Reportaż
jaki jest - każdy widzi
Reporter
przez wielkie „R”, to ktoś kto zadaje kłam rzeczywistości przekazywanej przez
szerokie media, manipulacje rządu, a także ktoś, kto dociera do faktów
przeoczonych, niezauważonych. Poza tym, swoją osobą staje się świadectwem
prawdy, zastanego stanu rzeczy, którego „dotyka” osobiście. Dociera pod
powierzchnię tematu, ponieważ są wciąż na świecie osoby (alleluja!), których nie zadowala
jednostronna informacja, lekkostrawna papka – jak to mówił Kapuściński to
ludzie mający „głód głębi”, „głód poznania”. Ryszard Kapuściński, jak rasowy
reporter czuwał nad tym, co na przestrzeni lat dzieje się z „jego” gatunkiem.
Już w 2004 roku zauważał, że reportaż, który ściśle związany był z gazetami
przestał właściwie istnieć. Reportaż z przyczyn ekonomicznych wymknął się
źródłu, wyemancypował się i ewoluował, stając się gatunkiem literackim. Reporterzy są owszem
związani z gazetami, ale nie mają w nich stałych etatów – przeobrażają się w
pisarzy. A jako pisarze tworzą – w granicach faktu - kompozycję, kontrapunkty.
Zależnie od potrzeb tematu i wizji przekazu, trzymają się sztywnych ram
sprawozdawczych, wielbią konkret, bądź porywają nas swoją płynnością,
plazmadoidalnością. Typowe bezprzymiotnikowe pisanie– skrótowe, lapidarne – jest im już obce.
A czym
wyróżnia się literatura faktu na tle literatury? Na studiach uczono mnie, że
brakiem fikcji literackiej. Nie chcę się tutaj wdawać w rozmyślania na temat tego, czy gdy
coś piszemy, to zawsze ulegamy kreacji i nigdy tylko nie odzwierciedlamy
rzeczywistości – wiadomo przecież, że nawet lustro daje zniekształcony obraz. Dobry reporter robi, co w jego mocy, by przedstawić fakty obiektywnie. Jest
to trudne – między wierszami da się czasami wyczytać, po której stronie stoi
autor - zwłaszcza w obliczu tematów łatwopalnych ("rydzykańci", Amway, probosz z HIV, homoseksualizm, aborcja, okupacja "Wujka" itd.), czyli tych, które prowadzą do
konfliktów wartości. Jedynego typu konfliktu, który jest nierozwiązywalny –
ponieważ system wartości to coś, co właściwie pozostaje niezmienne. Ewentualnie
cud przeobrażenia opinii następuje, gdy ma miejsce trzęsienie ziemi burzące
czyjś światopogląd. By to nastąpiło, potrzeba jednak otwartego umysłu – a jak
pokazuje społeczeństwo – cuda zdarzają się rzadko. Poprę to - dosyć przewrotnym
- cytatem:
Kiedy Adlai Stevenson rywalizował z Eisenhowerem w wyścigu do
fotelu prezydenta Stanów Zjednoczonych, pewien jego zwolennik powiedział:
- Panie Gubernatorze, na
pana będzie głosować każdy inteligentny człowiek.
- To za mało - odpowiedział
podobno Stevenson – ja potrzebuję większości.
Wszystkie te
cechy reportażu, zauważamy dosyć wyraźnie w wydanym pod redakcją Mariusza
Szczygła zbiorze tekstów, wyłowionych z tych powstałych na przestrzeni
ostatnich 20 lat. Oprócz tematyki – bardzo ważnej dla każdego Polaka – podczas
lektury warto zwrócić uwagę na samą formę tekstów. Reportaż literacki nie stanowi
już tylko narzędzia, dzięki któremu osiąga się cel. W te narzędzia wkradła się
już literacka gra, charakterystyczny dla postmodernizmu eksperyment.
20 lat okiem
Mariusza Szczygła
Polska nie
jest krajem wesołym, tylko smutnym, to zdanie utkwiło mi najmocniej w głowie. I
zaczęłam się zastanawiać: czy uderzyło mnie tak mocno, dlatego, że tak właśnie widzę naszą rzeczywistość? Absurd
jest immanentnym elementem naszego społeczeństwa, każdego społeczeństwa? Czy to
on sprawia, że mimo zmian zawsze będziemy mieć wrażenie, że drepczemy w
miejscu, w oczekiwaniu na jutro? Biedna, smutek, bezradność - to jedyne co mamy? Będzie weselej?
