Żywy,
gobliński bohater – być nie może! Jeśli nie jest trupem, to powinien stać się
nim, jak najszybciej, by nie stanowić zagrożenia dla innych, zwłaszcza wodza. Nie
ma więc splendoru i idylli, nie ma lektyki, braw…Jig nadal jest wyrzutkiem,
pierdołą i fajtłapą. Ten „waleczny” bohater najchętniej uciekłby przed całym
światem, schował się i żył w pełnej spokoju ciszy. Jednak ratowanie świata, wbrew
własnej woli, jest jego przekleństwem. Przed przeznaczeniem nie uda mu się
uciec i tym razem. Biedny nie wie, że Prawdziwy Bohater musi wziąć udział w trzech
wyprawach i właśnie rozpoczyna się druga…
Minął
już rok od ostatnich wydarzeń. Tu pod powierzchnią Jig stał się legendą, trafił
do pieśni. Pokonał herosów, smoka, nekromantę, stawił czoła
niebezpieczeństwom – mimo, iż wcale nie chciał. Do tej pory zbudował świątynię
dla swojego boga, w której się ukrywa i leczy pobratymców (nikt jednak nie przyznaje się do korzystania z jego pomocy), widzi (nosi krasnoludzki wynalazek – okulary), kazał zasypać wejście do góry, by izolować siebie i swoją społeczność od zewnętrznych
niebezpieczeństw. Przywódczyni boi się Jiga (jak się okazuje - całkiem słusznie) i
chce się pozbyć tego dziwaka w butkach z futerkiem. Wysyła więc chudego knypka na niebezpieczne wyprawy, ale ten zawsze wraca. Mimo aktywnego
oporu Jiga przed robieniem czegokolwiek (a już w ogóle niebezpiecznego) przygoda go
dopada. Jak na złość zagrożenie nadchodzi z wnętrza góry, a nie z zewnątrz – jak obawiał
się nasz opętany manią prześladowczą bohater.
Wyprawa
staje się faktem, a Jig zostaje członkiem całkiem udanej kompanii – znów
składającej się z degeneratów, z której część została wysłana, by go zamordować.
Towarzyszą mu: Braf - wspaniały wojownik (szkoda, że w rzeczywistości to skończony idiota), Grell – należąca do starszyzny, mądra goblinka (czyli sterana
życiem, wypalona zawodowo, zrzędliwa niańka), Walland - silny i potężny ogr (niestety,
wyeliminowany z akcji dość szybko). Za nimi podąża Veka - psychotyczna maniaczka z aspiracjami stania
się PRAWDZIWYM BOHATEREM (prawdziwszym niż Jig). Któż by nie czuł się bezpiecznie mając tę niezrównoważoną goblinicę w
pobliżu… zwłaszcza, że ta dodatkowo roi sobie, że jest magiem. Wraz z nią wędruje Sznyt
– zwerbowany podstępem hobgobliński wojownik (inteligentny, ale mdlejący na
widok krwi). Nie zabrakło także Ciapka – pająka ognistego – przyjaciela o
piromańskich upodobaniach, który znów robi swoje, oraz pewnego zapomnianego
boga, który również potrafi nieźle namieszać. I jak ta wyprawa mogła się (nie) skończyć
powodzeniem???
Przypadłość
kontynuacji jest taka, że nie ma w sobie świeżości pierwszej części. O
goblinach wiemy już sporo, o ich warunkach życia również.
W tym tomie autor skupił się bardziej na postaciach, mniej na podziemnym
świecie. W pierwszej, jednowymiarowej części, mieszkańcy podziemi - poza Jigiem i
Golaką - nie mieli twarzy ani osobowości. Byli tylko przeszkodami, łatwymi do posiekania i
unicestwienia dla herosów. Tutaj, rysuje się ich tożsamość, umiejętność
nawiązywania emocjonalnych (!) relacji. Mieszkańcy góry okazują się być
inteligentniejsi niż się wydawało. Często jednak udają głupich, by się nie wyróżniać,
by nie stanowić zagrożenia, długość życia w tunelach jest bowiem bardzo krótka...
W
tym tomie wszystkiego jest jakoś więcej. Smokobójca nie jest jedynym narratorem
– mamy dwugłos. Niestety fragmenty opisywane z punktu
widzenia Veki, mające wprowadzić świeżość do powieści, są słabsze od tych
Jigowych z pierwszej części. Drogi tych dwóch postaci krzyżują się jednak, plątają,
odbijają od siebie, prowadząc do zamętu, ale i ciekawych rozstrzygnięć. I na tym głównie zasadza się akcja.
Nagromadzenie
postaci sprawi, że czekające je przygody będą jeszcze bardziej chaotyczne, a podróże
we wnętrzu góry będą przypominać zwariowany rollercoster.
