Dawno, dawno temu, czyli w zamierzchłej przeszłości, jakieś dwa miliony lat temu, człowiek był istotą roślinożerną*. By zapewnić sobie tyle sił i energii, co mięsożerca nasz pra - dwa miliony - dziadek musiał zdobywać więcej pożywienia, na co tracił niepomiernie dużo czasu. Z przyczyn techniczno - ekonomicznych ewoluowaliśmy w mięsożerców. I nie byłoby w tym nic zdrożnego, gdyby nie to, że w pewnym momencie zaczęło brakować tej mięsnej ambrozji. Wyżywić rodzinę i przetrwać mógł tylko ten, kto był zdolny zabić i zjeść drugiego człowieka. Bo mięcho, to mięcho...
Ta chęć zabijania, która była ówczesnym być albo nie być, wiązała się silnie z "układem nagrody". Przeżywali Ci, którzy zdolni byli do odczuwania przyjemności ze zdobycia pokarmu, czyli z dokonania mordu, nawet na pobratymcu. Oni mieli lepszą motywację i orientację na sukces. Przetrwali więc tylko najsilniejsi. Czy coś się w ogóle zmieniło? Zachowania antyspołeczne (morderstwo, gwałt, tortury) są powszechnie piętnowane i obwarowane różnorodnymi przepisami, nie oznacza to jednak, że przestały istnieć, oznacza raczej, że prężnie działa "układ kary". Zostały więc tylko przytłumione i przemodelowne. "Układ nagrody" i "chęć zabijania" przeniosły się w inne konteksty, w których nadal są nietykalne. Tam, gdzie są "bezkarne" pokazują na co je stać. Nie zmieniło się więc nic.
Wegetarianizm, rozumiany jako "niejedzenie mięsa" nie jest więc tak niezgodny z ludzką naturą, jakby mogło nam się wydawać. Niestety z biologicznego punktu widzenia, nasze organizmy podobno już nie są do takiego funkcjonowania przystosowane. Są jednak ludzie nie odczuwający najmniejszej potrzeby spożywania tego typu pokarmu. Niektórzy naukowcy upierają się, że zależy to od grupy krwi. Jeśli ktoś ma A1B RH+ - i ma też tak jak ja niechęć do mięcha - niech da znać, sprawdzimy tę teorię.
W kontekście wegetarianizmu, należy raczej zastanowić się nad tym, czy można wyróżnić pojęcie Wegetarianizmu Mentalnego, takiego rozumianego symbolicznie. Czy świadczyłby on jednak - tak ja dwa miliony lat temu - o słabości i nieprzystosowaniu? Skazywałby daną jednostkę na porażkę w świecie, w którym nadal wygrywa najsilniejszy i najbardziej bezwzględny (psychicznie czy fizycznie na jedno wychodzi)? A może świat zmienił się już na tyle, że przygoda z mięsożernością jest już bliska końca. A my zatoczyliśmy koło od roślinożerności sensu stricto ku roślinożernej osobowości?
Jak na razie głównie należy skupić się na tym - czy nam się to podoba, czy nie -, że: jesteśmy potomkami kanibali. Mamy więc więcej wspólnego z przerażającą bestią, niż nam się wydaje i niż byśmy chcieli. Dajmy ewolucji jeszcze kilka tysięcy lat, może delikatnością i uprzejmością będzie się kiedyś podbijało świat? Oby w przyszłości to one skuteczniej pobudzały ośrodki nagrody, i oby lęk przed karą przestał być silniejszym motorem (hamulcem) naszych działań.
*Teoria Thomasa Elberta zaczerpnięta z: Bestia. Dlaczego zło nas fascynuje? Borwin Bandelow