Do
zbioru redaktor wybrał reportaże publikowane na przestrzeni lat w Gazecie
Wyborczej, Dużym Formacie itd, autorstwa m.in.: Mariusza Szczygła, Ireny Morawskiej, Joanny Sokolińskiej,
Joanny Wojciechowskiej , Karola Podgórskiego, Włodzimierza Nowaka , Wojciecha
Staszewskiego, Edyty Gietki, Ewy Winnickiej, Witolda Szabłowskiego, Marcina
Kołodziejczyka, Anny Fostakowskiej, Wojciecha Bojanowskiego, Pawła Piotra
Reszki, Jacka Antczaka, Artura Pałysa, Lidii Ostałowskiej, Tomasza Kwaśniewskiego,
Katarzyny Surmiak-Domańskiej, Pawła Smoleńskiego, Jacka Hugo-Badera, Grzegorza
Sroczyńskiego, Wojciecha Tochmana. Wachlarz tematów bardzo szeroki: od prawdy o
bogobojnych katolikach, dobrym podziemiu, kosztach zmian cywilizacyjnych –
materialnych i moralnych, nowych nałogach, manipulacjach, pogoni za czasem,
szlachetnych czynach, które są powodem do wstydu, zatracaniu się (?) wartości, gonitwie
za widnokręgiem, argumencie siły, bezrefleksyjnym połykaniu tego co serwuje nam
świat, ludzkich tragediach, rozkładzie z którego się buduje i tworzeniu,
które gnije, do tego, co dzieje się pod polską kołderką. Momentami ulegałam
złudzeniu, że czytam opowiadania. Musiałam przestawiać trybik w głowie – to
fakty, nikt nie wyssał z palca tych historii. I dlatego momentami są aż tak
przerażające.
Przerażające
ponieważ w tym zbiorze nie pojawiają się tematy błahe ani lekkie. Trzeba czytać
czujnie nawet te pozornie o czymś nieistotnym jak disco polowy gust narodowy.
Każdy tekst daje podstawy do tego, by się zastanowić, wyrobić sobie zdanie.
Możemy zmienić przestarzały pogląd, albo się w nim utwierdzić. Jedno jest pewne:
czytając uważnie zadbamy o poszerzenie własnych horyzontów. Zmieni się nasza
perspektywa postrzegania teraźniejszości, jako efektu dnia wczorajszego.
Następne dwadzieścia lat to dziecko lat poprzednich. Niby oczywiste, ale często
o tym zapominamy.
Pamiętajmy
jednak, że POLSKA to nie żona, ani kochanka, dobro dane lub zło nakazane –
Polska to jesteśmy My. Widzę w tym lustrze siebie, z kart ksiazki patrzę sobie prosto w oczy i zaczynam odczuwać niepokój, gdy się tak na siebie gapię. Czy mam
tożsamość? Nie wiem. Czy Polacy mają – nie wiem czy wiedzą, nawet Ci, którzy są tego pewni? Rodzące
się u czytelnika pytania, pytania, pytania, to znak dobrej literatury. Jeśli książka prowokuje do tylu refleksji, nie trzeba nic dodawać, by zachęcić bardziej do jej lektury.
Omiotła
nas ogonem jedna z zawieruch historii, nie pierwsza i nie ostatnia. Nawet
gdybyśmy chcieli zapomnieć, nie wyprzemy się jej. Na kościach pozostały nam
ślady zrośnięć. Mimo tej pamięci, albo właśnie dzięki niej, łapczywie
pragnęliśmy zmian. A one przyszły. Czy dobre? Rozliczy je historia, nam
pozostaje tylko z nimi żyć. Jeśli szukacie w tej książce oceny – nie
znajdziecie jej. Jako literatura faktu pozostaje bezstronna. To zapis listy
zmian zauważonych i przeoczonych - które przechodziliśmy, przechodzimy i które
jeszcze przed nami.
Polsko,
dokąd teraz?
Czytliwość: 6/6
Wydanie:6/6
Okładka: 5/6
Ogólnie: 5,5/6
Antologia red. Mariusz Szczygieł
Tytuł: 20 lat Polski w reportażach
Wydawnictwo: Wydawnictwo Czarne
Rok wydania: 2009
Okładka: twarda
Ilość stron: 470
Szczygieł działa mi na nerwy, nie wiem dlaczego, ale tak jest ;) jednak reportaże na pewno przypadną do gustu mojemu tacie ;)
OdpowiedzUsuńW antologii jest prawie 30 tekstów, z czego tylko dwa lub trzy Szczygła. Dawno czytałam, więc dokładnie nie pamiętam. Większość tekstów jest świetnych :)
OdpowiedzUsuń