Już na wstępie zaznaczam, że nie polecam,
nawet w ramach zabicia ogromnej nudy. To książka tak słaba, że sam autor nie
wytrzymał i w jej połowie poddał się, traktując dokończenie historii jak
formalność albo gorzej, jak karę. Powieść w żaden sposób nie porusza ani nie
zachwyca, to strata czasu, w którym moglibyśmy przecież przeczytać coś, co nas
choć odrobinę wpędzi w zadumę.
Historia przedstawiona w tej króciutkiej
powieści, jest mniej więcej taka: W koreańskiej wiosce Hahoe przychodzi na
świat – zgodnie z senną przepowiednią - chłopiec o „sercu smoka” - Aryong. Ma
szczęśliwe dzieciństwo, wspaniałych rodziców i oddanych przyjaciół. Skazany przez swą
wyjątkowość na sukces, wyrasta
na dzielnego, inteligentnego i wrażliwego młodzieńca, a także koniec końców staje
się, słynnym w całej Korei, mistrzem łucznictwa. Po zdanym egzaminie na stanowisko
urzędnicze, zapomina o dziecięcych mrzonkach i zderza się z trudną
rzeczywistością: biedą, głodem, przemocą i napiętą sytuacją polityczną. Staje
się również bohaterem sześcioletniej wojny z Japonią (1592-1598), w której
traci bliskich. W wieku 37 lat Aryong rzuca pracę - działalność królewskiego sługi - i
oddaje się rozwojowi duchowemu, studiując buddyzm. Jako ciekawostkę należy potraktować fakt, że
podczas wojny, nasz bohater, spotka hiszpańskiego jezuitę Gregoria de
Cespedesa. Zakonnik ten jest postacią historyczną, jedną z pierwszych osób Zachodu,
które przybyły do Korei! W historii zapisał się jako człowiek, który darzył
ogromną sympatią Koreańczyków i rzeczowo opisywał koszmary wojny, której
doświadczył.
Przypuszczam, że autor chciał przedstawić czytelnikowi różne elementy kultury koreańskiej, zwłaszcza w kontekście
historycznym. Dla niego i dla nas, na chęciach i zamysłach się skończyło – XVI wieczne
tradycje wypadają w jego “ustach” marnie. To, co autor na siłę wrzucił w treść, w ogóle nie
przemawia do czytelnika i przede wszystkim nie pasuje do treści. W fabułę –
której jest jak na lekarstwo – wplótł wszystko, co tylko mu się nawinęło “pod
rękę”: wierzenia, legendy, mądrości Konfucjusza i Buddy. Zrobił to tak
nieudolnie, bez polotu i nieciekawie, że nie zwraca się na ten przepych
większej uwagi. Także niezindywidualizowany styl wypowiedzi postaci, w ogóle
nie pasuje do czasu i miejsca akcji. Poza tym, postacie, którym najpierw poświęcił
sporo uwagi, nagle porzuca, jakby o nich zapomniał lub stracił do nich serce
(?).Opisy w powieści są
skrócone do minimum, do bólu suche i pozbawione zabarwienia emocjonalnego.
Jakby autor bał się, że zapomni o czymś napisać i wynotowywał tylko istotne
informacje. Rozpędza się, rozwija, by nagle uciąć wątek. To co wydano jako
gotowy utwór, to tak naprawdę materiał do napisania czegoś ciekawszego. Całość
wyszła więc bardzo sztucznie i niewiarygodnie.
Zastanówmy się jednak: Hiszpan – ognista krew - próbujący opisać
realia i codzienność Koreańczyków w XVI wieku... To po prostu nie mogło się
udać. Już pierwsza strona wprowadza nas w
osłupienie: koreańska żona – wzór opanowania i powściągliwości – u Cortinesa
biegnie w podskokach, pełna radości do męża, by podzielić się z nim swoimi
uczuciami. Rozemocjonowana podskakuje na łóżku, jak mała dziewczynka. Koreańska
żona w tej powieści, także kłóci się z mężem i krzyczy na niego, że ma np. zbyt
wiele obowiązków domowych…pozostawiam to bez komentarza, jak i jego
jednozdaniowe akty płciowe...
Kolejną rzeczą, którą można pisarzowi jeszcze zarzucić, to zbyt
oczywiste i nachalne uderzanie w umoralniające tony. Właściwie to one niszczą
resztki tego, co ewentualnie byłoby pozytywne w tej książce. Aborcji się nie dokonuje, bo to morderstwo;
nie korzysta się również z usług pań lekkich obyczajów, gdyż można się zarazić
chorobą weneryczną. No dziękujemy za informację. Dopełnieniem morałów staje się
postać bohatera na białym koniu, który pojawia się nie wiadomo skąd i dlaczego
w tym momencie, by uratować niewiastę z rąk oprawców i następnie wyruszyć w
dalszą podróż, w poszukiwaniu kolejnych potrzebujących. Dosłownie książeczka
dla pensjonariuszek płci obojga… Do tego dochodzą rozciągnięte jak zużyte
gacie wspominki z dzieciństwa głównego bohatera, które są nudne jak flaki z
olejem. Gdy Aryong wreszcie dorasta, ku naszemu rozczarowaniu, autor nadal nie
pisze niczego istotnego. Zaszczyca nas lakonicznymi streszczeniami tego, co
miało być w książce najistotniejsze. Telegraficzny skrót z sześcioletniej wojny
japońsko-koreańskiej zajmuje ledwie kilka stron. Trudno także umiejscowić
gdzieś tajemniczą, tytułową miłość. Jeżeli chodzi o perypetie Aryonga i Mog, to
jego młodzieńcza wyprawa do burdelu zajęła więcej miejsca na kartach książki,
niż jakiekolwiek oznaki uczuć tej pary. A motto: Kiedy upadają Bogowie,
ludzie się cieszą, bo wierzą, że mogą zająć ich miejsce - niestety nie
wiem, do czego je dopasować.
Szczerze odradzam lekturę Serca smoka, a nawet przed nią
ostrzegam(!) - może zagrażać życiu lub zdrowiu. Kończę krótko, ponieważ nie ma
co rozmieniać się na drobne przy czymś tak marnym, jak ta książka.
Jeśli chodzi o wydanie, to jest
zgrabne, czytelne i przejrzyste. Niestety teraz okładka już tylko źle mi się
kojarzy – bo z zawartością…
Czytliwość: 3/6
Wydanie: 5/6
Okładka: 5/6
Ogólnie: 2/6
Autor: Javier Cortines
Tłumaczenie: Kinga Dygulska-Jamro
Tytuł: Serce Smoka. Miłość w czasie wojny Korei z Japonią
Tytuł oryginalny: Corazon de Dragon
Wydawnictwo: Kwiaty Orientu
Rok wydania: 2011
Wydanie: I
Okładka: miękka
Ilość stron: 124
Cena z okładki: 24 zł
Fragment:
Wczoraj przyśniła
mi się ogromna skrzydlata smoczyca, zstępująca z wysokiego niebieskiego nieba.
Zatoczyła kilka kręgów ponad wierzchołkami gór, przebiła się przez chmury,
które zgromadziły się jak stado baranków wokół słońca, a następnie zniżyła lot
ku ziemi. Wbiła świetlisty wzrok w naszą małą lagunę, postawiła uszy, a
następnie wyciągnęła swą potężną głowę, jakby chciała się upewnić, że jest
sama. Zatrzepotała skrzydłami i złożyła jajo, które oświetliły pierwsze
promienie słońca. Po kilku sekundach skorupka zaczęła pękać. Usłyszałam
kwilenie dziecka i obudziłam się.
Autor:
Javier
Cortines urodził się w Santanderze w 1952 roku. Karierę rozpoczął od książki
„Spisek anarchistów” (1974). W 1977 roku rozpoczął podróż trwającą ponad
dwadzieścia lat po Egipcie, Anglii, Japonii, Korei Południowej, Chinach,
Filipinach, Wietnamie, Afryce, Ameryce Południowej, gdzie pracował jako
dziennikarz dla hiszpańskich i międzynarodowych mediów. W latach 1997 i 2003
zajmował kierownicze stanowisko w agencji informacyjnej EFE w Chinach. Jest
autorem licznych artykułów w gazetach w Hiszpanii, Ameryce Łacińskiej i Stanach
Zjednoczonych. W lutym 2005 roku opublikował swoją pierwszą powieść historyczną
„Serce smoka” (Editorial Morandi). Jest współtłumaczem słynnej powieści
koreańskiej „Ulotny sen” Kim Manjunga na język hiszpański (Hyperion,
2006).Obecnie mieszka w Szanghaju, gdzie pracuje nad nową książką.
Nie wszystko, co wydają Kwiaty Orientu pięknie pachnie :)
OdpowiedzUsuń