Mamy wrażenie, że nasi bohaterowie przebiegają wciąż z miejsca na miejsce, przedeptują
podziemie w górę i w dół, tam i z powrotem. Jednak i tym razem miejsce akcji jest niezmienne, nikt nie wyściubi
nosa poza wnętrze góry. W jej środku zaczyna jednak wrzeć. Wyjście na
powierzchnię wydaje się być już nieuniknione, zaczyna być zbyt duszno w
stęchłych korytarzach. Mieszkańcy góry dojrzewają do zmian. Jig staje się drogowskazem dla innych „wyjątkowych” goblinów i hobgoblinów. Parszywe
rasy okazują się nie być wcale tak nieznaczące, jak nam sugerowano. Zauważa, to
również Jigowy bóg. Zmienia się jego stosunek do goblinów, dzieli się z nimi
swoją mądrością np. tym, że lepiej zdławić problem w zarodku, niż czekać, aż
się rozrośnie do niebotycznych rozmiarów i przyjdzie do nich sam, Ciemnogwiazdy nie chce
dopuścić do ich zagłady. Zwłaszcza, że tym razem głównym antagonistą jest mistrzyni zła - istota tak piękna i słodka, że aż śmiertelnie niebezpieczna dla wszystkich mieszkańców góry.
Na
początku powieści dużo się dzieje, później akcja pląta się i spowalnia. Fabuła jest prosta, tak jak w pierwszej części. Mniej w niej
już jednak linearności, nie ma już jednej głównej przygody, ta rozgałęzia
się w wielowątkową historię. Droga goblina to jeszcze więcej akcji, krwawych potyczek, pułapek, nagłych
zwrotów i duuużo więcej magii niż ostatnio. Budowa powieści może symbolicznie wrażać zmiany zachodzące w świecie goblinów, przestają one bowiem, żyć tak jak do tej pory. Dostrzegają, że ich życie, przetrwanie, relacje zależą od różnych aspektów, wyborów i działań.
Droga
goblina,
to parodia bohaterstwa. Prawdziwe nie bierze się z ksiąg ani z
atrybutów. Nie jest zarezerwowane tylko dla szlachetnych i pięknych istot.
Bohaterem może zostać ktoś cherlawy, tchórzliwy i brzydki. Prawdziwe bohaterstwo to czyny niedokonywane dla chwały. Autor nie tworzył heroicznego eposu - mimo kontekstu przygody - niesie to z sobą
sporo ładunku komediowego i prześmiesznych sytuacji. Czytelnicy nie pozostali
obojętni na „wdzięki” gobliniego rodu i
z chęcią sięgają po kolejny tom opisujący ich zmagania z życiem w podziemiach. Zwłaszcza, że
Hines utrzymał poziom z pierwszej części: nadal mamy wiele błyskotliwych spostrzeżeń,
ironicznych i prześmiewczych komentarzy.
Jeśli
trzecia część będzie tak samo wciągająca i dowcipna oraz pełna nonsensów, to
warto po nią sięgnąć. Trylogia ta nie jest lekturą z górnej
półki, nie zmieni naszego sposobu, w jaki patrzymy na świat, dostarczy jednak
sporą dawkę rozrywki. Najlepiej rozpocząć lekturę od pierwszego tomu. Jednak
przeczytanie osobno drugiej części nie będzie nastręczało trudności. Łatwo połapać
się w akcji, której autor niepotrzebnie nie komplikował.
Tak,
jak i w pierwszej części pojawiają się literówki. Nie jest to jednak
strasznie rażące, bardziej przeszkadza brak odmiany słowa „wódz”.
Okładka znów pozostawia wiele do życzenia, mimo to wygląda korzystniej niż
pierwsza – albo się już po prostu przyzwyczaiłam. Tak czy siak - okularki oddają Jigowy
ciapowaty „urok”. Grell jednak wyobrażałam sobie całkowicie inaczej – mniej zwaliście i obwiśle. Zakręcony klimat i atmosfera napięcia, w której pozostawia nas pisarz, zachęcają nas do jak najszybszego przejścia do ciągu dalszego. Więc w drogę!!!
Czytliwość:5/6
Wydanie: 4/6
Okładka: 4/6
Ogólnie: 5/6
Wydanie: 4/6
Okładka: 4/6
Ogólnie: 5/6
Autor: Jim C. Hines
Tytuł: Droga goblina
Tytuł oryginalny: Goblin Hero
Tłumaczenie: Dominka Schimscheiner
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Wydanie: I
Rok wydania: 2008
Oprawa: miękka
Ilość stron: 431
Cena: 33,90 zł
Fragment:
A co najważniejsze, miał okulary. Dzięki dużym
ametystowym soczewkom widział świat tak wyraźnie jak inne gobliny, no, może z
wyjątkiem tego na bokach, którego szkła nie obejmowały. Stalowe oprawki trzymały
się na nosie dzięki zahaczonym za szpiczaste uszy drucikiem. Okulary uwierały
go co prawda w oklapłe ucho – pamiątka po walce z innym goblinem – ale możliwość
w miarę normalnego widzenia warta była tej odrobiny niewygody.
Recenzja części pierwszej: Zadanie goblina http://alicyawkrainieslow2.blogspot.com/2013/12/od-zera-do-bohatera-po-gobliniemu.html
Recenzja części trzeciej: Wojna goblina
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz