Przyznam się bez bicia, że czytałam to w wannie. Na sucho mi nie wchodziło. Na trzeźwo jeszcze tak, ale na sucho już
nie. Za boga. Najwyraźniej książka z grzybem w tytule – Prawdziwki i
zmyślaki - potrzebuje wilgotnego klimatu.
Tak dla przypomnienia, autor omawianych anegdot i
felietonów, to satyryk. Satyryk ze "starej
szkoły", który swojego
artystycznego warsztatu nie sprowadził jeszcze do analno-gównianego poziomu, w
jakim każe nam się taplać wszechobecna popularna, tzw. kultura. Jego żarty nawet, gdy są dosadne, to nigdy
nie bywają wulgarne. Obśmiewa oczywiście ludzkie przywary, robi to jednak tak,
by nikogo nie krzywdzić. Dobra satyra nie polega bowiem na bezlitosnym upokarzaniu
i wdeptaniu bezbronnej ofiary w błoto. Jak widać, nadal są wśród nas piewcy ten
chwalebnej idei.
Ostrze ironii Daukszewicza, według niektórych
pewnie nieco stępiałe upływem czasu a bywa, że i zbytnią rutyną, trafia w sedno
czasu i rzeczywistości, w którą jest wymierzone. I mimo, że teksty opisują rzeczywistość lat osiemdziesiątych i
dziewięćdziesiątych – mam wrażenie, że pomimo upływu bez mała dwóch dekad
niewiele się zmieniło. Przecież od lat żyjemy w kraju, w którym nawet anioł od
cudów gospodarczych poniósł sromotną klęskę. Nadal, kultura i sztuka
funkcjonują na tyle, na ile się sprzedają, ideały przepadają gdzieś bez wieści,
rządzący jawnie i bezkarnie kradną. Nie wiem czy jesteśmy dokładnie w tym samym
punkcie w którym byliśmy dwadzieścia lat temu. Jednakże goły jak święty turecki
anioł, uzbrojony - nieco alegorycznie -
w szablę, stojący dzielnie na straży naszej wschodniej granicy, to obraz
o gorzkiej wymowie – a biorąc pod uwagę obecną sytuację polityczną – bardzo
gorzkiej i skłaniający do głębszej zadumy.
Autor, co trzeba mu także oddać, to czujny
obserwator. Dostrzega każdy szczegół sportretowanych przez siebie postaci. Można by nawet rzec, że nie umknie mu nic, od czubków palców
poczynając, na fryzurze kończąc. Nie szczędzi nam i sobie krytyki, obnażając
przywary stereotypowego Polaka. Postacie zakreślone przez niego są oczywiście
celowo przerysowane. Zabieg ten ma na celu uwypuklenie toczących naród
problemów: polityczne układy i układziki, pozorna religijność, postaw się a
zastaw się – to przecież wypisz wymaluj nasz brat i siostra.
Zgodnie z tym, co zasugerował mam tytuł, część
historii wydarzyła się naprawdę, są to zapisy autentycznych zdarzeń
(prawdziwki). Nawet te, które wydają się niesamowicie groteskowe mogą należeć
do tej grupy – absurd bowiem w nich zawarty nie może dziwić
nikogo, kto zna realia lat 80 i 90. Obok prawdziwków znalazły sie także
"zmyślaki": jak sama nazwa wskazuje opisujące wydarzenia, które
zrodziły się w umyśle pisarza i jedynie, gdzie zaistniały, to karty tej książki.
Przez kolejne felietony przepływa się niezauważenie. Zawdzięczamy to lekkiemu
pióru, prostemu klarownemu przekazowi. Nie powiem też żebym się czasem nie
zaśmiała. Szczególnie urzekła mnie opowiastka o wrednej złotej rybce. Prawdziwy
szwarccharakterek. Zbiór spina zgrabna
klamra - dwie dykteryjki o aniołach.
Bolączką tej książki jest okładka. Może, gdyby kolory były żywsze, intensywniejsze, mało pomysłowa
oprawa nabrałaby innego wyrazu? A tak, ani nie przekonuje ani nie zachęca -
wygląda po prostu fatalnie. Wiem, że książki nie ocenia się po okładce, ale -
przykro mi o tym mówić - prawa rynku są jakie są. Ta po prostu mało kogo skusi.
Może samo nazwisko zadziała i przyciągnie czytelników? Prawdopodobnie fanów
satyryka –w tym wypadku nie ma mowy o nowym odbiorcy. A Bellona podobno
zdecydowała się wznowić wydanie felietonów Daukszewicza, by uchylić rąbka
tajemnicy o minionym czasie transformacji przed młodym pokoleniem...
Jeżeli ktoś lubi monologi (dla mnie nieco smutne)
i poczucie humoru Krzysztofa Daukszewicza (tak, to ten facet z gitarą),
pochłonie lekturę w ekspresowym tempie. Mnie najwyraźniej,
podczas lektury, dała się we znaki nie tylko różnica pokoleń, ale również
upodobanie do innej formy żartu. Tematyka związana z czasem transformacji i sytuacją
polityczną też nie należy do moich ulubionych (może dlatego, że niewiele się
zmieniło, mimo iż zmieniło się tak wiele). Nie cieszyłam się więc w pełni z
lektury. Chyba liczyłam na to, że utwory zawarte w zbiorku Prawdziwki i
zmyślaki będą trącały strunę bardziej uniwersalną, podobnie jak w Byłoniebyło.
Zamiast tego trafiły w moje ręce historie bardzo mocno osadzone w kontekście
historycznym, momentami wręcz w niego wbetonowane. Czyli, nie ma co się czarować, większość
tekstów się zdezaktualizuje – ewentualnie będzie stanowić ciekawostkę dla
przyszłych pokoleń. O ile wtedy jeszcze ktoś będzie czytał. Zakładając
optymistycznie, że jeszcze tak, felietony te trafią w ręce kogoś, kto uzna
opisywane w nich czasy za prehistorię. Nie sądzę by lektura Daukszewicza
przekonała "dziecię przyszłości" do zapoznania się bliżej z
"tamtą" "epoką". Niestety, obraz wyłaniający się z utworów
jest zbyt płaski, szary i smutny.
Czytliwość: 4/6
Okładka: 2/6
Wydanie: 5/6
Ogólnie: 4/6
Autor: Krzysztof Daukszewicz
Tytuł: Prawdziwki I zmyślaki
Wydawnictwo: Bellona
Wydanie: -
Rok wydania: 2011
Okładka: miękka
Ilość stron: 173
Cena z okładki: -
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz