Z okazji
Dnia Dziecka, na profilu Matrasu wygrałam książkę dla pewnej małej księżniczki
imieniem Łucja. Na razie jest za mała na
wspólną lekturę, ale mam nadzieję, że uda mi się ją zarazić bakcylem
czytania. Zresztą nie ma ona zbyt dużych szans, by stało się inaczej, druga
ciocia - jej chrzestna - jest bibliotekarką. Więc we dwie stworzymy
książkożercę. Na razie dosłownego, ale z
czasem…I oczywiście bez względu na to czy to się jej mamie spodoba, czy nie.
Paczka z
książką przyszła błyskawicznie i chętnie zajrzałam do środka. Natknęłam
się tam na historię pewnej rezolutnej i odważnej Myszki. Ten maluch jest
dość wścibski – świadczą o tym np. rozczłonkowane,
porozrzucane wokoło zabawki. Poza tym Myszka wchodzi wszędzie, tam, gdzie ma
ochotę i gdzie znajduje się coś intrygującego. Chce wszystko poznać! Dlatego,
to właśnie ona zrobiła już krok, na który nie byli jeszcze gotowi jej
przyjaciele. Dzięki swej ciekawości rozwija się szybciej – nie temperujmy więc
dzieci do roli grzecznych klonów. One same znajdują swoje drogi i wtedy
pokonują je szybciej.
Ale po
kolei. Co idzie za ciekawością naszej głównej bohaterki, zadaje ona bez
skrępowania dociekliwie pytania. Jednak, gdy zapytała Króliczka, czy może
zobaczyć, co ten ma w pieluszce, to się trochę przeraziłam. Ale potem
odetchnęłam - przecież dzieci są tak bezpośrednie, ponieważ nie zostały jeszcze
skażone żadnym tabu. Ich ciekawość jest naturalna i zdrowa – mimo, że rodzicom
nie raz włosy dęba stają... Nasza bohaterka to samo pytanie kieruje do Świnki,
Pieska, Konika, Kózki, Krówki itd. Na szczęście za każdym kolejnym razem jej
bezpośredniość i łatwość, z jaką wszyscy godzą się na pokazywanie tego i owego,
już mnie nie szokowała. Taka moja rada: drodzy rodzice, przejrzyjcie najpierw
na spokojnie książeczkę sami, by się nie wpędzić w zakłopotanie podczas lektury
z potomkiem.
Dzięki
lekturze tej konkretnej pozycji, dziecko poznaje różne zwierzątka i typy kupek
które robią - gdyby dziecko miało zostać
w przyszłości traperem wiedza, jak znalazł. Ciekawym zabiegiem,
umożliwiającym te specyficzne zwiedzanie, są ruchome elementy pieluch, dzięki
którym podczas czytania i my możemy rzucić okiem na ich zawartość. Według mnie,
to świetne przygotowanie dla maleństwa przed np. wakacjami na wsi. Poza tym
mały człowiek uczy się, że kupa to nic złego, że to nie jest tylko „bee” i
„fuj”, że każdy ją robi i to naturalny element świata.
Kolejnym
atutem bajki jest jej rola we wprowadzeniu dziecka w arkana korzystania z
nocnika
(który też mnie przeraził, bo najpierw pomyślałam, że to miseczka i już
chciałam krzyczeć, że Myszka przegięła z tym nie robieniem kupy do pieluchy…).
Dzieci uczą
się przez zabawę i przez naśladownictwo. Warto podsuwać im więc dobre wzorce. A ta książeczka jest jednym z nich. Gdyby tylko nie te ceny...
Czytliwość: 6/6
Wydanie:6/6
Okładka: 6/6
Ogólnie: 6/6
Wydanie:6/6
Okładka: 6/6
Ogólnie: 6/6
Autor: Guido van Genechten
Tytuł: Ale kupa! Co masz w pieluszce?
Tytuł oryginalny: Mag ik eens In je luier kijken? Ang: Can I look In your diapir?
Tłumaczenie: Katarzyna Piętka
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok wydania: 2014
Okładka: twarda
Ilość stron: ok. 30
Cena z okładki: 34,90 zł
Guido van Genechten urodził się w 1957 roku w Mol w Belgii. Studiował rysunek i malarstwo, a także grafikę i fotografię na Akademii Sztuk Pięknych w Mol. Przez wiele lat pracował jako grafik. Obecnie jest ilustratorem książek dla dzieci na pełen etat. W 1988 roku otrzymał międzynarodową Nagrodę Miasta Hasselt jako najlepszy ilustrator za swoją autorską książkę Rikki. Ta nagroda zapoczątkowała jego światową karierę. Rikki został przetłumaczony na kilkanaście języków, a Guido stworzył wiele bestsellerowych książek. Został wyróżniony licznymi nagrodami, między innymi Nagrodą Reader`s Digest dla najlepszego ilustratora książek dla dzieci.W wolnych chwilach gotuje. Lubi belgijskie frytki, gorzką czekoladę i maślane ciasteczka, a także dobrą muzykę, jazdę na rowerze (ale tylko we dwoje), puste kieszonkowe notatniki, zapach wypastowanych butów, niespodzianki i nicnierobienie. Jego ulubiony kolor to zielony.
Każdy sposób jest dobry by przekazać dziecku miłość do książek. Choć akurat książka o zawartości pieluchy do mnie nie przemawia ;) Dlaczego to już drugi post o kupie? ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem, co los chce mi przekazać, obdarzając mnie takim tematem - boje się snuć domysły :)
OdpowiedzUsuńSłuszna uwagę w kwestii obiektu :D
OdpowiedzUsuń