Skoro
żadne wydawnictwo nie chciało wydać nowelki Mitki, to miało ku temu powody.
Albo niszowość gatunku i wynikający z tego brak ewentualnych zysków, lub tekst
jest tak słaby, że nie ma co go światu pokazywać.
Self - publishing daje pisarzowi możliwość wyjścia z tej patowej sytuacji. W
pierwszym przypadku można utrzeć nosa wydawnictwom i udowodnić, że się nie
znają (przykład antologia „Zombiefilia”, „Za garść zbawienia i inne opowiadania”
Bartosza Orlewskiego). W drugim, niestety prowadzi do zaśmiecenia Internetu (i ulic) tekstami autorów bezkrytycznych
wobec tego co tworzą, przeświadczonych o swojej doskonałości – błędne koło. Do
której grupy zalicza się „Śmieciowisko”? Trochę Wam podpowiem.
Do
tej noweli podchodziłam, jak do jeża. Karola Mitkę lubię, niestety
ostatnio w „Histerii” srodze zawiodłam się jego opowiadaniem. Obawiałam się, że
jeśli znów przeczytam coś słabego, zmienię zdanie o jego twórczości. Ale się w końcu przemogłam.
Jak
przystało na bizarro na początku tekstu w ogólne nie wiemy „o co kaman”. Jest jakiś
Ziutek Cipała, mający wszystko gdzieś i ostentacyjnie drapiący się „po rowie” w
obliczu nadnaturalnych i przedwiecznych zjawisk. Nie
straszna mu nawet Babka Meduza, której zamiast żmij z głowy wyrastają męskie
przyrodzenia. Babka ta nota bene planuje zemstę na wnuku, ponieważ ten dopuścił
się profanacji jej zwłok. Ziutek pewnego dnia odkrywa, że odebrano mu skarb,
dzięki któremu osiągał niebotyczne orgazmy. I tutaj akcja nabiera rumieńców:
wyrusza na wyprawę – sam tytuł wskazuje gdzie. A tam, też się dzieje.
(Anty)Bohater przenosi się do innego
wymiaru, świata w którym króluje smród gówna, rozkładających się zwłok i
wszystkiego, co mogłoby być jeszcze gorsze, a nie jesteśmy sobie teraz tego w
stanie wyobrazić. Jako rasowa postać spotyka po drodze pomagierów: Maurycego
(kim jest nie zdradzę - padniecie) oraz mojego faworyta Barnabę – miś, taki trochę Rambo nie przebierający w słowach. Akcja noweli rozgrywa się w realiach nie przypominających tego, co znamy, to bełt
ze wszystkiego, co stworzył świat, doprawiony paskudnym smrodem
niedorzeczności.
Nie
można twierdzić, że polskie bizarro jest takie samo jak amerykańskie: inne
warunki socjologiczne, specyfika literatury, potrzeby czytelników, mentalność
narodowa i inna „granica” głupoty - to nie pozostaje bez wpływu na literaturę. W noweli Mitki oczywiście
groteski i bezsensowności mamy sporo, fabuła jest zakręcona, elementów obscenicznie-obrzydliwych
też nie brakuje. Bo bizzaro to przecież trochę fantastyka, trochę horror,
trochę pornografia. Profanacja wszelkich świętości – takich jak ukochana
zazwyczaj „babcia” – jest w tym gatunku całkowicie na miejscu. Karol Mitka
tworzy bizarro mocno bazujące na wulgarności i dosadności, takie polskie wulgizarro lub bardziej swojsko kurwizarro i w związku z silnym
nasyceniem obrzydliwością - gorezarro (lubię tę końcówkę!). Co raczej w grzecznych
księgarniach się nie sprzeda – bo będzie wiodło młode dusze na pokuszenie.
Nazwać tekst kiczowatym i tandetnym, to żadna obraza dla tego gatunku, jej
twórcy stronią od mainstreamowych i gustownych łatek. Jednak i
bizarro można napisać tak, by miało ono drugie dno. Nie polega ono tylko na pluciu
kontrowersją dla własnej reklamy i zaistnienia poprzez skandal. Skrajna wizja
może prowadzić „dokądś” mimo, iż nie
jest to wymóg. Można na upartego stwierdzić, że Mitka trącił problem ekologii, nadprodukcji śmieci,
tego do czego można się posunąć, by się ich pozbyć i co możne stać się dla
kogoś „śmieciem”. I co ważniejsze przez ułamek sekundy, pojawia się sentyment
za przedmiotami, które kiedyś były dla nas ważne, co się z nimi stało? Gdzie
się podziały? (Uf! Zielony Zając nadal jest w kanapie, bo prawie dostałam palpitacji. A Wy, gdzie macie swoje przytulanki z dzieciństwa?)
Osobna
kwestia to język – barwny, bogaty, a jednak warsztatowo zgrzyta: nadmiar
porównań, trochę wplecionych na siłę, gramatyczne dziadostwa. Im dalej w treść
tym jednak bardziej gładko wchodzi - można przeżyć.
Grafika
na okładce, pozwala nam ocenić po niej książkę. Więc nie bądźcie zbyt zdziwieni
tym, co wyczytacie w blurbie. A jeśli po tym, co
widzieliście i przeczytaliście zniesmaczy Was treść – to jeszcze raz spójrzcie
na okładkę, jeszcze raz przeczytajcie blurba i odpowiedzcie sobie na pytanie,
czy nie zostaliście wystarczająco ostrzeżeni. Dla fanów gatunku i ciekawych
literackich eksperymentów lektura będzie stanowiła przednią rozrywkę. Dzieło,
to jednak wybitne nie jest, w sam raz na kilka przystanków w autobusie, ku
zniesmaczeniu zaglądających przez ramię – a dobrze Wam tak! :-)
Czytliwość: 4/6
Wydanie:3/6
Okładka: 5/6
Ogólnie: 4/6
Tytuł: Śmieciowisko
Autor: Karol Mitka
Wydawnictwo: Horror Masakra
Rok wydania: 2014
Wydanie: I
Okładka: miękka