Wbrew temu co słyszałam, niebezpiecznie nieudolni zapaleńcy, podcinający
sobie żyły na prawo i lewo, nie są bohaterami tej powieści eksperymentalnej. Nie mam pojęcia skąd ta opinia. Ktoś chyba zaprzestał lektury na okładce i
postanowił zniesławić koreańskiego pisarza pro
forma. Nie jest to również, co chciałabym bardzo mocno podkreślić, powieść
o eutanazji. A więc o czym, warto by zapytać? A, o: życiu, śmierci,
samobójstwie, sztuce...po prostu o człowieku - zagubionym w labiryncie pełnym
ślepych uliczek.
Ja, on, nikt
W tej książce nie ma głównego bohatera. Jest tylko życie, które kończy się
śmiercią lub trwa nadal. Kim wspomaga czytelnika w lekturze: daje mu
postać Narratora. Ten swoisty punkt zaczepienia, wysuwa się na pierwszy plan,
zostawiając w tyle resztę bohaterów. To mężczyzna bez imienia i twarzy. Ktoś,
kto nas nieustannie intryguje i pozostaje nierozwikłaną zagadką do samego
końca. Czy to człowiek z oryginalnym pomysłem na życie i karierę zawodową, taki "przewodnik
ku śmierci"? Cóż, popyt nakręca podaż. Skoro znajdują się „klienci” na taką
usługę, to oznacza, że i taki usługodawca jest potrzebny. Czy może to pisarz, w
oryginalny, niemal detektywistyczny sposób zdobywający materiały? A może to
sama Śmierć w uwspółcześnionym wydaniu? Trzeba przyznać, że obraz niepozornej
Śmierci w rękawiczkach i z prezerwatywą, czekającej pod drzwiami, aż ktoś
wyzionie ducha jest groteskowy. Dzięki takiemu obrazowaniu autor przełamuje
ciężką atmosferę i patos towarzyszące bohaterom w ich ostatniej drodze. Do
głowy przyszło mi jeszcze, że mamy do czynienia z Człowiekiem-Śmiercią, swoistym Demonem. W tej
powieści mamy zaszczyt obserwować tylko Śmierć Samobójców, inne - zajmujące się
nieszczęśliwymi wypadkami, przewlekłymi chorobami itp. - nie zostały nam
przedstawione. To najwyraźniej bohaterowie zupełnie innych historii.
Każda z prób interpretacji postaci Narratora,
i wrzucenia go w zrozumiałe dla nas ramy, jest na swój sposób przekonująca. Najbardziej podoba mi się analizowanie treści poprzez pryzmat Człowieka –
Śmierci. Kogoś z pogranicza, obdarzonego unikatowym zmysłem – dostrzegania dojrzewającej
w człowieku Śmierci - i umiejętnością uwalniania kresu z ludzkich wnętrz. Wypuszcza
ją - piękną, jak motyl, wyfruwającą z martwego
już kokonu. Znamienne jest to, że Narrator nikogo do niczego nie zmusza, nie
nakłania, nie zastawia sideł - pomaga tylko zrozumieć tłumioną potrzebę. Gdy
ktoś nie jest zainteresowany/gotowy lub zmienia zdanie - po prostu odchodzi i
daje spokój. Nie musi się śpieszyć, nikt przecież przed umieraniem – takim czy innym - nie ucieknie.
Evviva
l’arte
Jako Narrator, tajemniczy mężczyzna,
przerzuca nas od wspomnienia do wspomnienia, od sceny do sceny, pokazując, że
życie składa się ze skrawków chwil, i dopiero one tworzą węzeł życia. Sensem jego życia (a może tylko istnienia?), jego zbiorem chwil jest pogoń
za sztuką. Sztuka stanowi jego wielką pasję, dlatego, że jest nieosiągalną,
nieśmiertelną tęsknotą i jego przeciwieństwem. Ten człowiek sztuki, zarażający
przemijaniem, sięga nawet po kicz, by dotknąć namiastki wieczności. „Hoduje” bowiem
sztuczne kwiaty: nieżywe, więc niemogące umrzeć – wieczne, czyli będące poza
jego mocą...
Sztuka w tej powieści i życiu Narratora jest
ważna również z innego powodu - opanowuje rodzący się w człowieku lęk przed
nicością. Metafora z tym związana pojawia się w powieści w wymiarze
symbolicznym: nicość, wszechogarniająca biel, to pragnienie i podążanie Judith
ku Biegunowi Północnemu. Jej życie to droga ku wiecznej pustce, której
przestaje się bać. Dodatkowo pamiętajmy, że biel jest kolorem żałoby w kulturze
koreańskiej.
Fałszywe nuty
"Przewodnik ku śmierci" łączy wszystkich bohaterów i ich historie: dosłownie
(napotykają go w różnych momentach życia, jako klienci i jako nie klienci), jak
i w przenośni (każdego spotka śmierć, tą czy inną, prędzej czy później). Jest bardzo cierpliwy: podczas wielogodzinnych rozmów, poznaje „klienta” i
radzi mu, jaką śmierć powinien dla siebie wybrać, podaje również plusy i minusy
danych metod. Radzi nawet, jak napisać list pożegnalny, zawsze w zanadrzu ma
kilka gotowców – czyli pełen profesjonalizm.
Postacie pojawiające się w powieści, poza Narratorem, są raczej nijakie,
ale nie jednowymiarowe: to wyrzutki, outsiderzy, ocierający się o patologię.
Takie wydrążone puste skorupy, bez iskierek nadziei czy zdolności zapalenia się
do czegokolwiek. Są więc gotowi, pozostają w stanie martwicy -
to chodzące gangreny. Ich zdolność radzenia sobie z życiem wciąż maleje. Ale
jaki ma być człowiek decydujący się na samobójstwo? Bezrefleksyjny, pełen życia,
radosny? Nie każdy musi być przecież bohaterem. Te postacie, to tylko tło dla Śmierci, jej przyszłe dzieła (jak każdy z nas). Ci ludzie mają prawo
zniszczyć siebie. A o tyle jest im łatwiej podjąć takie ryzyko, o ile spotykają
na swojej drodze Jego. Klienci to osoby samotne, bojące się wejrzeć w głąb
siebie albo patrzące właśnie zbyt głęboko i dostrzegające nicość, tę biel przed
którą strach zrodził sztukę. Chcą w ucieczce od tej bieli stworzyć siebie,
nowych, bez niej.
Mamy Se-yeun (kobietę z lizakiem), która wkracza w życie dwóch braci,
których relacje są już mocno napięte.
Romansuje z jednym i drugim: z K. i z C. Tak nagle jak wtargnęła w ich życie,
tak nagle również odchodzi podczas wielkiej śnieżycy, ku Biegunowi Północnemu.
Ma już nigdy nie wrócić. Różnice między braćmi - ich różne drogi życiowe i
pojmowanie świata - uwypuklają się coraz bardziej, w trakcie kolejnych
wydarzeń. Odnoszę wrażenie, że obaj nadają się na następnych “klientów”, ale
nie mnie to oceniać. Od tego jest On. Obie kobiety, które zaznaczyły oswoją
obecność w życiu jednego z braci - C. - zabiły się. I tylko ich imiona poznaje
czytelnik. Najwyraźniej póki Śmierć nie skończy dzieła, nie jest ono podpisane,
nie ma tytułu (imienia). Mam wrażenie, że bohaterowie, aktorzy spektaklu życia
i śmierci Narratora, krążą wokół siebie, przyciąga ich jakaś tajemnicza moc. W
fabule pojawia się jeszcze dziwna dziewczyna spotkana przez Przewodnika w
Wiedniu, której historia może jest prawdziwa, a może nie. Poznajemy także Mimi
Yu, kobietę sztuki, tworzącą widowiskowe performance. Potrafi ona całkowicie
zatracić się w akcie tworzenia, nikt jej nigdy jednak nie sfotografował ani nie
nagrał. Jedyną szansę na to dostaje C.
W opisywanych przez Kima kontaktach męsko - damskich bardzo silnie
odczuwalne jest erotyczne napięcie. Autor
ukazuje nam także oblicze seksu bez bliskości. Mamy w tekście do czynienia z
silnym useksualizowaniem kobiet. W przypadku Se –yeun (namiętna Judyta z obrazu
Klimta) spotykamy się z wyuzdaną seksualnością, podkreśloną przez dosyć dosadne
słownictwo. Seksualność Mimi jest mniej bezpośrednia, jej nagość jest
umotywowana sztuką. Jeśli wierzyć w historię trzeciej dziewczyny, miała doświadczenia
z pogranicza niewolnictwa seksualnego, z którego cudem się uwolniła.
Pewne kwestie nie są nazwane po imieniu, ale z kart książki wyłania nam się
obraz kobiety, która jest całkowicie podporządkowana mężczyznom, do których
zawsze musi się uśmiechać. Osoba stojąca wyżej w hierarchii, np.
