22 lipca 2014

Od SZCZAWIU po MIÓD i to przez MALINY /Dziki szczaw - Agnieszka Gil/

Tak mniej więcej wyglądała moja przygoda z powieścią spod znaku wakacyjnej sielanki, kurzu, pyłu, niemiłosiernego upału i ptasich awantur.

Uwielbiam książki, które przenoszą mnie w czasie. A tutaj od pierwszego zdania rzucono mnie w kocioł wakacyjnej wyprawy na wieś. Tak, to zawsze była WYPRAWA. Nie wyjazd, nie wycieczka, nie podroż z punktu A do B, tylko właśnie WYPRAWA. Od pierwszej strony wiedziałam już, że będę Dziki szczaw czytała przez pryzmat własnych wspomnień. Mój umysł będzie podsyłał mi zapamiętane obrazy, przepuszczające je przez filtr książki. Nie pomyliłam się: zachwycałam się wspomnieniem prawdziwego wiejskiego odpustu (kto nigdy nie był niech żałuje!),  harcami na łące, czy w polu (nieszczególnie mi przykro z powodu wyjedzonego groszku) i obżarstwem w sadach, przypomniał mi się zapach mleka prosto od krowy (dojonej ręcznie!)… i woda prosto ze studni. Tak , ta miała zupełnie inny smak, próżno go dziś szukam… Z rozrzewnieniem czytałam fragmenty o remizie strażackiej, wiejskim sklepiku, zardzewiałych znakach drogowych, zagubionych na dróżkach widmach. Miejsce w którym rozgrywa się akcja powieści, to jedno z tych zakątków, gdzie przejeżdżające auto staje się wydarzeniem na miarę lądowania UFO. Mam egoistyczną nadzieję, że są jeszcze takie  miejsca, w których czas się zatrzymał. Kto by za tym nie tęsknił??


Cóż może być lepszego, na upalne popołudnie, od klasycznej młodzieżówki? Klasycznej – nie przesiąkniętej przedwczesnym rozseksualizowaniem - takiej w stylu Musierowicz, Siesickiej i Szymeczko. Z treści wyłania nam się obraz nastolatków nieskażonych współczesnym wirusem pośpiechu. U Gil piszą nawet listy! I to papierowe!!! Czy młodzież jeszcze taka naprawdę jest? Mam nadzieję, że chociaż część tak. Bo, jak czytam o seks-obozach wakacyjnych, to cieszę się, że wychowywałam się w innych czasach. Kiedy to, ktoś komuś co najwyżej „skradł całusa” –  wiem, zaleciało muzeum. Mimo wszystko uważam, że dzieciństwo powinno zostać dzieciństwem, na sprawy dorosłych zostaje potem cała wieczność i jeszcze się zdążą przejeść…  Wielu treść książki wyda się nieco naiwna. Jak dla mnie jest to jeden z atutów tej powieści – przyda się bowiem czasem oderwanie od brutalnej rzeczywistości.

Agnieszka Gil zabiera czytelnika do, rozpływającej się w lipcowym upale, małej wioski nad Pilicą. To miejsce, w którym Dorota wraz z dorastającą córką Łucją dawno nie były, powrót w znajome okolice, cieszy je więc tym bardziej. Tutaj, z dala od wielkomiejskiego tłumu i gwaru, samotnie chodzi się po polach, lasach, ma się ściorane kolana, kąpie się w rzece - nikt nie umiera się z tego powodu i nikt nie wzywa służb mundurowych, by odebrać rodzicom dzieci (wiecie do czego piję: TUTAJ). W takich oto okolicznościach przyrody, Dorota zderza się z przeszłością, a Łucja poznaje Mirka (taki, modny w literaturze młodzieżowej, bad boy)  i Sławka (typowy – ale niegroźny - czarny charakter, skrojony na miarę snującej się w ukropie akcji). Stajemy się świadkami rodzących się pierwszych uczuć, takich przyprawiających o zawrót głowy i drżenie serducha. Co za tym idzie, z tą sielanką w tle, rozgrywają się pierwsze utarczki, nieporozumienia. Trochę trudno  się młodym  dogadać, gdy przedzierają się przez różnice – można nawet zaryzykować stwierdzenie – kulturowe. Na przeszkodzie stają też ambicje rodziców...

Zarysowany wyraźnie w treści wiejsko-miejski konflikt, wynika z kompleksów, które naznaczają bohaterów (właściwie bohatera – Mirka). W książce zostało to dobitnie wyrażone prostym „świńskim” porównaniem: co dla jednych jest codziennością, dla drugich stanowi egzotyczną atrakcję. Nie umkniemy temu, środowisko głównie nas kształtuje. Dodatkowo na nasz los mają wpływ rodzice: ich przeróżne style okazywania miłości rodzicielskiej i sposoby wychowywania. Tak docieramy do głębszej prawdy: ludzie niby wszędzie są tacy sami, ale w różnych miejscach mają różne priorytety, różne rzeczy  wiedzą i widzą. I to jest właśnie drugie dno tej powieści - zachwyt różnorodnością i otwarcie  na nią serca. Bo nikt nie jest gorszy ani lepszy, to, że się różnimy jest właśnie piękne. Autorka pozostawia jednak czytelnika z pytaniem: czy ze zderzenia takich dwóch światów może wyjść coś dobrego? Cenić kogoś za odmienność, to jedna kwestia, a spędzić z nim życie, to już inna para kaloszy…

Nie wiem, czy młodzi bohaterowie unikną losu swoich rodziców. Mirek, tak dalece daje się opanować poczuciu rozżalenia, że nie walczy o Łucję. Ślepo podąża śladami ojca, który przecież pragnie, by syn miał inne życie niż on. Będzie miał siłę, by wytrwale dążyć za marzeniem? Czy korespondencja się urwie, czeka ich taki koniec, jak Dorotę i Irka? Autorka nie przesądza. Otwarte zakończenie daje bohaterom możliwość zmiany losu. Bo to jednak pogodna książka. Z drugim dnem, ale pogodna. Dająca nadzieję na wyjście z impasu.

Szczaw – tak kwaśny, że unikają go nawet krowy - jest szeroko wykorzystywany w ziołolecznictwie. W książce wzmianka o nim następuje około setnej strony. I to wszystko. Zastanawia więc jego obecność w tytule. Znaczenie symboliczne nie pozostawia jednak wątpliwości. Każdy z nas jest takim szczawiem i jest nim też Mirek: kwaśny, nieokiełznany. Chłopak ma w sobie wiele wartości, trzeba je jednak odkryć i nadać im „kształtu”. Stwierdzenie, że Mirek transformuje się ze szczawiu w miód jest daleko idącą interpretacją. Mnie się jednak podoba. 

Wielogłosową, leniwą fabułę, dopełniają plastyczne opisy przyrody. Dbałość o szczegóły i detale, oddziaływające na wszystkie moje zmysły spowodowały, że i mnie zasychało w gardle i spodziewałam się usłyszeć chrzęst suchej ściółki pod stopami, gdy wstanę z kanapy. Bardzo podobał mi się również motyw helskiego fokarium. Pamiętam historię foki Krysi, która padła, przez ludzką głupotę -wrzucanie „na szczęście” monet do basenu. Zdjęcia były wstrząsające.. Żarty sytuacyjne, lekkie piórko i zgrabny język sprawiają, że ta intensywna, pachnąca i barwna lektura jest idealna na wakacje. Śmiem twierdzić, że autorka opisała to, co dobrze zna. Jej historia jest poniekąd zbudowana przez rzeczywistość, lekko przyprószoną twórczym zamysłem.

Powieść  Dziki szczaw mogłam przeczytać dzięki uprzejmości autorki. 

Czytliwość: 6/6
Wydanie: 6/6
Okładka 4/6
Ogólnie: 5/6

Autor: Agnieszka Gil
Tytuł: Dziki szczaw
Wydawnictwo: TELBIT
Rok wydania: 2008
Wydanie: I
Okładka: miękka
Ilość stron: 200
Cena z okładki: 27,00 zł

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...