31 października 2014

Mam kota i nie zawaham się go użyć, czyli o odwadze i pokonywaniu potworów /Koralina – Neil Gaiman/

Wydawnictwo MAG 2009
Cieszę się, że Gaiman umieszcza w swoich historiach koty. Nie ma się w sumie czemu dziwić, jest przecież ich wielkim fanem. Często przemykają po kartach jego książek, czasami głośno tupiąc (tak, gdy chcą to potrafią!), a innym razem suną niepostrzeżenie - jak cienie. Cieszy mnie, że i w Koralinie znalazło się dla jednego osobnika miejsce. Bo tam gdzie są tajemne przejścia, tam powinny być i koty. I pisarz o tym wie.

Nowy dom Koraliny jest stary. Żyje własnym życiem, posiada swój wewnętrzny rytm i swój własny język. Jest pełen zakamarków, w które można zajrzeć, które trzeba zwiedzić i odkrywać. Dziewczynka wprowadza się do niego z wiecznie nieobecnymi, zapracowanymi rodzicami. Nie wie jeszcze, co ją czeka, gdy w ramach walki z przeogromną nudą, odwiedza swoich ekscentrycznych, nowych sąsiadów i liczy wszystkie drzwi...Do jej życia niepostrzeżenie wślizguje się chaos, nad którym musi zapanować.


Dzieci nie mają problemu z wiarą w czary. Koralina – badaczka – nie dziwi się, gdy odkrywa, że za dziwnymi drzwiami istnieje kopia jej świata. Kopia ta odbita jest jednak w krzywym zwierciadle: zniekształcona, płynna, osobliwa. Gorsze od tego faktu jest tylko to, że jej mieszkańcy mają zamiast oczu czarne guziki. I chociaż wydają się mili, czytelnik i bohaterka czują przez skórę, że coś tutaj nie gra. Gdy dziewczynka trafia do tej złowrogiej parodii swojej rzeczywistości, jako jedyna nie staje się karykaturą samej siebie. I by ten stan rzeczy nie uległ zmianie, musi oswoić kolejne przestrzenie. A, że Gaiman lubi groteskę, kontury tych przestrzeni i to, co je wypełnia, zwyczajne nie jest. Próby jakie podejmuje dziewczynka także zadziwiają – poziomem grozy, którym zostały nasączone. Może dla nas dorosłych nic w tym wszystkim przerażającego. Ale postawcie się na miejscu dziewczynki, która np. ma sześć lat i piszczy, gdy chce się jej pokazać pająka. A wy takiej dziewczynce opowiadacie o lepkim, ciastowatym, bezkształtnym stworze, któremu odpadają guziki (czyli oczy). Jeśli dokonamy takiego porównania, docenimy odwagę, którą odnalazła w sobie Koralina - bo odważny jest ten kto się boi i mimo to działa, a nie ten kto robi coś i nie czuje strachu. Na szczęście w świecie dziecka, wszystko podszyte jest magią: nawet kamyk z dziurką może stać się amuletem i mieć cudowne właściwości – jeśli się wie jak go użyć. A Koralina w porę dowiaduje się co  nim robić.

Najnowsze wydanie Wydawnictwo MAG
To, co na początku zdaje się zapowiadać zupełnie zwyczajną historię, szybko nabiera charakteru zadziornej fabuły z pogranicza fantasy i horroru. Gamian się nie cacka: kot urywa szczurowi głowę, Koralina wsuwa rękę w maziowate ciało, jakiegoś mutanta. W ogóle sam motyw przyszywania guzików do oczu...rany! Igła i oko! Brrrrrr! Pisarz nie boi się przemycać do dziecięcego świata elementów grozy (jak np. w Wilkach w ścianach). Najwyraźniej – i słusznie - hołduje zasadzie, że dziecko może się bać - smoka, czarownicy - i może także swojego stracha/potwora unicestwić, poczuć własną moc sprawczą. Udaje się to, ponieważ lęk przekuwa się w konkretny kształt. Dzięki temu utwór nabiera charakteru baśni inicjacyjnej, odgrywającej kluczową rolę w procesie indywidualizacji dziecka. Nasza bohaterka musi więc przejść przez cień, by dotrzeć do światła - wyjść z domu i przejść kolejne próby (odnalezienie ukrytych dusz dzieci, rodziców), by odnieść zwycięstwo nad samą sobą. O czym należy pamiętać: to Koralina ratuje rodziców,  nie odwrotnie.

Dzieci w baśniach – nie tylko u Gaimana - są często samotne, jakby rzucone w pojedynkę na pożarcie przygodzie. Powiedziałabym, że bohaterowie bywają dosyć głęboko zakorzenieni we własnych światach, wręcz introwertyczni. Taka jest też Koralina, mimo całej swojej przebojowości i ciekawości świata, prowadzi ze sobą nieustannie wewnętrzny dialog. Analizuje świat przez pryzmat siebie i swoich spostrzeżeń. Po dziecinnemu bada go i poznaje jego tajniki, mechanizmy, które nim rządzą. Nawiązuje także ciepłą relację, z cierpkim w obejściu na początku kocurem, który to staje się nieocenionym pomocnikiem i przewodnikiem. 

Warto podkreślić, że świat Koraliny jest bardzo klaustrofobiczny. Ten rzeczywisty to dom i ogród. Alternatywna rzeczywistość również ogranicza się do tych elementów. Tak jakby zła macocha nie potrafiła stworzyć więcej, niż widziała dziewczynka. Rodzi się więc pytanie: w czyim umyśle się ona zrodziła? Czyim jest antagonistą? Czyim alter ego? Ewidentnie staje się ucieleśnieniem świadomego gniewu, który dziewczynka żywi do swojej matki, bo ta przestała być taką jakiej dziewczynka pragnie. Przestała być matką opiekunką, karmicielką. Koralina wyrasta już z fazy dziecięctwa i zaczyna się jej stawiać wymagania (rób, co chcesz tylko nie nabrudź), nie spełnia się jej zachcianek (seledynowe rękawiczki), nie ma się już dla niej nieustannie czasu. Dziewczynka musi przejść ten etap. Jak to w baśniach bywa wychodzi z niego zwycięsko: przechytrza i likwiduje złą matkę, znikają złe emocje. Uświadamia sobie także, że nie może mieć w życiu wszystkiego. W baśniach motyw macochy, która zastępuje kochaną matkę, porywa ją jest bardzo popularny. Znamienny jest także łagodny stosunek córki do ojca, który przecież tylko jest zdominowany i kierowany przez matkę. Sam z siebie nie zaniedbał by przecież dziewczynki, to matka go dziewczynce zabiera, lub ukrywa go przed nim.

Wydawnictwo MAG 2003
Pisarz ma niesamowity zmysł obserwacji, świetnie oddaje bowiem to, jak nasz świat dorosłych (dla nas przecież taki oczywisty i poukładany) wygląda w oczach dziecka. I, hm... Dla dziecka rzeczywistość dorosłych nigdy nie jest "normalna". Maluchom mniej dziwne wydają się oczy z guzików, niż ich rodzice. Baśń o Koralinie, to swoiste ostrzeżenie dla tych zapracowanych, wiecznie goniących za czymś, którzy zaniedbują swe pociechy. Ograniczają się do tego by zapewnić im wikt i opierunek. A trzeba przecież jeszcze czasu. Dziecko może wpaść w sidła sekty, czy „czegoś” innego, co da mu zainteresowanie za którym tęskni. Może uciec bardzo głęboko w swój własny wykreowany świat i stracić kontakt z rodzicami. A odbudować go jest bardzo trudno.

Obydwa światy, oprócz przejścia za drzwiami, łączy jeszcze mgła. Zagęszcza ona oniryczną atmosferę, która powoli wpełza do świata podstawowego. W świecie alternatywnym okazuje się być nicością. Biel jest płynna, delikatna, rozmywa kontury rzeczywistości tracą w ostrość. Przestają wyznaczać jego granice, właściwie przestają istnieć. U Gaimana, jak widać, światy przenikają się, tworząc w sumie jeden – wielopoziomowy. Autor mruga do nas szelmowsko: rzeczywistość przecież nie jest wcale taka, jaka wam się wydaje, przyjrzyjcie się jej dokładnie – póki jeszcze macie oczy…

Jeżeli chodzi o okładki: wydanie "filmowe" (animacja: Koralina i tajemnicze drzwi, 2009) jest zdecydowanie mniej tajemnicze i mniej mroczne od wcześniejszego (około 2003 rok), które zawierało spory ładunek grozy. W zamian za to jest kolorowe i przyciąga wzrok. Atmosferę i klimat baśni, najlepiej oddaje najnowsze wydanie. Na okładce nie pominięto bowiem, tak istotnej w swoim symbolicznym znaczeniu mgły.  

Inspirację Alicją w krainie czarów trudno przeoczyć. Gaimanowi, po raz kolejny jednak, udało się uniknąć kalki. Każda z opowiedzianych przez niego historii jest inna od pozostałych - inspiracja pozostaje tylko inspiracją. Do warsztatu też nie można się przyczepić: dobrze wyważona dynamika, stopniowanie napięcia i przykuwanie uwagi - wszystko, jak zwykle, na wysokim poziomie. Do tego plastyczny, lekki język i sugestywne obrazowanie. W efekcie lektury w umysłach czytelników ożywają przedziwne, a zarazem bliskie każdemu światy. Uważajmy więc, by przypadkowo do któregoś nie wpaść - nigdy nie wiadomo, co tam na nas czeka. Gdyby jednak, obyśmy mieli wtedy pod ręką pomocnego kota.


Czytliwość: 6/6
Okładka:  4/6
Wydanie: 5/6
Ogólnie: 5,5/6

Autor: Neil Gaiman
Tytuł: Koralina
Tytuł oryginału: Coraline
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Wydawnictwo:  MAG
Wydanie: IV
Rok wydania: 2009
Okładka: miękka
Ilość stron: 181
Cena z okładki: 22,00 zł

Fragment:
Koty nie mają imion (...) Wy, ludzie, macie imiona. To dlatego, że nie wiecie, kim jesteście. My wiemy, kim jesteśmy, więc nie potrzebujemy imion.

Tekst dostępny także na portalu Kocie Tajemnice: 





1 komentarz:

  1. Przypomniałaś mi, że muszę kogoś ścignąć za pożyczenie komiksu Gaimana... :) wiec będziesz musiała cierpliwie poczekać

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...