mąż/szef ma prawo bić żonę/pracownicę. Mimi np. sprawia wrażenie silnej tylko
wtedy, gdy gra, jej wyzwolenie i swoboda są więc tylko pozorne. Wyraźnie widać,
to w jej kontaktach z C. W Korei kultywuje się tradycje konfucjańskie, które
zakładają właśnie podporządkowanie kobiety. Symboliczne zniewolenie płci pięknej, objawia się
w ich przyzwyczajeniach i „nałogach”. Są w mniejszym lub większym stopniu
uzależnione, zwichrowane. Zmniejszanie napięcia psychicznego związanego z
symbolicznym wygnaniem, odrzuceniem (co objawia się „zachłannością oralną”)
dokonuje się przez: trzymanie czegoś w ustach (Judyta i jej lizaki), nerwowe
obgryzanie paznokci (Mimi). Nie znamy prawdziwych przyczyn „uczulenia”
dziewczyny obciętej na boba (tyle o niej wiemy) na wodę Evian, fiksacja ta
jednak ma również działanie wyniszczające. Odwrócony zostaje w jej przypadku symbol
wody: nie oczyszcza lecz zatruwa. Wymienione zachowania bohaterek są
destrukcyjne, ponieważ - według psychoanalityków - sygnalizują problemy, które
nie pozwalają człowiekowi osiągnąć harmonii i w pełni wewnętrznie dojrzeć. Są
również objawami nerwic. Warto zwrócić uwagę na to, że w zaprezentowanym przez
Człowieka - Śmierć wycinku życia, tylko dwie osoby korzystają z jego usług:
dwie kobiety. Te, które najbardziej zakleszczyły się w strukturach swoich
osobowości.
Montaż
Książka Kima jest także dialogiem o miejscu sztuki w życiu, śmierci w
sztuce i sztuki w śmierci. Rodzi się wyraźny kontrast między sztuką
niezmienną, uchwyconą i zatrzymaną, a ulotnym, jednorazowym performance.
Performance jest tutaj przedstawiony bardziej jako teatr niż instalacja. Czy w
ogólnym rozrachunku Mimi Yu się myliła, uważając, że sztuka nie ukazuje
prawdziwego człowieka, dlatego ten nie jest uwieczniony na zawsze?
Nieśmiertelność sztuki, to według niej tylko iluzja. Owszem nie dostrzegła
siebie na nagraniu C. (bo w chwili oglądania była już inną osobą) jednak mimo
to, sztuka dała jej nieśmiertelność: możliwość życia na milion sposobów -
zależnie od interpretacji. Tutaj Śmierć jest aktem sztuki, jednorazowym
ostatecznym performance, umieramy w takiej estetyce, w jakiej chcemy, np. przy
dźwiękach Everybody Knows Leonarda
Cohena. Poza tym mamy tylko jednego widza: siebie. Nawet Śmierć czeka pod
drzwiami (lub gdzieś na uboczu) i nie przeszkadza. Tej ostatecznej chwili nie
można przetworzyć, poprawić, zmontować inaczej. To człowiek tworzy sztukę, tę
stałą i dzieła sztuki dziejącej się, dlatego jest dla niego nadzieja – i to
jest pozytywny wydźwięk dzieła: możemy stworzyć siebie na nowo ulegając
destrukcji w akcie samozniszczenia, powstać na nowo bez wewnętrznej pustki i lęku przed
bielą.
Wyróżniamy również trzy główne obrazy, wokół których krąży Narrator. To malarskie odpowiedniki najważniejszych elementów/przesłań powieści: Śmierć Marata Davida, Judyta Klimta, Śmierć Sardanapala Delacroix. Kim zaczyna od prezentacji obrazu w
którym dominuje śmierć. Na początku wabi nas tym, mami i intryguje. Także
obrazem kończy swoją opowieść, ale w końcowej fazie już nie oczarowuje nas
delikatnością, już z nami nie gra, ponieważ pod koniec lektury wiemy już to, co
wie Narrator: że władza nad śmiercią jest szczególną umiejętnością i
przyjemnością, łatwo jest się nią upajać i przekroczyć granice.
Liczne odwołania do dzieł sztuki, głównie malarskich, ujawniają fascynacje
nie tylko Narratora, ale również samego pisarza. Malarstwo w tej powieści, to nie tylko idee i umiejętnie wplecione w treść
obrazy, ale także plastyczny język opisów, kreujący powieść niepokojącą,
wyważoną, powściągliwą i ascetyczną wręcz. Jeden z bohaterów powieści, C., nie
potrafi patrzeć na rzeczywistość inaczej niż przez obiektyw. Kim daje nam
przedsmak takiego życia, stwarzając możliwość czytania powieści przez szkiełko,
które raz przybliża obraz ukazując nam każdy najmniejszy szczegół, by potem go
oddalić, pokazując kontekst jego istnienia. Z małych, pozornie nic nie
znaczących scen, składa większy obraz, który właśnie w tej szerszej
perspektywie uzyskuje głęboki sens. (Podobnie nagość Judyty ukazana jest
fragmentarycznie: sutek, pierś, “cipa”; a Mimi całościowo). Drobiazgowa
kompozycja, nagromadzenie szczegółów – wycinków, skrawków, miniatur – powoduje,
że tekst wybucha w skali makro. Dopełnieniem tego wybuchu, stają się
wspomnienia przeplatane z bieżącymi wydarzeniami, które suma summarum też są wspomnieniami. To, co widzimy to strzępy scen
i obrazów przygotowanych do montażu. Życie, to właśnie taki montaż pojedynczych
scen. Dlatego opowiadana historia nie ma wyraźnego początku ani końca, dla
jednych bohaterów jest początkiem, dla drugich końcem, dla innych ani jednym
ani drugim. Brak jednolitej fabuły i akcji jest więc całkowicie zamierzony.
Ukazuje bowiem tylko wycinek rzeczywistości. Historie poszczególnych osób nie
są istotne, to tylko przypadkowi widzowie, włóczędzy, a wszystko wokoło to puzzle, składające się na ich „ja”. Nam –
obserwatorom z zewnątrz - dane jest zobaczyć tylko kilka elementów.
Wskrzeszeni
ku śmierci
Kim podzielił swoją powieść na pięć rozdziałów. Ich treści przeplatają się
i przenikają w bardzo dużym stopniu, zwłaszcza, że głównie zawierają partie retrospektywne. Podział, który wprowadził można również poddać pewnej interpretacji.
Pierwszy i ostatni rozdział, to klamra spinająca powieść (I i III część) a
środkowe rozdziały to tylko jedna część (II), czyli powieść składa się w sumie
z trzech części. Rozdziały w środkowej części utworu, zostały w nim umieszczone
w celu przedstawienie nam kolejnych znaczących, kobiecych postaci: Judyta,
Evian (to nie imię dziewczyny lecz nazwa wody, która powoduje u niej mdłości) i
Mimi. Konstrukcja utworu stanowi więc klamrę Śmierci (pierwszy i ostatni
rozdział), która metaforycznie bierze bohaterów (środkową część) w objęcia.
Temat powieści nie jest wybrany przypadkowo. Może być próbą podjęcia dyskusji, w obliczu zwiększającej się w Korei
Południowej liczby samobójstw, które są piętnowane społecznie i okrywają
rodzinę samobójcy wstydem. Wstydem według naszego Narratora jest żyć zbyt
długo. Uważa, że przeciąganie swego życia w nieskończoność, jest
marnotrawstwem. Trzeba wiedzieć, gdy odejść i dokonać autoeutanazji. Ludzi,
którzy tego nie potrafią, śmierć zaskakuje zanim pojmą sens swojego życia i
tego, że właściwie już dawno zostali martwymi skorupami. Dojrzewanie do śmierci
to zapomniana sztuka. Czy Kim ją wskrzesi?
Książka została wydana w serii „z okienkiem”, jej surowa okładka odżegnuje
się od plastycznej treści, pełnej dzieł sztuki. Utrzymana w białoszaroburej kolorystyce, dosyć wymownie ukazuje atmosferę
przygnębienia pochłaniającą świat bohaterów, jak nicość. Umiejętne oddanie
stylu pisarza, plastyki opisów i kadrowania, które zazębiają się z wydźwiękiem
tekstu, świadczy o umiejętnościach
językowych tłumaczki i tym, że „czuje” ona treść. Nie rozumiem tylko, dlaczego
uparcie unika imienia Judyta, Se-yeun nazywając wciąż Judith.
Niespójność tekstu to cel sam w sobie. Niedomówienia potęgują efekt
zagubienia w jego szczątkowości. Kim obnaża przed nami pozorność naszego
pojmowania „całości”. Swoim pesymizmem i echami fatalizmu (przecież nie mamy
wpływu na swoje życie, miejmy, chociaż na śmierć) wpisuje się w nurt filozofii
egzystencjalistów. Zatapia nas w wewnętrznym, cichym świecie bohaterów, których
życie pozbawione jest sensu, wartości i trwałości. W myśl słów Jima Morrisona: ich życie boli ich bardziej niż śmierć. Powieść nie jest długa, tym bardziej
trzeba docenić przemycone w niej w treści filozoficzne, psychologiczne i rozważania
o miejscu sztuki w życiu człowieka. Niestety forma podania głównego tematu zamiast
elektryzować, momentami nuży. Podczas lektury można czuć opór w stosunku do
treści, głównie dlatego, że podjęty temat porusza głębsze struny. Kim celowo
robi to brutalnie: szarpie i fałszuje. Tak właśnie ma być: nie melodyjnie i
płynnie, lecz szorstko i boleśnie. Z całą pewnością, to wymagająca lektura .
Czytliwość: 4/6
Wydanie: 5/6
Okładka: 4/6
Ogólnie: 5,5/6
Autor: Kim Young-ha
Tytuł: Mogę odejść, gdy zechcę
Tłumaczenie: Anna Kaniuka
Wydawnictwo: Vesper/ In Rock Music
Press
Rok wydania: 2006
Wydanie: I
Okładka: miękka
Ilość stron: 136
Cena z okładki:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz