Zgrabny
ukłon w stronę czytelnictwa i czytelników wszelakich. Autor nie oszczędzał się w wypisywaniu pochwał dla świata literatury.
Dzięki książkom poznajemy przecież nieznane nam aspekty ludzkiej duszy, uwrażliwiamy
się na świat. Pełne namiętności słowa pisarza mile połechcą czytelników, i
tylko czytelników. Bo prawda jest taka, że to takie: „o molach, dla moli”. Każdy, kto kocha czytać zrozumie zapędy królowej. Ci, którzy nie sięgają po książki i po tę
lekturę nie sięgną, więc nadal nie pojmą, nie dotkną…
Pewnego dnia nasza bohaterka trafia na obwoźną bibliotekę i poznaje Normana. Te dwa pozornie nic nieznaczące wydarzenia, wywracają jej życie do góry nogami. A zmiana w życiu tak ważnej persony, nie pozostaje bez wpływu na poddanych i otoczenie. Królowa uzależniona od czytania zaniedbuje swój skrupulatnie budowany wizerunek. Ten oczywiście, powinien być ściśle związany z zasadami etykiety, a nie prawdziwą tożsamością głowy państwa. Meetingi, konwenanse, uroczystości – to wszystko staje się niczym wobec światów, które odkrywa. Broniąc swojej pasji, ta mistrzyni riposty i szermierki słownej, nie jednemu zachodzi za skórę. Nagła spontaniczność budzi niepokój na dworze. Poddani zaczynają snuć intrygi, by usunąć Normana z życia monarchini i położyć kres jej fanaberiom. Zaskakujące zakończenie książki, w którym dokonuje ona podsumowania swojego panowania, ma gorzki smak. I więcej nie zdradzę.
Powieść
Bennetta to zgrabna, lekka i z żartobliwym (ale bardzo wysmakowanym) dystansem do władzy, napisana książka. Chociaż główną bohaterką pozostaje „Jej Królewska Mość”,
książka nie pretenduje do roli biografii, ani powieści historycznej. To fikcja
literacka z wplecionymi w tle znakami historii, a nie sama lekcja historii. Scenki zza pałacowych murów nasączone są
pogodnym humorem, dzięki temu sztywność i sformalizowane etykietą dworskie gry, tracą na wymowie.
Okazuje się, że życie królowej to nie słodkie „nic nierobienie”, to nadmiar
obowiązków, których wykonywanie z perspektywy czasu nic nie znaczy. Dla własnych poddanych jest figurą, która powinna robić, to co do niej należy, a nie zastanawiać się, myśleć...
Czytała bezplanowo, jedna książka prowadziła ją do następnej, przy czym
najczęściej czytała dwie albo trzy naraz. Kolejnym krokiem było wprowadzenie
zwyczaju notowania podczas lektury; odtąd już zawsze czytała z ołówkiem w ręce,
nie po to, żeby robić notatki z treści, ale żeby po prostu przepisywać
fragmenty, które ją szczególnie poruszyły.
W usta tej fikcyjnej (podkreślam),
literackiej postaci, jaką jest władczyni, Bennett włożył nie tylko swoje
przemyślenia. Przemycił opinie i zamysły Brytyjczyków. Wypowiadając się w imieniu
królowej na temat pełnionej przez nią funkcji w życiu, etykiety i
powściągliwości, zrobił to także bardzo realistycznie. Sprawił, że królowa jest "swojska". Dlatego lubimy tę postać i
współczujemy jej. W książce oberwało się pisarzom, za to że myślą, iż to oni robią
łaskę czytelnikom, a nie odwrotnie. Odnajdujemy w tej powieści również CZAS - i to czas spod znaku Prousta, którym można, jak wytrychem otworzyć dodatkowe znacznie powieści. Biorąc pod uwagę, co wspólnego mają Norman i Bennett, można pokusić się także o dodatkową interpretację utworu. Pozostawiam tę kwestię dla dociekliwych.
Cały urok czytania, myślała, tkwił w pewnej obojętności książkowej
materii: literatura ma w sobie coś wyniosłego. Książki nie zabiegają o
czytelnika, jest im obojętne, kto je czyta. Dla nich wszyscy czytelnicy są
równi, nie wyłączając jej samej. Książki budują demokratyczną wspólnotę…
Co ma wspólnego każdy z nas i monarchini z Wielkiej Brytanii?
Wspólny jest dla nas świat książek, w którym wszyscy jesteśmy równi. Czytelniczka znakomita robi na nas spore wrażenie poniekąd dlatego, że każdy czytający odbiera ją
bardzo osobiście. W postaci królowej (domyślamy się, że chodzi o Elżbietę II) każdy
z nas widzi siebie! Ona jest everymolem, uniwersalną prawdą o czytaniu. Któż z
NAS, jej podobnych, nie bywa nieobecny, zamyślony…? I jeśli już tak na to
patrzeć, ukazał się znów „brutalny” brak zrozumienia otoczenia dla - uznawanej
przecież tak grubiańsko za egoistyczną, bierną i bezproduktywną - pasji dla
samotników. Mimo to lektura jest też budująca: pokazuje, jak przypadek może
przewartościować nasze życie. I, że nigdy, powtarzam NIGDY, nie jest za późno
na nowy początek, na odkrycie swojej pasji i fascynującą transformację.
Symboliczne: „Nie mam głosu”, powtarzane przez bohaterkę – można zagłuszyć
krzykiem wolności. I tego wszystkim życzę.
Okładka stanowi swoistą grę z tekstem. Widzimy na niej
charakterystyczne białe rękawiczki, które dzierżą książkę, i to tę, którą mamy zamiar
zaraz przeczytać! - pomysł przedni. Mimo, iż kolorystyka jest stonowana, jak na powściągliwą
klasę jej bohaterów przystało, to „oczko zostało puszczone”. Niesamowita
lekkość pióra pisarza sprawia, że tę mikropowieść dosłownie się połyka.
Tę przyjemną, aczkolwiek nie bezrefleksyjną lekturę, z całą pewnością warto polecić. Tak od mola dla moli.
Tę przyjemną, aczkolwiek nie bezrefleksyjną lekturę, z całą pewnością warto polecić. Tak od mola dla moli.
Czytliwość:
6/6
Wydanie:
5/6
Okładka:
4/6
Ogólnie:
5/6
Autor: Alan Bennett
Tytuł: Czytelniczka znakomita
Tłumaczenie: Ewa Rajewska
Wydawnictwo: Media Rodzina
Rok wydania: 2009
Wydanie: I
Okładka: twarda
Ilość stron: 112
Cena z okładki: 25,00 zł
Fragment:
…zapoznanie się ze streszczeniem
to nie samodzielne czytanie. To jego dokładne przeciwieństwo. Streszczenie musi
być lapidarne, rzeczowe i na temat. Czytanie jest nieuporządkowane, nielinearne
i niezmiennie nęcące. Streszczenie podsumowuje pewien temat, lektura go
otwiera.
Czytałam i pochłonęłam ją w zasadzie w dwie godzinki. Wiele razy się uśmiałam, jednak to prawda - "Czytelniczka znakomita" tematyką jest bliska każdemu czytelnikowi. :)
OdpowiedzUsuń