22 września 2013

Czytając nędzne opowiadania /Chodząc nędznymi ulicami - red. George R.R Martin i Gardner Dozois / DKK

DKK zafundowało nam kolejną, paraliżującą lekturę. Paraliżującą w tym sensie, że – JA!!!!- wolałam zacząć sprzątać, niż czytać ją dalej. Obezwładniły mnie fabuły, poziomem nieodstające od przygód Scoobiego Doo. Nie pomogła nawet duża czcionka na śnieżnobiałym papierze, poza nią zresztą, książka ma niewiele do zaoferowania.
Według Martina, redaktora tej nieszczęsnej antologii – którego nazwisko, co by nie mówić, kusi i zobowiązuje – urban fantasy, to gatunek mający już swoje lata. Uległ jednak nieuniknionej ewolucji. Poznajemy więc jego nową definicję: (…) jest na wskroś bękartem. Gnieździ się na ulicach zdecydowanie bardziej niebezpiecznych i brudnych (…), w Nowym Jorku, Chicago, Los Angeles i anonimowych miastach, gdzie rynsztokami płynie krew, a nocą krzyki zagłuszają muzykę. Jeżeli założymy – zgodnie z tym, co zaproponował Martin, że urban fantasy zrodziło się z horroru (matka) i powieści detektywistycznej (ojciec), to przedstawione nam w antologii ich dzieci, zdecydowanie pochodzą ze skoków w bok lub są adoptowane. Z rodziców mają w sobie albo niewiele, albo nic. Według jakiego klucza dobierano więc kolejne opowiadania? Jak trafić do zbioru pod redakcją Martina? Liczyła się kolejność zgłoszeń, wystarczyło sławne nazwisko? Komuś potrzebna była reklama jego dotychczasowego cyklu? Ilość utworów należących do tej ostatniej kategorii, świadczy o braku pomysłów ich twórców. Biorąc pod uwagę, że średnio opowiadanie ze zbioru ma około 40 stron, łatwo zrozumieć, dlaczego tak trudno wczytać się w istniejący gdzie indziej świat, i dlaczego opowiadania te trudno przełknąć.
Poza tym, nazwa miasta nie wystarczy, by stało się ono na tyle charakterystyczne, by opowiadanie, w którym zaistniało, zasługiwało na przydomek „urban”. Jeśli się go odpowiednio nie wyeksponuje, nie zasłuży ono sobie na bycie bohaterem – powinno mieć jakieś cechy, oprócz tego, że po prostu jest. Autorzy zapomnieli, jak osadza się „gdzieś” akcję??? Elementy fantasy też nie zawsze są w antologii obecne, co zakrawa na spory błąd logiczny i wywołuje konsternację u czytelnika.
Poziom opowiadań jest delikatnie rzecz ujmując: nierówny. Niektóre od biedy pasują do któregoś z rodziców i można je naciągnąć do obiecanego gatunku…inne nie pasują bez względu na to, jakbyśmy próbowali wyprostować zwoje… Niektóre opowiadania, to prawdziwe perełki, jeśli nie patrzeć na nie jak na urban fantasy. Inne w ogóle są tak kiepskie, że nawet gdyby pasowały do zbioru, to i tak by go nadal pogrążały. Jedyne czym broni się projekt, to zróżnicowanie. Opowiadania nie stanowią swoich kalk.
W ogóle pomysł na to, by jako pierwsze w antologii, umieścić najgorsze opowiadanie wszechczasów, trąci sabotażem. To był strzał w kolano, ba, nawet w oba!! Po lekturze owej „Śmierci z ręki Dalii” chciałam spalić tę książkę… Dlatego szczegółowe opinie o każdym z opowiadań zamieszczone zostaną poniżej - zanim ktoś zdecyduje się dokonać zakupu, niech się lepiej z nimi zapozna.
Twardą okładkę zaliczam na plus, ale ilustracja zamieszczona na niej, jest po prostu tandetna. Ta książka to ozdobnik na półkę. Idealna dla kogoś, kto kolekcjonuje książki ze względu na ich wygląd, a właściwie ze względu na to, jak prezentują się ich grzbiety.
Zainteresowanych zapraszamy na krótkie przechadzki.



http://karo210.wrzuta.pl/obraz/37oXke1xIUm/wampirzyca
1. Śmierć z ręki Dalii - Charlaine Harris 0/6

Poza intrygującym tytułem – niewiele. Prawie zasnęłam! Czytanie kolejnych słów tego fatalnego i nudnego tekstu, było drogą przez mękę. Czytelnik najpierw dostrzega na okładce, zaznaczone większą czcionką, nazwisko autorki, potem widzi, że jej opowiadanie jest pierwsze, i myśli, że najwyraźniej to atut zbioru. Nic bardziej mylnego. Myślałam, że rzucę książką w kąt, dałam jednak szansę innym autorom, mam nadzieję, że słusznie. Ten, kto zdecydował się na umieszczenie tego opowiadania na początku zbioru – z całą pewnością sabotował projekt!!
Autorka zaszczyciła nas wampirzą posiadłością, zwaną gniazdem. Odbywa się w niej przyjęcie ku czci zmiany władzy. Wspólnie „imprezują”: ludzcy, nałogowi dawcy krwi - bo jednak prawdziwa jest lepsza od substytutu - demony, czarownice, wampiry i wilkołaki. Następuje nieciekawa wyliczanka, na temat poszczególnych relacji wampirzo-wampirzych, wampirzo-wilkołaczych, czyli: kto kogo lubi, a kto kogo nie. Piaskownica dla dorosłych. Bohaterowie wywołują mdłości, są nijacy do bólu, sztywni, na ich osobowość składają się – aż - ich imiona. Autorka próbowała ratować się i fabułę główną bohaterką, podając nam na jej temat trochę więcej informacji, ale ta jest po prostu śmieszna i to wcale nie w pozytywny sposób.
I jak wymaga konwencja, stało się: morderstwo, ofiara i zagadka do rozwiązania. Niestety intrygi kryminalnej brak – jedno zdanie zamieszczone na początku opowiadania zdradza rozwiązanie. Czytelnik wie. Próby znalezienia sprawcy i śledztwo Dalii jest więc dla niego nudne. Zwłaszcza nieudolne kluczenie, podrzucanie fałszywych tropów, które ma go zwodzić. Poza tym, narracja prowadzona jest topornie: od punktu A do B, od B do C itd. Brakuje też motywu, który powodowałby, że akcja potoczy się tak, a nie inaczej, albo, że w ogóle się potoczy. Opowiadanie zawiera sceny, które miały być zaskakującymi zwrotami akcji, podkreślam – „miały”. Nieskutecznie też skonstruowane są epizody, które miały być zabawne – nasycenie komizmem plasuje się poniżej zera. W zamierzeniu pewnie miały one odprężać czytelnika, rozładowywać atmosferę, budzą jednak niesmak i rozdrażnienie. Puenta również kompletnie nietrafiona, tutaj zabrakło już wszystkiego… Styl więc nie porywa, zero finezji.
Oprócz warsztatu, wyobraźni też wyraźnie pisarce nie wystarczyło. Wampiry, krew i seks (nota bene pozbawiony cienia erotyzmu), to nie wszystko, zwłaszcza, że jest to już motyw na tyle oklepany, że wypadałoby się trochę wysilić, żeby go znów sprzedać.
Bezrefleksyjne. Nudne. Wstyd.
2. Krwawiący cień - Joe R. Lansdale 4/6
Ponura, mroczna atmosfera i powoli budowane napięcie, wciąga nas w świat bohatera. On - bystry, „tajemny detektyw”, intrygujący facet z zasadami, który nie unika argumentu pięści. Postać wyraziście i ciekawie sportretowana, nie bez wad, ale dzięki temu idealnie wkomponowująca się w zdegenerowany półświatek, w którym egzystuje.
Dawna kochanka-prostytutka zleca mu odnalezienie jej brata. Nie zapowiada się jednak, że będzie to tradycyjne podążanie po śladach poszukiwanego. Bowiem w fabule pojawia się jeszcze jeden – najważniejszy – bohater, muzyka. Poznajemy jej potęgę, jako medium, które nie tylko potrafi przenosić nas do innego świata, ale i ten świat sprowadzać do nas.
To, co otacza bohaterów pełne jest szarości, krzykliwej czerwieni i bezsensownej przemocy. Na tym tle wyróżnia się wrażliwa, artystyczna dusza, nieprzystosowana i przez to poniekąd skazana na zagładę.
Pomysł świetny, do czasu…w pewnym momencie akcja stała się rażąco przewidywalna i czar prysł. I jeszcze to, ze względu na ciekawie zbudowaną atmosferę, można by przeżyć, ale pojawiające się na końcu megamacki rodem z horroru kategorii Z, tego było już za wiele…Pod koniec historii wszystko zostało podane na tacy, zabrakło elementu budującego przerażenie, niepokój i lęk.
Opowiadanie jednak o niebo lepsze od „Śmierci z ręki Dalii”. Właściwie nadawałoby się na fabułę jednego z odcinków serialu „Supernatural”.



http://michelle.schowek.net/2012/04/15/magia-magic
3. Głodne serce - Simon R. Green 3/6

„W londyńskim Nightside zawsze jest ciemno, zawsze jest trzecia nad ranem, godzina, która wystawia dusze ludzi na próbę…której nie są w stanie przejść”. Wstęp zachęcający, prawda? Dobrze, że wciąż panująca godzina, to nie demoniczna 3:07 z „Obecności”. Nie mogło się tak jednak stać, ponieważ mimo prowokującego wstępu, opowiadanie nie ma w sobie nic z horroru epatującego grozą, ma za to zdecydowanie baśniowy charakter.
Holly Wylde, czarownica wynajmuje prywatnego detektywa Johna Taylora. Przedstawia mu swoją smutną historię o tym, jak były dosłownie ukradł jej serce. Problem w tym, że eks jest potężny i mieszka w swoim własnym nienamierzalnym wymiarze. Nie jest to jednak kłopotliwe dla detektywa, który potrafi odnaleźć wszystko. Jak się szybko okazuje i jak podejrzewał zleceniobiorca - serce czarownicy - to tylko wybieg, poszukiwania dotyczą czegoś innego, a mianowicie magicznego świętego Graala. Najgorsze, że poszukują go również inni i mogą oni pokrzyżować detektywowi plany.
Dzielnica zarysowana w „Głodnym sercu” przypomina mi magiczną stronę świata Harrego Pottera. Jest intrygująca, ale autor przesadził, powrzucał za dużo elementów, które nie pasują do siebie, przepychają się między sobą i przekrzykują. Przez to zrobiło się chaotycznie. Postacie wciąż pojawiają się znikąd, ale we właściwym momencie, co potęguje ich sztuczność. Mimo sporej dozy pozytywnego humoru, akcja staje się groteskowa. Właściwie to czytelnik nie wie w końcu, kto czego szuka i czym to coś właściwie jest. Zakończenie też nie pasuje do treści. Fabuła, z początku dosyć ciekawa, okazała się prowadzić donikąd.
http://urnammu.republika.pl/babilonia1.htm
4. Mury i lemury - Steven Saylor 3/6
Lekka, pogodna opowiastka, będąca częścią dłuższego cyklu. W urban fantasy, jak widać, jest nawet miejsce dla rzymskiego detektywa, działającego w starożytności. Młody Gordianus podróżuje wraz z wiekowym, greckim poetą Antypaterem z Sydonu, ku murom babilońskim. Jest to kolejny z cudów świata, który mają zwiedzić. Zastają jednak tylko ruiny fortyfikacji i szczątki słynnych ogrodów. Świetność miasta jest już przeszłością, pogrzebaną pod okolicznymi piaskami.
W opisy legend związanych z miastem, jego wierzeń i zwyczajów (obcym wydających się nad wyraz rozwiązłych i rozpustnych), dyskusji o tym, czy astrologia jest nauką, zgrabnie wpleciona zostaje historia morderstwa. I wtedy do akcji  wkracza „lemur” – czyli martwa istota, która przebywa nadal na ziemi, rodzaj zjawy, ducha. Młody detektyw postanawia się z nim, a właściwie z nią, rozprawić.
Umieszczenie tego opowiadania w zbiorze może i miało przedstawiać próbuję przełamania konwencji, pokazania, że można inaczej i niesztampowo. Wybrana metropolia chyba jednak jest za bardzo wiekowa, jak na gatunek. Poza tym bliżej tej historii do przygód Scooby Doo, niż fantasy, ale przynajmniej dobrze i płynnie się czyta.
P.S. Niestety trudno mi sobie wyobrazić „lemura” inaczej niż przez pryzmat Króla Juliana. A kysz współczesna popkulturo, a kysz!!
http://www.wallpaperup.com/30319/fantasy_dark_horror_gothic_face_demon_evil_eyes.html
5. Ból i cierpienie - S.M. Stirling 5/6

Zwykły gliniarz nękany przez koszmary, spowodowane traumatycznymi przeżyciami wojennymi, zostaje wezwany do podpalenia i prawdopodobnie uprowadzenia. Wszystkie przesłanki wskazują na to, że wróg z którym przyjdzie mu się zmierzyć, nie jest „zwykły”. Nie do końca wiemy co to takiego, w każdym razie lubi krew i zadawanie bólu. Pewne zawiłości treści utrudniają jednak jednoznaczną interpretację. Mamy bowiem tych złych, tych dobrych-złych i jeszcze coś związanego z czerwoną i niebieską pigułką.
Śledczy kluczy po labiryncie metropolii, którego gęste powietrze otacza czytelnika coraz ciaśniej. Autor przedstawia nam dobrze poprowadzone śledztwo. Dowody nie przychodzą same, ale trzeba ich szukać w pocie czoła i rzygach. Dopełnieniem pracy śledczych są wyczerpujące umysł analizy. W tle widzimy delikatnie zarysowaną panoramę społeczną hiszpańskiego miasta: biednych i bogatych itd. Wszystkie te elementy sprawiają, że fabuła jest bardzo wiarygodna.
Warsztat na wysokim poziomie. Świetne opisy, prosty styl i konkretny język. Pomijając rozwiązanie akcji, które nie jest oryginalne ani klarowne, czyta się dobrze. Głównie ze względu na postać Salvatora, na wskroś ludzką i prawdziwą. To bohater, który potrafi powiedzieć „kurwa” wtedy, gdy jest to jak najbardziej uzasadnione.
Jeśli to opowiadanie, to wstęp do dłuższej formy, to jestem zainteresowana.
http://www.filmweb.pl/news/WIDEO%3A+Mi%C5%82o%C5%9B%C4%87,+seks+i+krew+w+zwiastunie+%22Kiss+of+the+Damned%22-93413
6. Wciąż ta sama stara historia - Carrie Vaughn 3/6
 
Tytuł dosyć przewrotny. Z jednej strony odwołuje się do prześladującej bohaterów przeszłości. Z drugiej, do ogranego dosyć motywu w wampirzej literaturze.
Los skrzyżował ich drogi: ona oczywiście potrzebowała pomocy, on oczywiście stanął na wysokości zadania. Wampir Rick, który lubi pracować jako barman i Helen, dziewczyna z prowincji, zagubiona w wielkim mieście. Ich historię poznajemy z punktu widzenia Ricka poprzez plątaninę wspomnień i bieżących zdarzeń. Biłam się trochę z tym tekstem – zmysłowość przyćmiewała w pewnym sensie kryminał. Z paranormalnym romansem nie ma jednak on aż tak dużo wspólnego, szczególnie ze względu na główną oś utworu, więc nie będę kwestionować obecności tego opowiadania w zbiorze urban fantasy.
Odrobina „Zmierzchu” i „Czystej krwi” w dojrzalszym jednak wydaniu. Namiętne uniesienia, przyjaźń, walka o władzę, morderstwo, zemsta po latach, gdzieś to już było, ale w opowiadaniu zostało przedstawione w taki sposób, że nie mamy o to pretensji do autorki. Głównie ze względu na parę głównych bohaterów, którzy dokonali trudnych - melodramatycznych dla jednej ze stron - wyborów.



http://twojlos.blog.onet.pl/2008/07/25/hierarchia-duchow/
7. Dama lubi krzyczeć - Conn Iggulden 5/6
Oszust, podły manipulator, to główny bohater opowiadania. Nie jest to jednak płytki naciągacz, a kanciarz o bogatym wnętrzu. Chociażby, ze względu na swoją wiedzę na temat ludzi i wnikliwy zmysł obserwatora. Nic nie zmieni jednak faktu, że cynicznie wykorzystuje głupotę swoich klientów i wyciska z nich ile się da. Do czasu. W pewnym momencie zaczyna współpracę z intrygującą Damą o unikalnym talencie i zmienia nieco profesję, poszerzając również grono „współpracowników”. Spryciarz i cwaniak staje się poniekąd pozytywnym bohaterem.

Intrygujący tytuł sam nakręca część akcji. Tekst stylizowany na luźne notatki człowieka, który nie para się pisarstwem – pozwolił pisarzowi na zgrabnie uzyskanie efektu chaotyczności. Jednak nic się w fabule nie gubi, nie zapodziewa. A co najważniejsze: nie gubi się w niej czytelnik.
Historia zabawna, rozluźniająca. Koniec przewrotnie gorzki: mimo lekkości, niezobowiązującej formy i treści opowiadania, daje emocjonalnego kopa. Powoduje, że rewidujemy swój pogląd na temat bohatera i dostrzegamy w nim człowieka.


http://pl.123rf.com/photo_12836770_obraz-olejny-na-pa--a-tnie--krajobraz-z-lotosu-bagna.html
8. Błotny diabeł - Laurie R. King 3/6

Opowiadanie zdecydowanie słabsze od poprzednich. Może ze względu na nachalnie brzmiący wydźwięk edukacyjny. Społeczno –etyczne rozważania o tolerancji i jej braku, problemach mniejszości – pisarka mogła sobie darować, odczytujemy je wystraczająco wyraźnie z kontekstu.
Detektyw – główny bohater opowiadania – jest przedstawicielem nowego gatunku. Powstał on w wyniku nieodpowiedzialnych eksperymentów genetycznych. Wymieszanie DNA jaszczurki, diabła błotnego i ludzkiego przyczyniło się do powstania humanoidalnych istot: myślących, czujących, świadomych i lubiących wilgoć. W zasadzie Salamanowie wyglądają jak ludzie i bliżej im do człowieczeństwa, niż niektórym przedstawicielom naszego gatunku - zwłaszcza tym, o ciasnych horyzontach myślowych.
Bohater - otrzymuje propozycję odnalezienia zaginionych Salamanów od pewnej bardzo ponętnej, niebieskookiej kobiety. Decydując się na przyjęcie zlecenia, wplątuje się w nie lada tarapaty. W trakcie snutej przez siebie opowieści, detektyw dzieli się z czytelnikiem swoimi ironicznymi przemyśleniami i gorzkimi wspomnieniami. Historia zawiera w sobie ładunek humorystyczny. Pisarka nie do końca nad nim jednak zapanowała. Przypuszczam, że kilka epizodów miało czytelnika przerazić, napawać niesmakiem, a całkiem niezamierzenie go rozbawiło, np. scena z kluczami.
Akcja opowiadania odbywa się w przyszłości – prawdopodobnie niedalekiej. To urban fantasy w rodzinie na pewno miało kryminał, ale horror ewidentnie zastąpiono w niej przez science fiction. Początek opowiadania: wartki, intrygujący, zapowiada kawał dobrej literatury. Niestety szybko historia staje się przewidywalna, zbyt szybko dowiadujemy się kto, gdzie i jak. Pierwszoosobowa narracja zmienia się także w pogadankę o moralności. Koniec siłą rzeczy jest płytki i nijaki. Nie ma większych problemów z odbiorem, ale zbyt szybie rozwiązanie obiecująco zapowiadającej się intrygi – zniechęca.


http://www.gry-online.pl/S013.asp?ID=79311
9. Złodzieje Cienia - Glen Cook 2/6

Glen Cook zaszczyca nas kolejnymi przygodami detektywa Garretta, zero oryginalności. Traktowanie tematycznego zbioru opowiadań, jako pretekstu do zareklamowania swojego cyklu, to bardzo słaby pomysł.
Efekciarski– w nagromadzeniu wszystkiego i wybuchowej akcji - początek wprowadza nas w historię o potężnym artefakcie, który został skradziony i zgubiony. Magiczny przedmiot, zawierający Cień, jest bardzo ważny dla władzy w niewielkim państewku. Z tego, między innymi powodu, poszukuje go wiele osób.
Na początku opowiadania panuje dosłownie bajzel. Nie wiemy z kim mamy do czynienia, nie wiemy co się dzieje. Zostajemy zarzuceni rozmaitymi atrybutami. Nie znamy bohaterów, których nagle jest na pęczki. Jeśli przebrniemy przez początek zaczynamy ogarniać jakoś treść i powoli rozumieć intrygę i ciąg dalszy. Ale jesteśmy już zniechęceni. Zbyt długo nie wiedzieliśmy, kto jest kim i dalej jesteśmy już ostrożni w lekturze, to powoduje, że postacie nie wzbudzają naszej sympatii i nie zapadają nam w pamięć.
Zabawnie poprowadzona fabuła, zakończenie całkiem zaskakujące. Dla niewtajemniczonych w cykl przygód detektywa Garretta, to jednak kolejny strzał w kolano w zbiorze, chociaż mniej dotkliwy niż historia o Dalii.
 
http://jacl35.deviantart.com/art/Legends-of-the-Fractal-Wizard-25378119

10. Żadnej tajemnicy, żadnego cudu - Melinda M. Snodgrass 3/6
W atmosferę opowiadania wprowadzają: leniwie toczące się wagony pociągu, senna plebania i szlak symboli, pozostawianych przez włóczęgów. Tym razem zabrano nas w podróż do Ameryki czasów kryzysu i prohibicji. Tutaj poznajemy Crossa, detektywa od spraw nietypowych. Ten łagodnie usposobiony, niezwykły bohater ma za zadanie odnaleźć Przedwiecznego – istotę, która przedarła się na ziemię z innego wymiaru. Przedwieczni- jak się okazuje - są obecni na ziemi od zawsze i czuwają nad rozwojem ludzkości. Niektórzy jednak, nie mają wobec niej dobrych zamiarów i nie są zachwyceni dokonywanymi przez nią postępami.
Religijno – polityczna rozgrywka nigdy nie toczy się według czystych reguł. Jednak jeśli podejmuje ją osobliwość z innego wymiaru, dopiero robi się gorąco. Dowiadujemy się więc – a co jest dotkliwe dla naszego ego - że jesteśmy tylko marionetkami w rękach paranormalnych istot, które wiedzą lepiej i znają nas lepiej. Przedwieczni lubią najwyraźniej karmić nas również stereotypami - zgodnie z bajkową zasadą okazuje się bowiem, że piękne macochy są złe.
Przyzwoite, ale nie porywa. Niekwestionowany potencjał nie został w pełni wykorzystany. Klimat historii jest miękki, leniwy, nieprzystający do fabuły. Aż prosi się o coś bardziej czarnego, mrocznego. Atutem opowiadania jest jego główny bohater - o bardzo interesującej tożsamości - co ciekawe, znany nam wszystkim.
 
http://www.digart.pl/praca/2614868/opetanie.html

11. Różnica między zagadką a tajemnicą - M.L.N Hanover 4/6
Pozornie „zwyczajne”, brutalne morderstwo. A jednak jest w nim coś niepokojącego i nieuchwytnego. Zwykłemu glinie, który widział już niejedno i towarzyszącemu mu specjaliście od spraw religijnych, przyjdzie zmierzyć się z opętanym przez demona mordercą. Przesłuchanie aresztowanego chłopaka nie będzie należało do przyjemnych. Zwłaszcza, że będzie miało ono na celu osądzenie czy potrzebne są egzorcyzmy, czy to, co się dzieje ze zbrodniarzem, to tylko efekt mistyfikacji i kuglarskich sztuczek. Co oznaczać jednak będzie, i co z sobą sprowadzi przyznanie się do winy, sprawi, że zidentyfikowanie mordercy przestanie być oczywiste.
Elementy filozoficzne poprzeplatane atmosferą grozy, krok po kroku narastające napięcie, składają się na misterną fabułę. Śledztwo i niepozorne postacie koncentrują się wokół odpowiedzi na pytanie: czy mamy do czynienia tylko z zagadką, czy aż z tajemnicą? Okrzyki w aramejskim języku i karkołomne gesty wbrew pozorom nie przyśpieszają rozstrzygnięcia. Opowiadanie niejednoznaczne w przyjemny sposób, łachocze nasze szare komórki, zmuszając je do pracy.


http://www.digart.pl/praca/5263583/Gargulce.html
12. Osobliwa opowieść o deodandzie - Lisa Tuttle 2/6

I znów ten Londyn. Kolebka najdziwniejszych zbrodni i najlepszych detektywów. Pewna młoda, odważna dama, decyduje się na przyjęcie posady asystentki początkującego detektywa Jaspersona. Budowa jego postaci jest wyraźnym hołdem złożonym Sherlockowi Holmesowi. Ów bohater jest dosyć postępowy, nie dość, że zatrudnia kobietę, to jeszcze nie ma zamiaru traktować asystentki jak służącej, lecz jak równą sobie. Trzeba by być głuchym, by nie usłyszeć feministycznego wydźwięku w tekście. Zwłaszcza, że młody detektyw jest nazbyt mało wyrazistą postacią, by być głównym bohaterem opowiadania. Zdecydowanie jest nią asystentka. Inne postacie kobiece, które zostały sportretowane w tej historii, potęgują to wrażenie.
Typowa londyńska atmosfera tworzy sugestywny klimat opowiadania, dopełniony przez elementy takie jak: stara, mroczna posiadłość, tajemnicze morderstwo i ponury właściciel nietypowej kolekcji deodandów, czyli przedmiotów, które przyczyniły się do czyjejś śmierci. Nagromadzenie narzędzi zbrodni w jednym miejscu nie wróży niczego dobrego, zwłaszcza, że te wydają się żyć własnym życiem.
Warsztat pisarski na wysokim poziomie, pomysł na opowiadanie ciekawy. Historia stylizowana nie tylko na powieść detektywistyczną, lecz również dziewiętnastowieczną powieść kobiecą. Szkoda, że postacie są bierne. Śledczy duet właściwie nic nie robi, bo sprawa rozwiązuje się sama, pozostawiając ich (i czytelnika) bez odpowiedzi. A scena kulminacyjna, która miała przestraszyć, przywodzi na myśl tanie, zabawne efekty specjalne, więc nie spełnia swojego zadania.
http://vanheist.deviantart.com/art/Go-Go-Voodoo-Child-69656774
13. Lord John i plaga zombie - Diana Gabaldon 2/6
Lord John Grey – Brytyjczyk, przybywa na Jamajkę i przekonuje się jak trudno w obcym klimacie o spokojny sen. Zwłaszcza, że co krok zderza się z osobliwą fauną. Przybył tutaj w celu stłumienia buntu niewolników. Bardzo szybko okazuje się, że sprawa ma drugie dno. Gubi ludzi to, co zwykle: chciwość i nadużywanie władzy, oraz zemsta – czyli poniekąd polityka i miłość.
Akcja opowiadania toczy się sennie i leniwie, co znajduje usprawiedliwienie w gorącym klimacie wyspy. Pot leje się strumieniami, a powietrze jest ciężkie i lepkie. Pieprzu historii dodają miejscowe rytuały voodoo, powołujące zombie do „życia”. Treść silnie oddziałuje na naszą wyobraźnię i zmysły. Kilka scen pozostaje na długo w pamięci, np. zabawny epizod z wężem i gubernatorem. Wątek homoseksualnego bohatera, który co rusz zachwyca się czyjąś urodą, nie wnosi nic do fabuły, a wręcz jej szkodzi. Nie mam nic przeciwko jego orientacji, tak samo drażnią mnie panowie w innych opowiadaniach, nagminnie wgapiający się w ponętne biusty, jeśli nie robią tego z pożytkiem dla treści.
Rozwleczenie gabarytowe tekstu nie zawsze wróży sukces. Zwłaszcza, że jej rozciągnięcie następuje kosztem tworzenia niepotrzebnych, pobocznych wątków ni jak nie mających się do głównej osi utworu. Boli mnie – fizycznie wręcz – wyjaśnienie, nie pozostawiające cienia wątpliwości, skąd się biorą zombie. Nie ma najmniejszych szans na pozostanie niedoinformowanym. To kolejne opowiadanie, które powiedzmy sobie wprost z urban fantasy ma niewiele wspólnego. I dziwi mnie to coraz bardziej.


http://www.google.pl/imgres?imgurl=&imgrefurl=http%3A%2F%2Fwww.tapeciarnia.pl%2Fweze.html&h=0&w=0&sz=1&tbnid=zQdJJ5TS42_ynM&tbnh=177&tbnw=284&zoom=1&docid=BVj7C7S1VqYdQM&ei=BQfyUtbRLoeS0QWd44GoAQ&ved=0CAIQsCUoAA

14. Strzeż się węża  - John Maddox Roberts 2/6
Drugie w antologii opowiadanie, które przenosi nas do czasów antycznych. Tym razem do Rzymu. Senator Decius Caecilius Metellus – sarkastyczny jegomość – na zlecenie samego Cezara, podejmuje się poszukiwań świętego węża Marsów. Żmija błotna, wokół której skupia się akcja, jest bardzo jadowita, co dodaje treści – jedynego – dreszczyku. Zjawisk czy istot paranormalnych bowiem, w tym utworze nie uświadczymy.
Mało wiarygodni bohaterowie są w stanie zagadać czytelnika na śmierć. Fabuła zbudowana została z rozmów, na które składają się pytania i odpowiedzi, momentami przypominające niekończące się wykłady.
Scena kulminacyjna i zakończenie bez pomysłu, stworzone naprędce. Spisałabym te opowiadanie na straty, jest po prostu bardzo słabe…ale….rozbroiła mnie, zamieszczona pod koniec opowiadania parafraza słów osła ze Shreka.
http://platinumcheese.com/2012/01/17/femme-fatale-coming-up-in-february-cella-gallery/
15. W czerwieni i perłach - Patricia Briggs 4/6
Zombie w roli femme fatale - odważne i skuteczne. Homoseksualny wilkołak, o kowbojskim usposobieniu – intrygujący. Do wybuchowej mieszanki można jeszcze dorzucić nieszczęśliwie zakochaną czarownicę, która z tego powodu staje się szalenie niebezpieczna, upierdliwego, ramolowatego sąsiada, kilku psychopatów i baaaaardzooooo nietypowe narzędzie zbrodni.
Cóż może zrobić wilkołak, gdy jego ukochany jest w niebezpieczeństwie? – wytropić i zabić przeciwnika. Warren rozpoczyna więc własne paranormalne śledztwo, nie zdając sobie sprawy z tego jak blisko jest jego wróg. W przeciwieństwie do historii w „Lordzie Johnie i pladze zombie”, wątek homoseksualny jest ciekawie poprowadzony, a i zombie jest jakieś bardziej wyraziste.
Treść rozluźniająca, nie skłania nas do nadmiernej refleksji, przeżywania dylematów. Nie musimy się też nadto skupiać nad kolejnymi elementami śledztwa, fabuła poprowadzona płynnie, nie wymusza na nas „móżdżenia”.
Scena z odrywaniem żuchwy przypomina mi makabryczny obraz z horroru „Lustra”. Opowiadanie (kolejne) to jednak, nie ma w sobie nic z matki horroru. Bezsensowna, okrutna śmierć i inne elementy nie zazębiają się w mroczną, przerażającą historię. Mamy do czynienia raczej z epizodem kryminalnym wtopionym w paranormalny romans, na szczęście będący w fazie – już – szczęśliwego związku, bez tych wszystkich rozterek i przeciwności losu mających rozdzielić zakochanych.
http://www.ptaki.biz/orzel-grafika.php
16. Orzeł Adacki - Bradley Denton 5/6
Na końcu antologii dopada nas szorstki klimat: historia o prawdziwych mężczyznach, wojskowe tło, surowe góry. Ostry i morderczy, górski wiatr wypełnia kolejne karty opowiadania niepokojem i nieprzewidywalnością. Pisarz stworzył wyraziste postacie, o silnych charakterach: redaktor wojskowego dziennika skłócony z dowódcą oraz szeregowiec-bokser. Afera, której staną się mimowolnymi członkami sprowadzi na nich nie lada niebezpieczeństwo i coś jeszcze gorszego.
Akcja opowiadania rozgrywa się w bazie wojskowej na Aleutach, nie ma więc mowy o żadnym mieście. Czynnika urban na próżno szukać. Fantastycznych postaci również nie odnajdziemy, jest za to „racjonalna”  dawka magii.
Opowiadanie, w związku z postacią jednego z głównych bohaterów, bogate jest w aluzje do życia znanego pisarza i jego dzieła. Utwór bardzo dobry, ale na siłę włączony do zbioru, do którego nie pasuje tematycznie.
Dla pasjonatów motywu. W antologii Chodząc nędznymi ulicami, oprócz innych interesujących stworzeń i istot, odnajdujemy również nasze milusie zombie, w roli:

Niemrawych niewolników - Lord John i plaga zombie
Femme fatale - W czerwieni i perłach
Potężnych telepatów - Złodzieje Cienia



Redakcja: George R.R Martin i Gardner Dozois
Tytuł:
Chodząc nędznymi ulicami

Tytuł oryginalny: Down These Strange Streets
Tłumaczenie:
Wydawnictwo:
Rebis

Wydanie:
I
Rok wydania:
2012
Ilość stron: 6
87Oprawa: twarda
Cena z okładki:
59,90



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...