Już widzę, jak „targam” moją kotkę na rower.
Byłaby tak wściekła, że samym spojrzeniem wykopałaby mnie w kosmos. Ewentualnie zaliczyłabym tak konkretny cios łapką
w tył głowy, że długo nie mogłabym się pozbierać. A kota zen, czyli Boba, mało
co rusza, mało co dziwi. Świat ludzi i ich wariactwa przyjmuje ze stoickim
spokojem. Nie ma się więc czemu dziwić, że świat ma totalne fiksum dyrdum na jego punkcie: dwutomowa powieść
(jak do tej pory), książka dla dzieci, filmy, wywiady... A ów spirytus
movens zdaje się nieszczególnie zwracać uwagę na ten medialny szum wokół
siebie. Tak jakby dobrze wiedział, że to wszystko nieistotne, chwilowe. Zdaje
się patrzeć na całe to szaleństwo z boku i mówić: „Mami nas fortuna, rzadko
obdarza nas uśmiechem”, a ja wiem co w życiu najważniejsze, stałe i
dające prawdziwą radość: mój przyjaciel James. Tak, ten kot
niezaprzeczalnie ma w sobie magię i wybitny talent do rzucania uroków.
To właśnie ze względu na jego stosunek (a raczej
moje wyobrażenie o nim) do spraw ludzkich zabrałam się za kontynuację przygód
Boba (Kot Bob i ja), zatytułowaną Świat według Boba. We wspomnienia Jamesa wkradł się syndrom tomu
drugiego i niestety, tak jak przypuszczałam niewiele się nowego z niego dowiadujemy.
Właściwie wszystko przeczytaliśmy już w pierwszej części. Pojawiają się liczne
powtórzenia, te same cytaty, wątki, przemyślenia, praktycznie powtarzają się
całe partie tekstu, także wszystkie wydarzenia z poprzedniej części zostają nam
streszczone (właściwie można było wydać jedną książkę). Rytm dnia i życia
bohaterów niewiele się zmieniają, przytrafiają im się podobne „przygody”. Taki
książkowy „dzień świstaka”. Jedyna różnica to rosnąca popularność i wyraźna
przemiana Jamesa, który wreszcie wie, że chce żyć. Oczywiście trafiają się
momenty „nowe” i całe multum urzekających komicznych scen. Okazało się także,
że Bob jest kolejnym kotem liżącym masło (!) i ma pudełkowo - kartonowe
obsesje, jak to kociak. Nie mogę powiedzieć, że się nie uśmiałam, gdy czytałam
rozdział pt. „Bobmobil” - wyobraziłam sobie naszego rudzielca z peleryną i w
masce. Superbohater dumnie noszący na piersi literkę: „B”, mający dwunożnego
pomocnika, w sumie taki B&B duet.
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że tym razem mniej
jest w książce Boba, a więcej Bowena.
Słodkie opowiastki o rudzielcu, jego charyzmie, mądrości, przecinane są
mrocznymi wspomnieniami Jamesa, jego obawami, troskami, trudem pracy nad sobą.
Znalazło się też, na szczęście, miejsce na jego marzenia i zbudzoną przez Boba
wiarę w świat i ludzi – mimo wszystko,
tych dobrych wydaje się być bowiem znacznie więcej. Z tego tomu dowiadujemy się
jeszcze dlaczego w ogóle książka powstała. Powiedzieć, że zaglądamy za kulisy
jej powstawania, byłoby jednak zbyt wielkim stwierdzeniem. James mówi otwarcie o tym,
że nie pisze sam i, że bez wsparcia nic by z tego nie wyszło. Sodówka nie
uderza mu do głowy. Myślę, że ową skromnością podbija serca kolejnych
czytelników.
Podobnie jak w pierwszej części tekst nie jest
ciężki w odbiorze, a to co okrutne zostaje wygładzone. Nawet śmierć narkomana, której mimowolnym
świadkiem stają się nasi bohaterowie, opisana została bez dbałości o
drastyczne detale. Mimo trwogi i swoistego katharsis – nie ma w tym tekście
żadnego obciążenia dla czytelnika. Po raz kolejny napiszę, że to efekt
zamierzony: ta książka ma bowiem dawać nadzieję, a nie dobijać. Nie można
powiedzieć jednak, że nie pobudza nas do refleksji nad tym, jak traktowani
przez społeczeństwo są ludzie, którzy zostają z niego wykluczeni. Bowen w
tekście często wspomina o niewidzialności, niechęci i braku perspektyw. Wie,
jak smakuje życie na ulicy, wie ile pochłania istnień – nie zawsze złych,
głównie zagubionych, opuszczonych. Bo bezdomność, narkomania, głupota i podłość
– to nie są naczynia połączone! Dlatego, gdy odbił się od dna nawiązał
współpracę z organizacjami charytatywnymi, które pomagają innym takim jak on.
To wspaniała puenta dla tej historii. Czy ktoś taki mógłby „używać” kota dla
zysku? Wykorzystywać go tylko dla własnych celów? Prawdy nie dojdę, ale nie chce mi się wierzyć w
podobne insynuacje.
Obraz, który powstał w głowie bohatera - historie, wydarzenia i przygody których
doświadczył jest zapewne spójny i plastyczny – niestety, tekst nie potrafi tego
w pełni oddać: fabuła rwie do przodu, zatacza koło, znów serwuje nam
retrospekcję, by po chwili przeskoczyć w teraźniejszość. Można by sformułować zarzut wobec osoby, która
pomagała Jamesowi pisać książkę, że się nie przyłożyła. Trzeba na to jednak
spojrzeć z innej perspektywy. Co byśmy powiedzieli, gdyby zastosowano w
powieści wyszukany język, metafory, paradoksy Zenona, od których gotowałyby nam się zwoje? Od razu podniosłyby się głosy oburzenia i krytyki, że tekst nie jest
autentyczny, bo jak to możliwe, żeby niewykształcony chłopak z ulicy mógł coś takiego
napisać! A tak w rękach trzymamy szczere, prawdziwe wspomnienia o wspaniałej
przyjaźni, zapisane prostym językiem. I to się broni. Mimo powtórzeń,
toporności fabuły i niewyszukanego języka czytanie tej historii sprawia frajdę
– myślę, że nie tylko kociarzom. A to
przecież - w przypadku literatury rozrywkowej na pewno – jest najważniejsze.
I tym razem projekt okładki nie nastręczał zbyt
wielu problemów. Bob to Bob, wystarczy niespecjalnie pozowane zdjęcie w szaliku
i jest hit – niech się wszystkie TOP WIESZAKI schowają. I co trzeba przyznać: w obu
tomach tłumacz odwalił kawał dobrej roboty.
Właściwie nasz duet stanowi obecnie turystyczną atrakcję Londynu. I to żywą, puchatą atrakcję. A co może się równać z mruczącym kotem, którego na dodatek można pogłaskać? Big Ben i Pałac Buckingham mogą być zazdrosne. Ta historia, o prawdziwej przyjaźni i drugiej szansie, sama w sobie jest niezwykle piękna.
Książka w tym wypadku stanowi tylko jej uzupełnienie: znak – że cuda się
zdarzają, jeśli pozwolimy im dziać się w naszym życiu, pamiątkę – dla wszystkich, którzy mieli
okazję spotkać Boba, lekcję – o tym, co naprawdę ważne i tym, co poza końcem
własnego nosa. Tak więc Świat według Boba, to lektura wartościowa, bowiem opowiada o sile jaka tkwi w człowieku i daje nadzieję.
Czytliwość: 5/6
Okładka: 6/6
Wydanie: 5/6
Ogólnie: 4/6
Autor: James Bowen
Tytuł: Świat według Boba
Tytuł oryginału: The
World According to Bob: The Futher Adventures of One Man and His Street-wise
Cat
Tłumaczenie: Andrzej Wajs
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Wydanie: I
Rok wydania: 2014
Okładka: miękka
Ilość stron: 278
Nie jestem wielką fanką kotów, za to jestem fanką Boo i Buddy'ego - przekochanych piesków :) Myślę, że zarówno psy, jak i koty mają ogromną wartość terapeutyczną.
OdpowiedzUsuń