Starożytni medycy mieli ciekawą teorię na
temat funkcjonowania nerwu słuchowego. Otóż twierdzili, że ten rozgałęzia się w
mózgu i tworzy trzy lub więcej nowych połączeń. Dzięki nim możemy słyszeć na
wielu poziomach. Jedno z odgałęzień „słyszy” to, co zwyczajne: zwykłe rozmowy,
otaczający nas szum. Drugie „słyszy” sztukę i piękno (te to się teraz nadziwić
światu nie może!). A trzecie to „ucho” samej duszy. Dzięki niemu, podczas
pobytu na ziemi, zdobywa ona wiedzę o świecie. Ciekawe prawda? Przypuszczam, że
połowa z Was już zdążyła ziewnąć i zastanawia się, po co w ogóle to czyta.
Owszem „starożytność już była”, zapewniam jednak, że wielopoziomowe słuchanie,
to temat współcześnie modny. I, jak się okazuje, umiejętność podstawowa dla: coachów,
terapeutów, nauczycieli, sprzedawców, czyli wszelkiej maści „człowieków”,
którzy na co dzień, z musu lub z chęci kontaktują się z innymi.
I o ile wyżej wymienieni mają pojęcie o
temacie, to niestety większość żyje w błogiej (?) nieświadomości. Według Estés współczesny człowiek zatracił umiejętność słuchania na głębszych
poziomach.
Słyszy tylko bezpośrednie komunikaty, a i to nie zawsze - niektórzy słyszą
tylko, to co chcą słyszeć… Na szczęście, wystarczy odrobina dobrej woli (nie
trzeba czytać żadnych starożytnych traktatów), by znów nauczyć się słuchać.
Zwłaszcza, że z pomocą przybywają nam osiągnięcia, które można wrzucić do
ogólnego wora pt. komunikacja interpersonalna – o której słyszał już każdy.
Wielopłaszczyznowa komunikacja
Dlaczego,
nawet, gdy mówimy to samo, w ten sam sposób, to mówimy coś innego (o tak) i na
dokładkę, każdy może te niby takie same wypowiedzi, odebrać również na różne
sposoby? Wszystkiemu winne nasze osobiste mapy rzeczywistości, które kreślimy podążając przez
labirynt życia. Zapełniamy je wspomnieniami, wiedzą, doświadczeniami itd. Dla jednych bzyczenie pszczoły, to symbol
dziecięcej arkadii, innym kojarzy się tylko z bólem i zagrożeniem życia.
Podobnie może być z określonymi słowami wydobywającymi się z konkretnych ust
itd. Wiele w tej kwestii wyjaśnia nam
kwadrat komunikacji stworzony przez Friedemanna von Thuna. Według tej teorii każdy komunikat składa się z czerech płaszczyzn:
- apelu (jaki chcę
wywrzeć wpływ, co chce osiągnąć)
- rzeczowej (to o czym
mówię, konkret)
- relacji (jak traktuję
rozmówcę)
- ujawniania siebie
(odsłaniam siebie)
Np. Zjedz obiad (Interpretacje
nie są jedynymi słusznymi i celowo są przejaskrawione)
Płaszczyzna rzeczowa: po
prostu zjedz obiad
Płaszczyzna apelu: chcę
żebyś wykonał moje polecenie, nie zniosę odmowy
Płaszczyzna relacji: dbam o
Ciebie ugotowałam obiad, nie chcę żebyś był głodny
Płaszczyzna ujawniania siebie: zależy
mi na Tobie (albo chcę mieć władzę), chcę żebyś docenił moją kuchnię,
poświęciłam swój czas na gotowanie więc jedz
I tak, jak nadawca nadaje na czterech, tak i
odbiorca odbiera na czterech płaszczyznach (czterema różnymi uszami). Te uszy to
analogicznie: rzeczowe (suchy fakt), apelu (czego ode mnie oczekujesz),
ujawniania siebie (co chcesz mi powiedzieć o sobie), relacji (jak mnie
traktujesz, co o mnie myślisz).
Analizując te same zdanie, gdy ktoś mówi nam: Zjedz obiad, słyszymy:
Ucho rzeczowe: mam zjeść
obiad
Ucho apelu: chce żebym zjadła obiad, chce żebym jeszcze
bardziej utyła
Ucho relacji: dba o mnie, on tu rządzi, uważa, że jestem
brzydka
Ucho ujawniania siebie: chce
mi pokazać jakim jest dobrym kucharzem
Biorąc pod
uwagę, to, że mamy tendencje do nadużywania jednego lub dwóch uszu i
nadinterpretowania nimi cudzych wypowiedzi, zaczynamy rozumieć dlaczego
komunikacja jest czasami AŻ TAK trudna. Tak, jak się na pewno domyślanie, to
sytuacje typu, gdy mąż mówi zwyczajnie,
że nie jest głodny, a żona wpada w histerię pt: „Ty mnie już nie kochasz”. Aby sobie radzić w takich sytuacjach
oczywiście trzeba: jasno określić w czym rzecz i zastanowić się czy się słyszy,
czuje, czy interpretuje…
Żyrafie uszy
Sucha
analiza komunikatu, to tylko kropla w morzu. By dobrze usłyszeć, co ktoś do nas
mówi, trzeba się wsłuchać nie tylko w jego słowa, ale także w emocje. Tym zagadnieniem
zajmował się m.in. Marshall Rosenberg w swoim Porozumieniu bez przemocy. W skrócie dodam, ze dokonał on
rozróżnienia na język szakala (przemocy, agresji, oceny i krytyki) i język
żyrafy (miłości, serca i potrzeb). Nie chodzi o to, że ktoś z nas wciela się w
żyrafę lub szkala – żadnych etykietek! Porozumienie bez przemocy odżegnuje się
od kategoryzacji i osądów, chodzi w nim głównie o określenie stylu w jakim się
komunikujemy. W tej teorii spotykamy się z empatycznym (uszy żyrafy) i nieempatycznym (uszy szakla) odbiorem
komunikatów. Od nas zależy to, które uszy zakładamy, czyli jakie są nasze
postawy wewnętrzne (w danej sytuacji, w stosunku do danego człowieka).
Analizując swoją postawę i próbując odczytać emocje drugiej osoby możemy
słyszeć: 1. Twoja wina (tak słyszy szakal z uszami na zewnątrz) 2. Moja wina
(tak słyszy szakal z uszami do wewnątrz) 3. Co czujesz, czego potrzebujesz?
(tak słyszy żyrafa z uszami na zewnątrz) 4. Co czuję, czego potrzebuję? (tak słyszy żyrafa z uszami do wewnątrz).
Nie słuchasz mnie
1. 1. Czepiasz się! To TY NIGDY nie słuchasz, teraz zobacz jak to jest
2. 2. Masz rację jestem taki beznadziejny, nie poświęcam Ci dość uwagi
3. 3. Jest sfrustrowany ponieważ chce, żebym go wysłuchała
4. 4. Jestem rozdrażniony ponieważ potrzebuję uznania
Przestań
mnie osaczać
1. 1. Sam sobie jesteś winien, taki z Ciebie nieczuły drań! Nie masz
uczuć
2. 2. Masz rację, wchodzę Ci na głowę, jestem beznadziejna
3. 3. Irytujesz się ponieważ twoje granice i wolność są dla ciebie
bardzo ważne
4. 4. Jestem smutna, ponieważ pragnę być blisko Ciebie
Aktywne
słuchanie
Niby zwykłe
słuchanie, a okazuje się, że to wcale nie taka prosta czynność. Co więc zrobić,
żeby naprawdę „słyszeć”? Osoba słuchająca aktywnie (wg H. Hammera) jest – i to wcale już
nas nie dziwi – empatyczna. Pamiętajmy, że empatia to nie współczucie (ono ma
więcej wspólnego z litością i pewnego rodzaju poczuciem wyższości) tylko
współodczuwanie i zrozumienie! Więc odpuśćmy sobie kiwanie z politowaniem głową
i zarzucanie odbiorcy DOBRYMI radami (one są dobre dla NAS! Nie zawsze też dla
kogoś!). Zamiast tego skoncentrujmy się na rozmówcy, utrzymujmy z nim kontakt
wzrokowy przez około 60% czasu trwania rozmowy (bez zegarka w ręku oczywiście),
wczujmy się w mowę ciała i wsłuchajmy się w niego na poziomie ducha i intuicji.
Pamiętajmy, że usłyszymy „innego” tylko, jeśli będziemy obecni w tej relacji na
100% – czyli TYLKO tu i teraz.
Trudne
prawda? Rzadko, kiedy udaje nam się naprawdę aktywnie słuchać. Zdarza się,
że błądzimy myślami, gdzie indziej, niekoniecznie snując górnolotne
rozmyślania, częściej zwyczajniej przyziemnie zastanawiamy się, co będzie na
obiad lub „czy zamknęłam drzwi?”. Słowa
rozmówcy bywają zagłuszane przez nasze uczucia – gniew, smutek, radość.
Przyklejamy komuś etykietkę, osądzamy go i rozliczamy, bo przecież wiemy
lepiej, co należy zrobić na jego miejscu. Na szczęście, tak jak asertywność i
aktywne słuchanie jest umiejętnością
nabytą - czyli nie rodzimy się z nią lub bez niej. To jak dobrymi słuchaczami będziemy zależy od
naszej świadomości i ilości ćwiczeń, których podejmiemy się w praktyce.
Zanim jednak
zaczniecie działać, określcie na jakim poziomie najczęściej słuchacie:
1.
Słyszenie – rejestruje
się, że gdzieś coś brzęczy, a myśli się lub robi coś zupełnie innego.
2.
Słuchanie
kogoś
– na tym poziomie zamiast wsłuchać się w rozmówcę, wciąż interpretujesz słowa,
czepiasz się, oceniasz, i zastanawiasz się, co ty byś zrobił, powiedział, pomyślał itd. Jeden z najpopularniejszych
sposobów słuchania – zapewnia informacje i pozwala korzystać ze swoich
doświadczeń („Bo, gdy ja byłam w takiej sytuacji…”)
3.
Słuchanie po
coś – zwykle
wsłuchujemy się w czyjeś wypowiedzi, by coś z nich wyłuskać, zweryfikować jakąś
naszą myśl („Skoro powiedziałeś A, to znaczy, że moja teoria B jest słuszna”)
4.
Słuchanie
świadome
– to słuchanie najgłębsze, wolne od osądów i porównań. Słuchamy niejako
intuicyjnie. Eufemizmem byłoby napisać, że jest to trudne.
***
Postrzegamy
świat przez filtry doświadczeń, emocji, postaw, wiedzy itd. Jesteśmy poniekąd
skazani na widzenie i słyszenie świata, takiego jakim one nam go pokazują. Nie
usuniemy ich nigdy całkowicie, możemy jednak nad nimi popracować i pozmieniać
ich kształty. Dlatego warto zastanowić się, którym uchem słucham najczęściej –
apelu, relacji? Zaryzykować i sprawdzić, co się stanie, gdy na jeden dzień
założę „żyrafie uszy” i tylko w jej sposób będę odbierał komunikaty. Uda nam
się wtedy na pewno nieco zbliżyć do ideału aktywnego słuchacza. Wsłuchując się
prawdziwie w innych i w świat, poznamy także lepiej siebie. Odkryjemy nawet kilka nowych prawd, z czego
na pewno ucieszy się ucho naszej duszy.
Biegnąca z wilkami – C.P. Estés
Porozumienie bez przemocy. O języku serca – M.
Rosenberg
Sztuka rozmawiania, cz. I, Analiza zaburzeń – F.S. von
Thun
Mi wszyscy zarzucali, że ich nie słucham... I w istocie tak było, jednak nie ze złośliwości, a po prostu dlatego, że miałam w uchu obce ciało ;) Już go nie mam, słucham, choć czasem udaję, że nie ;) Przydałby mi się słuch żyrafy z uszami na zewnątrz...
OdpowiedzUsuńFajny post.
Faktycznie, samo słuchanie jest problemem, a co dopiero wielopoziomowe. Gdyby wszyscy słuchali naprawdę to nie byłoby konfliktów podczas współpracy. Cóż, możne to zbyt wielkie wymagania :D
OdpowiedzUsuń