. Nawet, jeśli te się
pojawiają, są dla nich niezauważalne. Marzenia U-mi przychodzą do niej w formie
– niepokojących – snów. Według psychoanalizy ptak oznacza osobę śniącą: czyli w
tym wypadku tytułowym ptakiem jest sama U-mi.
Ptak
zamknięty w klatce to jednak głównie symbol zniewolenia (również zniewolenie
osoby śniącej). Każdy bohater książki jest w pewnym sensie zamknięty: U-mi w cierpieniu,
jej ojciec w agresji, Yun-sook w skorupie swego ciała, a jej mąż w nieszczęściu
i nadziei, para z fabryki w lęku przed homofobią itd. Ptak w klatce to również
symbol duszy: uwięzionej i takiej, która zgubiła drogę do swego ciała. Może
ptak pana Lee to dusza matki rodzeństwa? To tłumaczyłoby ciągły płacz i krzyk
mieszkanki klatki.
Skrzydlaty
mieszkaniec klatki może oznaczać również – w skali makro - Koreę w trakcie
przemian, kraj, który wyzwala się z cienia własnej historii.
Ptak
żyje gdzieś na granicy nieba i ziemi, nie należy ani do jednego ani do drugiego
świata. Podobnie nieuchwytny wiatr. Oba te symbole w pewien sposób naznaczają
życie bohaterów. Wiatr pojawia się tak, jak złowroga przepowiednia babci –
symbolizując niestałość i marność świata. Nie ma w tej baśniopowieści elementów
naddanych, niepotrzebnych - ptak, klatka, wiatr, lustro – wszystkie one się
zazębiają i uzupełniają.
W drodze znów powrotnej przechodzimy przez tory. Kładziemy się na
ziemi, ostrożnie przyciskamy uszy do szyn i nasłuchujemy, czy nadjeżdża pociąg.
Szyny boją się pociągów i trzęsą się wibrując.
Bohaterowie
powieści są stłoczeni, przytłoczeni i zgnębieni. Okazuje się, że bieda nie
powoduje, iż ludzie stają się lepsi, wręcz przeciwnie, może wydobyć z nich
najgorsze instynkty. Tutaj rodzice zjadają własne dzieci - oczywiście w
przenośni - nie chronią ich, pozwalają na to, by świat je krzywdził.
Postacie
w powieści nie są nakreślone czułostkowo, ale z wyraźnym uczuciem. Na początku
nie przepadałam za U-mi, dziewczynka budziła we mnie niechęć. Wydaje mi się, że
to celowy zabieg, który pokazuje jak łatwo odwrócić się od osoby skrzywdzonej
przez życie, która nie rozumie, dlaczego postępuje niewłaściwie. Pisarka
przedstawia nam skrajnie różne elementy jej psychiki. Ogarniający ją dojmujący
smutek, którego źródła nie potrafi zlokalizować ani nazwać, a także
pochłaniający ją świat przemocy, który kształtuje ją na swoje podobieństwo w
tym odrealnionym - aczkolwiek do bólu realnym – świecie.
Mówi się, że wiatr dotyka serca drzew w taki sam sposób, jak
piosenka dotyka serc ludzi.
Sposób
obrazowania w powieści jest bardzo poetycki – mimo zawartej w nim okrutnej
tematyki. Liryczność istnienia zostaje przedstawiona na przemian z ostrym
konturem rzeczywistości, który bezlitośnie podcina skrzydła bohaterom.
Atmosferę mglistej ulotności wypełniają i dopełniają senne wizje i widziadła.
Mistrzostwo Oh Jeonghui polega na tym, że pomimo szorstkiej tematyki powieść
pozostaje baśniowa. To historia Jasia i Małgosi, którzy nigdy nie odnajdą drogi
do domu. Bohaterowie bajek zazwyczaj, w trakcie swych wędrówek, spotykają
różnych magicznych pomocników: dostają od nich zaklęcia, wskazówki i przydatne
przedmioty. Ci, którzy wydawali się być magicznymi pomocnikami
U-mi i U-ila, okazują się nie tylko źli, ale i tak samo zagubieni, jak
bohaterowie. Z ich pomocy nic dobrego nie wynika. Te swoiste odwrócenie
przedstawia smutną i surową prawdę o świecie, którą może pojąć nawet dziecko.
