Alosza, dziesięcioletni chłopiec mieszkający w
internacie, to pilny uczeń o dobrym sercu. Pewnego dnia ratuje on z rąk
kucharki swoją ulubioną kurę Czarnuszkę. Ta z wdzięczności zabiera go do swojego świata, by za dobry czyn mógł
wybrać sobie nagrodę. Chłopiec nie okazuje się jednak powiernikiem godnym
tajemnic Podziemnego Królestwa, co sprawia, że napyta kłopotów sobie i jego
mieszkańcom.
Ostatnio ewidentną frajdę sprawia mi buszowanie w
przeszłości: co rusz odkurzam lektury z dzieciństwa. Tym razem postanowiłam
przypomnieć sobie bajkę o pewnej magicznej kurze, czubatce. Pamiętam, że nie
mogłam oderwać wzroku od ilustracji, które wydawały mi się wtedy okropne. Wracając do książki po latach zrozumiałam, co
mnie poruszało. Wykonanie, wraz z reprodukcjami oryginalnych litografii, nie
pozostawia nic do życzenia, są dopracowane w każdym szczególe, utrzymane w
przytłumionych stonowanych barwach. To głównie ich przekaz wywierał na mnie
negatywne wrażenie. Przedstawiają bowiem dziesięcioletniego bohatera biorącego
udział w polowaniu w Podziemnym Królestwie, gdzie nabija na lance bezbronne
szczury. Nigdy nie akceptowałam tego zwyczaju, nie rozumiałam idei, które
przyświecały polującym. Wiem, że to elementu tradycji, charakterystyczny też
dla epoki w której rozgrywa się akcja, ale to nie było dla mnie. Gdyby szczury
stanowiły zagrożenie, były złe i toczyła się akurat jakaś podziemna wojna –
reagowałabym zapewne inaczej. Jako dziecko przeżywałam też scenę chłosty Aloszy
– gdy nauczyciel leje go po gołym tyłku przy całej klasie (tak na marginesie,
gdzieżby to współcześnie przeszło w książce dla dzieci). Pozytywnie za to
reagowałam na ilustracje: z dwoma nieżywymi (?) staruszkami, strażniczkami, i
walki kury z rycerzami - miały bowiem w sobie ten elektryzujący mrok i grozę
niewiadomego. Przypuszczam, że książka mocno wryła mi się w pamięć, dlatego, że
gryzła mi się w niej uderzająca dosłowność realnego przekazu z zawartą w niej
warstwą fantastyczną. Dla młodego czytelnika ten dysonans musiał być mocno
odczuwalny, bo książkę czyta się współcześnie w dwóch kontekstach. Zapewne
inaczej reagował na nią jej główny odbiorca - dziesięcioletni Alosza Tołstoj,
kuzyn Antoniego Pogorielskiego (1787-1836), dla którego owa opowiastka powstała – gdyż mógł
się on skupić tylko na jej symbolicznej i magicznej warstwie.
Jak większość książek i tę przerabiałam z babcią,
która oczywiście tłumaczyła mi, że kiedyś było tak a tak, dlatego to i to. Dopiero dziś jednak wiem, co to oznacza, że
akcja opowiadania rozgrywa się w 1789 roku. W baśniach zupełnie inaczej reaguje
się na sformułowanie „dawno, dawno temu”, gdyż nie mają one wyraźnie
zaznaczonego kontekstu historycznego. A w tym przypadku jesteśmy świadkami
próby historyczno-geograficznej: stary Petersburg, stroje, zwyczaje oddające realia epoki, ostra dyscyplina panująca w
internacie. Czas i miejsce są tutaj ważne, zbyt ważne jak na klasyczną baśń. Z drugiej strony jednak historia ta, włożona jest w ramy tradycyjnej,
baśniowej konwencji: bohater by stać się jednostką niezależną i przejść proces
indywidualizacji, zostaje odseparowany od rodziców, odbywa wędrówkę do
Królestwa Podziemi, skąd wraca ze skarbem i ma magicznego przewodnika (czarna
kura w wielu kulturach ma znaczenie symboliczne – to przewodniczka dusz w
obrzędach inicjacyjnych). Szybko zatraca się jednak typowo uniwersalny wydźwięk baśni, nie ma tutaj miejsca na walkę dobra ze złem. Zamiast tego bohater gubi skarb, ponieważ na niego nie
zasłużył, zdradza również przyjaciół. Tekst, który miał być baśniowy, szybko
okazuje się być pretekstem do wyłożenia kilku prawd, opatrzonych dosadnym
morałem. Wynika z niego, że tylko ciężką pracą można coś osiągnąć, że pycha i
zarozumialstwo prowadzą donikąd, a łamanie obietnic przynosi zgubę, i to nie
tylko temu, który tę obietnicę łamie.
Wydanie z 1988 roku, okazało się na
tyle solidne, że po latach użytkowania nadal wygląda jak nowe. Twarda oprawa i
świetny papier wytrzymały wielokrotne czytanie. Historia jednak sama w sobie
straciła nieco na aktualności. Mały czytelnik może mieć problem w odnalezieniu
się w dwóch omówionych przeze mnie kontekstach tekstu. Warto potraktować tę
historyjkę jako ciekawostkę. Można jej użyć również jako przestrogi, np.
zawracając uwagę na to, że dzieci teraz narzekają na szkołę (jaka to im się
dzieje krzywda, że się muszą uczyć) i przedstawić im losy Aloszy.
Czytliwość: 4/6
Okładka: 5/6
Wydanie: 5/6
Ogólnie: 4/6
Autor: Antoni Pogorielski
Litografie: Georgija Judina
Tytuł: Czarna kura czyli mieszkańcy Podziemnego Królestwa
Tłumaczenie: Barbara Górna
Wydawnictwo: Raduga
Rok wydania: 1988
Okładka: twarda
Ilość stron: 56
Cena z okładki: -
Chciałabym miec takie lektury z dzieciństwa! Ciekawości posiadasz ;) moje dzieciństwo ogranicza się do disneyowskich wersji bajek i baśni Grimm, ale i tak je kochałam
OdpowiedzUsuńO, też mieliłam Disneya na okrętkę :)
OdpowiedzUsuń