Literacki debiut roku wydawnictwa Novae Res. Po tym co nam na DKK ostatnio zafundowano (Skald. Karmiciel Kruków), to zbladłam, gdy zobaczyłam słowo „debiut”
i to polski. Na szczęście panika nie była wskazana i tym razem nie trzeba było wydłubywać
sobie oczu. Chociaż przyznam się bez bicia, że lektura nie wciągnęła mnie od
pierwszych stron.
Tytuł i okładka sugerują jakąś
mroczną historię, całkiem porządnie podszytą grozą. Obawiałam się, że gdy
zacznę czytać, to obgryzę paznokcie tak, że zostaną mi tylko kikuty z palców. Zamiast tego w moje ręce trafiło
przyjemne kryminalne, nawet trochę baśniowe fantasy. Gdybym napisała, że „pogodne”
byłoby to zapewne nadużycie, bo jednak jest mroczny spisek, zatęchłe lochy,
trumny, morderstwa, nadużycia i gwałty. Jednak autorka w opisach jest bardzo
łagodna. Najmocniejsza i najokrutniejsza scena to ta, w której szlachtowane są
konie. Więcej nie zdradzę.
A czym Kempna zaskarbiła sobie serducha naszej grupy? Przede wszystkim
niesztampowym podejściem do Innych. Nie epatuje aberracjami na prawo i lewo:
tylko czasami ktoś wpada w sieć – coś w rodzaju wspólnej świadomości - i ewentualnie okazuje się odporniejszy na ciosy. Bez dorabiania zbędnej ideologii - brokatowej na przykład. I co ważniejsze główny bohater – lekarz półwampir o imieniu
Søren - nie bawi się w lowelasa, nawet nie próbuje być śliczniutki, nie wciera
żelu we włosy i nie chwali się fryzurą, bo jest - tak jak przyzwoite Nosferatu
- ŁYSY! Jak się łatwo domyślić z paranormal romansem niewiele ma ta powieść wspólnego. Wątek miłosny jest ledwie cieniem w całej historii, lekko wyostrza
apetyt czytelnika, wzbogacając kryminalną intrygę. Koniec końców okazuje się
jednak, że rozsądek bierze górę nad sercem – bohaterowie podejmują racjonalną i
pragmatyczną decyzję. Chociaż może w kolejnych częściach warunki pozwolą im na
podjęcie innej decyzji – i tutaj pytanie do autorki: będą? Czy pokusi się pani
o kolejne przygody dla tej nietypowej detektywistycznej grupy? Co będzie z
Joanną, Filem, co jeszcze nabroi Rafael Gabriel?
Postacie mimo schematyczności – są nieschematyczne i barwne. Autorka posiadła więc godną pochwały umiejętność konstruowania bohaterów. Moim
ulubieńcem stał się zakonnik-spowiednik z ciągotami do mocnych trunków. Jego riposty, bluzgi i grubiaństwo, brak poszanowania dla stanowisk i
autorytetów świetnie rozładowują akcję. Odrywają też uwagę czytelnika od
głównej osi utworu. Mimo to, większość z nas trafnie wytypowała głównego
zbrodniarza – świadomość tego, kim jest "TEN ZŁY" nie odbiera jednak
przyjemności z lektury. Dobrze to świadczy o książce.
Konstrukcja samej intrygi również jest bardzo ciekawa. Bohaterowie
- i czytelnik wraz z nimi – skupiają
uwagę na poszukiwaniach morderców sprzed lat.
Podrzuca się im fałszywe tropy, po to by odwrócić uwagę od prawdziwego
zagrożenia. Spisek można by rzec doskonały, skrzętnie utrzymywany w sekrecie.
Elementy układanki pozornie do siebie nie pasują, wszystko rozsypuje się w
rękach. Ale przecież król studiował kryminalistykę i nie dał się zaskoczyć. No
właśnie. I w ten sposób dotarłam do tego, co mi w odbiorze książki nieco
przeszkadzało. Mamy gazetę, aparat fotograficzny, kryminalistykę a do tego
lochy, kroniki, zamek, powozy, krużganki i atmosferę rodem ze średniowiecza (?).
Wiem, że to fantastyka, alternatywna
rzeczywistość, właściwie nawet steampunkowa powieść. Średniowiecze nie musi być
tutaj średniowieczem, wynalazki nie muszą powstawać w takiej kolejności jak „u
nas”. Mimo wszystko przemycone w treści określenie „tajemnica poliszynela” uważam za chybione.
Wykreowany przez Kempną świat nie jest nam tak obcy, jakby mogło się na pierwszy rzut oka wydawać. Wampiry i wilkołaki zostały zgrabnie wkomponowane
w szerszy kontekst. Dwie krainy: demokratyczny i
tolerancyjny Ingmar i klaustrofobiczny, zamknięty na jakąkolwiek nowość czy
innowację Nort, w którym zbyt wiele do powiedzenia ma Kościół. Nowy król Nort –
Linnamèn - próbuje zreformować państwo, wyjść z cienia nacjonalizmu i totalitaryzmu, jednak do liberalnego ustroju jeszcze daleka droga. Dla podkreślenia kontrastu: w
Nort rządzi surowy, zimowy klimat, dla przeciwwagi Ingmar to ciepła,
tętniąca życiem kraina. Brzmi dziwnie znajomo, prawda? Systemy, polityka a pomiędzy tym ludzie, którzy chcą po prostu godnie żyć.
I znów coś na plus: retrospekcja
wymieszana z teraźniejszymi wydarzeniami tworzy ciekawą mieszankę. Dwutorowa akcja dosłownie i w przenośni budzi „demony z przeszłości”. Nic
tutaj nie męczy, nie ma dłużyzn – oprócz zakończenia w którym autorka wyjaśniła
wszystko od Adama i Ewy. Nie można jej mieć jednak tego za złe. Gdyby nie
polskie nazwisko na okładce byłabym przekonana, że książkę napisał jakiś zagraniczny
autor. A skoro to „światowy poziom”, trzeba liczyć się z przyszłymi
tłumaczeniami – a przecież dla Amerykanów trzeba jasno i klarownie - i stąd takie do bólu wyjaśniające wszystko zakończenie.
Oby więcej takich debiutów. Polecam!
Oby więcej takich debiutów. Polecam!
Czytliwość: 5/6
Okładka: 6/6
Wydanie: 5/6
Ogólnie: 5/6
Autor: Magdalena Kempna
Tytuł: Przebudzenia Doktora Sørena
Wydawnictwo: NovaeRes
Wydanie: I
Rok wydania: 2013
Okładka: miękka
Ilość stron: 337