Promienie słoneczne są ciepłe, a lód zimny. Ja jestem duża, a U-il
jest mały. Wszystko na świecie jest albo miękkie albo twarde, czarne lub białe,
czerwone lub żółte…W dzień jest jasno, a w nocy ciemno. Ale wciąż jest wiele
pojęć, których nie mogę sobie wytłumaczyć, jak na przykład zamazany i
niewyraźny czas po zachodzie słońca, ale przed nocą. Istnieją pewne rzeczy,
które wypełniają przestrzeń między niebem a ziemią i które zawsze mnie tak
mocno nękają, że nie mogę oddychać. Nie umiem ich nazwać ani wskazać różnicy
między nimi.
Subtelna,
surowa okładka jest jak świat dziewczynki: biało-czarna (co ciekawe, także
kontrastem samym w sobie, jest sposób snucia opowieści przez U-mi i jej sposób
prowadzenia dziennika). Pod koniec powieści wkradło
się trochę literówek, które mogą doprowadzić do mylenia postaci np. Jung
zamiast Jang. Pochłonięty lekturą czytelnik może ich nie zauważyć, nie są bowiem zbyt rażące.
Patrz prosto w słońce. Nie mruż oczu.
Mimo dosyć wyraźnego osadzenia w realiach Korei Południowej,
książka ma wydźwięk uniwersalny. W każdym zakątku świata los krzywdzonych
dzieci jest podobny i nie da się przechodzić obok niego obojętnie. Rodzi to wewnętrzny
sprzeciw i chęć zapobiegania takim emocjonalnym uszkodzeniom, psychicznym
deformacjom, które wynikają z dorastania w patologicznych relacjach. Dlatego ta
niełatwa lektura, na przemian odrzuca i przyciąga czytelnika. Rozchwianie, które mu
funduje zapamięta on na długo.
Czytliwość: 4/6
Wydanie: 5/6
Okładka: 6/6
Ogólnie: 6/6
Autor: Oh
Jeonghui
Tytuł: Ptak
Tytuł w
oryginale:
Tłumaczenie: Marzena
Stefańska
Wydawnictwo:
Kwiaty Orientu
Wydanie: I
Rok wydania:
2010
Okładka: miękka
Ilość stron:
133
Cena z
okładki: 26,00
Fragment:
Agora
Diablica użyła każdego możliwie chytrego, złośliwego, ponurego, złowróżbnego
podstępu, żeby zgładzić Toto, ale w końcu zostaje powalona przez magiczny miecz
bohatera. Niestety radość ze zwycięstwa jest krótka – Toto zaraz potem umiera.
Był tak smutny, że musi zabrać uratowaną piękną Lele z powrotem na ziemię, że
zaczął płakać. Rozpłakał się i umarł, tak jak miało się stać od chwili
narodzin.
Toto zaginął
w błysku światła, a Agora diablica i cała jej armia została zniszczona, krusząc
się na małe śrubki i sprężyny – serca, płuca i mózgi.
Po śmierci
Toto, wielki zamek diablicy zamienił się w pył. Łzy Toto przemieniły się w
przejrzysty potok, a wszystkie obumarłe drzewa i rośliny wróciły do życia,
śpiewając i kwitnąć na jasno zielono. Na wietrze małe muszki latały i śpiewały
piosenki w jasnym blasku światła słońca. Pewnego dnia Toto wróci – Anioł
Wszechświata, strażnik sprawiedliwości.
Ptak w
klatce zaczął ćwierkać słabym głosem, tak jakby chciał dołączyć się do tej
opowieści.
Bardzo ciekawa, wyczerpująca temat recenzja. Jestem pod wrażeniem Twojej przenikliwości :) Ja jestem w trakcie lektury tej powieści i przyznaję, że na mnie również wywarła ona na mnie spore wrażenie.
OdpowiedzUsuń