01 listopada 2013

Nigdziebądź po Polsku / Zmorojewo – Jakub Żulczyk/


Myślałam, że będę Was zachęcać do Zmorojewa z okazji Halloween. Niestety, tak się nie stanie, nie jest to historia godna polecenia. Dlaczego? Oto lista powodów.

Okładka przyciąga wzrok, tytuł też jest chwytliwy. Wystarczy, by zachęcić do kupna książki. Co się jednak w niej kryje – to już inna para kaloszy.  W lesie coś mieszka, coś co bardzo chce wyjść i nie cofnie się przed niczym, żeby osiągnąć swój cel…Ogromny i jedyny plus Zmorojewa: akcja powieści rozgrywa się na polskiej wsi, pośród na wskroś swojskich legend i podań. Warto pamiętać, że słowiańska mitologia ma nadal wiele do zaoferowania – to niewyczerpane źródło pomysłów. Jakub Żulczyk, postanowił czerpać z tej skarbnicy pełnymi garściami. Dobrze operuje symbolami, oprowadzając nas po zapomnianych lasach i ścieżkach, pełnych tajemnych śladów.

Tytus Grójecki, zupełnie przeciętny nastolatek, pasjonujący się horrorami i zjawiskami paranormalnymi, ma spędzić wakacje u dziadków w Głuszycach. Początkowo wizja siedzenia wielu dni na prowincji, napawa go niechęcią. Ma przecież awersję do ruchu fizycznego, jego ciało nie jest do niego przystosowane. Gdy okazuje się jednak, że w okolicy podobno jest miasto widmo, a każdy zapytany o to dorosły go zbywa, odzywa się w nim głód przygody i oczywiście pakuje się w nie lada kłopoty. Niczego do tej pory nie słyszał o Kluczach, ani o Strażnikach. Nie zna więc reguł wedle których przyjdzie mu przyjąć na siebie bardzo odpowiedzialną rolę. W Głuszycach pojawi się również Ona – Anka, dziewczyna, przez którą serce Tytusa zabije szybciej. Jej postać w połowie książki, zupełnie niepotrzebnie, zostanie wybielona przez pisarza. Polskie powieści dla młodzieży już to do siebie mają…

Postać niedojrzałego, wręcz dziecinnego piętnastolatka, który w wyniku nadchodzących nieubłaganie zdarzeń ma wydorośleć – jest miałka. Zwłaszcza ta jego „dojrzała” miłość do Anki, o której wciąż nas zapewnia, trąci takim szczeniactwem, że zastanawiam się, jak to w ogóle jest możliwe w XXI wieku? A te jego natchnione wywody, jakby się szaleju najadł, są niepoważne.  A zresztą, o czym ja piszę? Na skraju zagłady stoi świat, dobro przegrywa, życie wielu istot jest zagrożone, a nasz chłoptaś kierowany hormonami, jest w stanie myśleć tylko o swoim - jakże dojrzałym - uczuciu do dziewczyny, pierwszej nota bene… Czy to miał być element komediowy? Tak ciapowatego ciamajdy jak Tytus-bohater już dawno nie spotkałam, tak naiwnego wątku – też nie. Po prostu parodia – tylko czy zamierzona?

Wątek związany z dziadkami chłopaka pominę  z premedytacją. Reszta postaci występująca w powieści, też zostawia wiele do życzenia. Dobro jest dobre i tylko broni się, próbując się odizolować. W tym samym czasie, zło ukierunkowane na działanie, depta wszystko w koło, by te dobro zniszczyć i - uważajcie tutaj was zaskoczę – zdobyć władzę nad ziemią i ludźmi. Taaadaaam! Pomijając ten wyświechtany schemat, który przy odrobinie chęci mógł stać się atutem historii, potencjał podziemnego świata i jego mieszkańców nie został wykorzystany. W złych zmorach, było coś mrocznego, przykuwającego uwagę. Może więc warto było pójść w stronę horroru, rozwinąć wątki, zamiast je wygładzać? Dobre zmory przypominają raczej pogrążone w chaosie, nierozgarnięte dzieci we mgle…i jak im kibicować? Baba Jaga, Szewczyk Dratewka, Wójt itd. wzbudzają raczej współczucie.

Treść nie jest równa, przez co opornie się czyta. Właściwie historia jest o wszystkim i o niczym, dobrze, że zasadza się na uproszczonej wersji motywu starego jak świat, dzięki czemu nie można się pogubić. Czy autor w ogóle przeczytał tekst w całości? Wątpię. Mieszanka rożnych stylów, gatunków, nie była kiepskim pomysłem, jednak wykonanie dało właśnie kiepski efekt - autor przedobrzył. Baśń, powieść dla nastolatków, horror, komedia, multum nawiązań do popkultury – w tym wypadku pewne elementy się nawzajem wykluczyły. To mamy bać się tych potworów czy nie? Ciężko stwierdzić. Językowo – brak umiaru, dystansu i jeszcze ta dziwna maniera opisywania w kółko bohaterów z imienia i nazwiska, która z czasem stała się irytująca. Czytanie utrudnia również zbyt drobny, nadziubdziany druk.

Najgorsze, że naprawdę na wszystko czeka się do samego końca, chociaż czytelnik domyślił się już lata świetlne wcześniej o co chodzi. Kończąc powieść autor się już tak śpieszył do happy endu, że zatopił czytelnika, w jeszcze większym chaosie niż w rozwlekłym początku.

Fabuła dobrze przemyślana, ale coś po drodze nie zagrało. Klimat w pewnym momencie prysł. Zamiast intrygować - znudził. Wątki się nie zazębiały, one się najzwyczajniej w świecie wzajemnie pozjadały, przeżuły i wypluły. Przesada i przeładowanie skutecznie zamęczyły fabułę i ośmieszały kolejne postacie. Nie przywiązałam się do bohaterów, nie bałam się razem z nimi. Nie czekałam z wypiekami na twarzy, co wyskoczy zza drzewa… Poza tym, krew też leje się bardziej niż umiarkowanie, bo to przecież powieść dla młodzieży.

Zastanawiam się, czy pisarzem nie kierowała chęć wyśmiania infantylności książek, kierowanych do pewnej grupy wiekowej? Czy to aby nie groteska?

Czytliwość: 2/6
Wydanie: 3/6

Okładka: 4/6
Ogólnie: 2/6

Autor: Jakub Żulczyk
Tytuł: Zmorojewo
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Wydanie: I
Rok wydania: 2011
Oprawa: miękka
Ilość stron: 481
Cena: 39,90 zł

Fragment:

Właśnie wtedy przypomniało jej się, co powiedział Strzępowaty, gdy ten drugi chudy człowiek odjeżdżał bardzo szybko na dwukołowej maszynie. Że jesteśmy tylko zabawkami w rękach Pana Leszego, a Pan Leszy ma wiele palców, wiele rąk.
A teraz Gangrena biegła, ale gdyby obserwował ją z boku jakiś człowiek, nie nazwałby tego biegiem. Bardziej tupotem karalucha. Gangrena poruszała się, jakby pod jej wielkim brzuchem wykwitły setki małych, przebierających nóg.


Druga część przygód - Jakub Żulczyk Światynia:

http://alicyawkrainieslow2.blogspot.com/2013/11/o-diable-ktory-siedzia-w-pudeku.html
 
 

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cóż, to taka sytuacja jak miałam z powieścią dla młodzieży "Więzień labiryntu" - pozostał niesmak, bo oczekuje się czegoś więcej, ale czego skoro to dla młodzieży. "WZ" miał jednak tyle samo plusów, co minusów, a "Zmorojewo"... niekoniecznie. "Szatan z siódmej klasy" to właśnie klasyka do której powinno się równać w tej konwencji.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...