15 maja 2014

Horror Masakra 3

Ze względu na chroniczny brak czasu delektowałam się „Masakrą” bardzo długo. Czytałam właściwie po jednym opowiadaniu dziennie i moje kubki smakowe ulegały stałemu podrażnieniu (w znaczeniu pozytywnym). Owe dinksy na podniebieniu (także czytelniczym), rozkładały sobie bodźce równomiernie, świadome, że muszą zapamiętać smak przez 24 godziny, oczekując na kolejną dawkę. I chyba w tej formie (eksperyment co prawda wymuszony) czytało mi się lepiej. Teksty rozgaszczały się wygodnie w mojej pamięci na dłużej, swobodnie trącając jakąś strunę. Nie było gonitwy i masówki, łykania jak fast foodu.

Trzeci numer Horror Masakry jest Masakrą ostatnią. Zin przeobrazi się teraz w Kryptę. Byle takie metamorfozy nie odbywały się zbyt często… Magazyn nie zdążył nabrać jeszcze ostatecznej formy, zbliżał się już do odkrycia swojego unikalnego kształtu, a tu „łup” i apokalipsa… Nie wybiegajmy jednak z obawami w przyszłość, skupmy się na dzisiejszym „być”. W ostatnim numerze pojawiło się zdecydowanie mniej błędów (chociaż jeden TAKI mnie załamał, powyżywam się jednak później), a i grafiki bardziej „w kupie” – momentami kleiły się pożądliwie do tekstu, można im to jednak wybaczyć (bo jest się do czego kleić - teksty są soczyste i nęcące). Redaktor znów postanowił się nade mną znęcać nie umieszczając nigdzie numerów stron i spisu treści, zapewnił mi także obrzydliwą rozrywkę, szczodrze dokarmiając nowinkami…

I znów przyczepię się do tego samego: po co na okładce grafika, która jest prawie cała przysłonięta napisami?

OPOWIADANIA

Na „dzień dobry” i na „do widzenia” pojawia się Rafał Sala ze swoim microfiction: „Szszsz” i „Ostatnia wola”. Jedno opowiada o czymś, co chyba każdy chciał w dzieciństwie zrobić (i niech mi nikt nie wmawia, że dzieci to niewinne owieczki i sama słodycz), a drugie przestrzega przed głośnym wypowiadaniem życzeń (w obecności świrów) ponieważ dosłowne odczytanie znaczenia słów bywa miażdżące.

FURA – Mariusz Koziński 4,5/6

Bohaterem opowiadania jest Krystian – złodziej samochodów, któremu udaje się „wpaść” na otwarte ferrari. Dobra, rozumiem, że w Ameryce znaleźć niezamknięte auto, to nic dziwnego, ale w Polsce? Jeśli klamkujesz i okazuje się, że super fura jest otwarta, to spieprzaj w try migi, bo coś tu jest nie tak…(no chyba, że jak mi kiedyś tłumaczono, charakterystyczne auta są zbyt łatwe do namierzenia, dlatego się ich nie kradnie, a ich właściciele mogą sobie pozwolić na pewną swobodę – nie wydaje mi się to jednak do końca bezpieczne). Nasz bohater nie przeanalizował niestety sytuacji w której się znalazł i trafił w …(macki? opony? karoserię?) zła. Ferrari „samo zło”, to diabelskie autko, które go opętuje budząc niezaspokajane pożądanie. Powoduje, że niewyżyty Krystian gotowy jest dokonać najbardziej bestialskich gwałtów. Flaków jest sporo, więc fanom gore się pewnie spodoba.

No i cóż tutaj komentować - duży chłopiec nie zawsze myśli racjonalnie, a dziwne relacje mężczyzn z samochodami nie zaskakują. Nazywają je imionami kobiet, dopieszczają, nieuniknionym jest, by ta relacja przeskoczyła o punkt wyżej - w coś z pogranicza namacalnej, erotycznej fascynacji. Według badań nauromarketingowców kształt (linia?) samochodu pobudza u mężczyzn ośrodek odpowiedzialny za odczuwanie cielesnej rozkoszy. Poza tym duża prędkość i mruczenie silnika – orgazm „gotowy” i ferrari wcale nie musi być nawiedzone, by go wywołać. I w tym spostrzeżeniu otwierają się bramy do piekła. Nie skupiałabym się raczej na relacji Krystiana z samochodem. Ferrari jest tylko narzędziem, formą nie celem. Cel to zaspokajanie pożądania, takiego o które byśmy się nie podejrzewali, ujarzmionego przez upupienie. Wytresowani do społeczeństwa, wbici w normy etyczne zapominamy kim jesteśmy – ono wyzwala z człowieka prawdę o agresywności naszego gatunku. Jaki to przynosi efekt? – przeczytajcie sami.
Językowo całkiem zgrabnie.


A  NIECH CIĘ DRZWI ŚCISNĄ – Karol Mitka 3/6

Sąsiedzkie blokowe bagienko, zatargi i lepsi od lepszych. Jednym słowem rzeczywistość większości z nas. A jak się w to wszystko wpląta jakąś „pożal się boże” niedorobioną magię, to można się liczyć z flakami latającymi w powietrzu…No cóż, z klątwami tak już jest, jak się ma naćpanego specjalistę od voo doo.

Wstęp intrygujący, później tendencja spadkowa, fabuła nie udźwignęła pomysłu. Z dwojga masakrycznego: „Śmieciowisko” o niebo lepsze od tego opowiadania. Czyżby wypalenie w krótszej formie?

OPOWIEŚĆ – Marcin Rojek 5/6

W kontekście tego opowiadania stwierdzenie „zagadać kogoś na śmierć” nabiera nowego znaczenia. Metafizyka w życiu studenta, którego sensem istnienia jest ciągła impreza i konkurs chlania, może powalić. Rojek przypomina nam, że słowa mają moc tworzenia i niszczenia. Mają również moc wypełniania pustki - są fizyczne, są płynne. Czy to dobrze? Oceńcie sami.

Warsztatowo nie ma się do czego przyczepić.

PASIASTE SKRZYDŁA ŚMIERCI – Marcelina Lewandowska 3,5/6

Nigdy nie zrozumiem fascynacji ludzi kolekcjonujących owady. Ćmy i motyle najpiękniejsze są, gdy są wolne - podczas lotu. Jakim trzeba być potworem, by odebrać im ułamki chwil, które nazywamy życiem? To chyba straszniejszy horror, niż największy pokaz okrucieństwa w wykonaniu zombie – bo dokonują go istoty świadome, nie kierując się tylko instynktem. Fascynacja i ciekawość nie dają praw decydowania o czyimś istnieniu. Na szczęście i na tych jest kosa. Śmierć to przewrotne istnienie.

Mimo wszystko polubiłam Cezarego - głównego bohatera opowiadania. Czytelnik wraz z nim goni za marzeniem, stając się świadkiem jego emocji, niepokojów. Wraz z nim obserwuje świat, obiera z otoczenia sugestie pobudzające wyobraźnię.

Fabuła jest bardzo zachęcająca, jako klasyk korzysta ze sprawdzonych motywów, cudownie rozpoczęta i świetnie poprowadzona. Całość napisana poetyckim językiem dopieszcza…ALE: zakończenie pozostawia niesmak, jest chaotyczne i zbyt otwarte, a zarazem dosłowne. Nie udało się. Gdy zaczęłam czytać, byłam gotowa dać 6/6, zakończenie za bardzo mnie jednak rozczarowało.

PODOPIECZNY – Norbert Góra 3/6

Polski horror, a tutaj znów te obce imiona: Jeff, Alex Jones, Miranda Halwood, Rossel. Takie zabiegi naprawdę nie sprawią, że opowiadanie stanie się bardziej światowe.

Opętany podopieczny, zagrożenie, śmierć i złaknione flaków demoniszcze. I to wszystko w rytm jazzu.
Opowiadanie zbudowane dokładnie i konkretnie, pełne ogromnej dbałości o szczegóły umiejscowienia akcji. Mam jednak małe pytanko: Czy człowiek jest w stanie poruszyć pień, który zabija demona? Wiem, że był spróchniały, jednak w głowie mi się to nie mieści.

NAZWIJ TO, JAK CHCESZ – Filip Bobryk 4,5/6

Wypełniona beznadzieją i whisky powieść o kimś kto nazywa się: Ben Proust. Zacznę od pytania: Czy nie można umieścić akcji w Polsce i nadać bohaterom polskich imion? To naprawdę niczego tekstom nie ujmuje…Chyba, że chcemy wejść w płaszczyznę kontekstów i symboli - a, jak dowiedziała się Alicya R. - to nie miało miejsca w tej historii. 

Początek opowiadania niezauważalnie zasysa nas do świata upodlonego człowieka. Rzygając w kiblu najparszywszej z knajp na zapomnianym zadupiu, bohater spotyka dawnego przyjaciela. Ten wyciąga do niego pomocną dłoń i chce obdarować szczęściem. Czy definicją tego szczęścia jest realizacja pragnień? Opowiadanie nie podejmuje próby udzielenia jednoznacznej odpowiedzi na pytanie zadawane od wieków. Bohater owszem otrzymuje odpowiedź, na miarę swoich potrzeb, w pewnym wiktoriańskim domu - podczas burzy (co wydaje się być elementem przekoniecznym dla budowy tła). Całość ciekawa - mimo wyraźnego nagromadzenia chaotycznych wątków – zakończenie historii niestety przeciętnie.

TO ZAWSZE BĘDZIESZ TY – Juliusz Wojciechowicz 5/6

Śmierć przychodzi, gdy się jej nie spodziewamy, przekreśla plany. Autor nie rzuca nas w ramiona ckliwych rozterek i rozmyślań o sensie życia, w obliczu społecznej znieczulicy (przecież nasz ból zawsze pozostanie tylko naszym bólem). Zamiast tego, tworzy fabułę muśniętą namacalnym sentymentem: sterylny, chemiczno-czysty świat, w którym strata przeradza się w obłęd . W historii Wojciechowicza nawet natura współgra z akcją – planowanie na zimno zemsty odbywa się zimą (następuje jakby zamrożenie akcji), płomienne zachodzące krwiste słońce zbiega się z dopełnionym okrucieństwem. Spodziewałam się takiego zakończenia, ale niekoniecznie w takiej formie. Punkty za zaskoczenie.

P.S. Mam wrażenie, że źle coś odczytałam: 90km/h i wrzucanie dopiero 3 biegu?

KRWAWE DZIEWICTWO - Francis Violento 2,5/6

Poza tym, że stylistycznie zgrzyta, to jeszcze mam wątpliwość, co do gatunku: to komedia? Tak, wiem, że namacalnie wystaje tu bizarro w pełnym wzwodzie, wydaje mi się jednak, że autor poszedł nie w tę stronę. Efekt komiczny był zamierzony? Faktycznie fanatyzm przeraża mnie bardziej niż zombiczni najeźdźcy z kosmosu, bo prowadzi do niebezpiecznych dewiacji, ale co za dużo, to i świnia nie zeżre. Dodatkowo końcowe wyjaśnienia są nie na miejscu.

TAJEMNICA – Alicja Borecka, Tomasz Siwiec 5/6

Trochę o tym, że gdy człowiek zaczyna bawić się w Boga i daje sobie prawo do wymierzania sprawiedliwości, zracjonalizuje emocjonalne argumenty i amputuje sumienie. Amen.

Świetny warsztat. Dobre opowiadanie na zakończenie magazynu.

INNE TAKIE

ROSÓŁ Z GAMERY – recenzja filmu autorstwa Karola Mitki

Napiszę tylko tyle: Rany, ja to widziałam! Reszty recenzji nie będę opisywać, bo masło maślane nikomu nie jest potrzebne, a w zinie znalazły się ciekawe teksty o: Contracted, Raid, You’re Next, Pradawnym źle i Czasie Zamykania

ALVETHOR-  M.M. Kałużyńska

Kałużyńska dzieli się z nami swoim „procesem twórczym” – w sumie to za dużo powiedziane (bo raczej się nie wybebesza), ale wiecie o co chodzi. Książka ma być slasherem, czyli gatunkiem ściśle filmowym, pisarka ma nas przekonać, że da radę dokonać trudnego (nie niemożliwego w myśl zasady Jeśli myślisz, że czegoś nie da się zrobić: przyjdzie ktoś kto o tym nie wie i to zrobi). Całość czyta się świetnie, jednak na płaszczyźnie przekonywania coś nie gra. Silne osobowości i ludzie sukcesu nie używają słów „spróbuję” i „postaram się”. Wnioski Kałużyńska sama z tego wyciągnie, bo do tak silnej osobowości te słowa po prostu nie pasują i sama się na tym złapie. Nawet Charles Bukowski ma na nagrobku napis: Don’t try – którego sens jest mniej więc taki: nie próbuj, po prostu działaj albo odpuść sobie.

WYWIADY - Pan Goryl

Wywiad z Rhiannoną Frater mnie zachwycił - do momentu, gdy nie wpadłam na takiego kwiatuszka: „jestem nudną osobom” – no tego nie da się przeoczyć. Pomijając to, ogólnie czytanie rozmowy z pisarką mnie usatysfakcjonowało i chętnie dowiem się jeszcze więcej. Niestety tej przyjemności nie zaznałam w trakcie lektury wywiadu z Grahamem Mastertonem – tekst jest po prostu nijaki.

POEZJA - Łukasz Szczygło

Jeżeli chodzi o poezję rytmiczną, co się nawet rymuje: to Szymborska, Miłosz i Różewicz przewracają się w grobach. Nie drażnijcie ich bo powstaną, znajdą Was i wyszarpią oczy, wyrwą języki i amputują paluszek po paluszku, który to uczynił. A tak serio, poezja to rodzaj literacki, który rządzi się dość surowymi prawami (na szczęście) i naprawdę niewielu może im sprostać. Wiele jeszcze słów upłynie zanim Łukasz Szczygło będzie pisał tak, by do mnie dotrzeć. Ja mam jednak zbyt wygórowane oczekiwania, więc może lepiej nie zwracać na mnie uwagi :-)



***

Trzeci numer „Horror Masakry” daje radę, jest zdecydowanie bogatszy w formie i przez to ciekawszy. Oby tendencja zwyżkowa (wyraźnie wyższy poziom, a co za tym idzie większe oczekiwania) trwała nadal w Krypcie.

3 komentarze:

  1. Jakoś nie przepadam za horrorami, ani ogółem za strachem. :)
    shelf-of-books.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. dot. komentarza do "To zawsze będziesz Ty" : wrzucanie trzeciego biegu przy 90km/h to norma, biorąc pod uwagę optymalny moment obrotowy podczas "wyścigu" w mocniejszych autach, choć nawet poczciwa agila 1.2 wyciaga na dwójce 80 km/h :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za odpowiedź. Teraz już wiem, że mogę zaryzykować i uskutecznić, to w swoim wehikule :P Ciekawe jakie będą efekty!!

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...