Lodowa
pustynia, dojmująca nuda i na dokładkę śmierdzi rybami. Pośrodku tej pustki,
stoją trzy pingwiny, które w ramach rozrywki przekomarzają się i obdzielają
kopniakami. Żarty jednak się skończyły, nadciąga POTOP. A
wszystko za sprawą jednego narwanego – właśnie - pingwina i motyla, który
zginął w wyniku tragicznego wypadku. Przynajmniej tak się wydaje. Gdy gołąb –
neurotyczny organizator rejsu - wręcza WYBRAŃCOM tylko dwa bilety na arkę,
zabija im ćwieka. Bo pingwiny, o których mowa, jak już wspomniałam, to trójka
przyjaciół i nawet jeśli się pokłócą, to przecież pozostają przyjaciółmi! Na
szczęście nieświadomy całej sytuacji najmniejszy z nich, ogłuszony przez
kumpli, łatwo daje się upchnąć w walizce. A co na to Bóg, który wszystko widzi
i słyszy, a który nakazał, by na statku znalazło się tylko po parze z każdego gatunku (nie
sprecyzował chyba jednak polecenia, że chodzi o pary mieszane)? Jeśli jesteście
ciekawi, co się działo na wielkiej łodzi przez 40 długich i deszczowych dni
oraz jak się to wszystko kończy – gorąco polecam!
Przypominacie
sobie może, jak reagowało otoczenie, gdy jako dzieci z otwartymi umysłami,
chęcią zdobycia wiedzy, zadawaliście pytanie: Czy Bóg istnieje? Jeśli
nie daj – nomem omen – boże, pytanie owo padło przy świadkach, mama, babcia
(wstaw dowolne) purpurowiała. Do naszych uszu docierał krótki syk, że mamy już
być cicho i porozmawiamy potem. W cztery oczy niewiele lepiej. Wymijające
odpowiedzi, właściwie żadnych argumentów, po prostu powielanie tego co słyszymy
w kościele lub na lekcjach religii. Czemu się jednak dziwić?
W jaki sposób
wytłumaczyć dziecku kwestie wiary? Jak odpowiadać na coraz bardziej dociekliwe
pytania? Jak wyjaśnić problem wolnej woli? Zwłaszcza, gdy samemu tak do końca
się nie wie lub nie chce się wiedzieć? Pamiętacie może też, te ciągłe poczucie
winy: bo się zapomniało pomodlić - i Bóg o tym wie -, wyszliśmy do kościoła,
ale niekoniecznie do niego dotarliśmy - i Bóg o tym wie –, zjadło się w piątek
smaczny kotlet lub soczysty stek – i Bóg
tego też nie przeoczy i będzie pamiętał. I wiążące się z tym, nieznośne
oczekiwanie na zasłużoną karę, najlepiej spektakularną, np. ziemia rozstępująca się nam pod nogami i my z grymasem przerażenia, spadający w same trzewia piekła. Nie wiem, jak Wy, ale ja gdy się zastanowię, to jako dziecko głównie z takimi obrazkami kojarzyłam pojęcie religii. No i jeszcze z prezentami na Boże Narodzenie – i byłam przerażona, gdy mój przyjaciel odnajdywał i otwierał pochowane przez rodziców paczki. Ja nie szukałam i czekałam, wbrew pokusom, bo...No właśnie – bo co? Na szczęście minęły już czasy bezrefleksyjnej katechezy, trzymającej się sztywno przekazywanych treści. Może na lekcjach jeszcze nie, lecz w tych domach, w których nie traktuje się już dziecka, jak przysłowiowego głuptaska, ale ceni się jego dociekliwość, samodzielne myślenie, dopuszcza się już możliwość dyskusji. Religia i bóg przestają kojarzyć się już z „ryciem” na pamięć kolejnych modlitw i reguł, zasad i przykazań – bo to nie dobra pamięć jest wyznacznikiem prawdziwego katolika…
Warto
by rozmowy, o których wspomniałam, wspierano obrazowaniem wpisanym w dziecięcą
logikę, dziecięcy sposób rozumienia świata. By toczyły się one z pełną
otwartością. I taki właśnie, nieco zadziorny, sposób
zaproponował nam Ulrich Hub. Jego książka, O
ósmej na arce ma humorystyczny rys, fabuła podana jest bez przesadnego
filozofowania – to najwyraźniej był jego przepis na sukces. O ósmej na arce,
to zaproszenie do dialogu i to takiego,
który nie oznacza rozmowy „w jedną stronę”. Ta prosta aczkolwiek oryginalna
lektura, zmusza do myślenia, rodzi pytania i nie daje jednoznacznych
odpowiedzi. Bo czy ktokolwiek tak naprawdę je zna? Bóg jest dobry a zsyła
potop, Bóg jest wszechwiedzący a nie widzi pingwina w walizce, ani tym bardziej
pingwina w prześcieradle. Dlaczego Gołąb nie interweniuje, gdy na pokład
wchodzą dwa samce jednego gatunku? Najważniejsze to zrozumieć, że ludzkie życie
ma wiele wymiarów, a świat to nierozwikłana piękna zagadka, której zgłębianie
ubarwia naszą egzystencję. Temat religii podany został z dystansem, bez
wielkich słów i patetycznego nadęcia. Z książki, co by nie mówić, wyłania się
obraz dobrego boga, któremu tylko jakoś tak przez chwilę puściły nerwy…
Uzupełnieniem treści są ilustracje autorstwa Jörg Mühle. Czarno-białe niby nic, a jednak uwypukla i
obrazuje to co konieczne, by książka ta stała się zamkniętą całością. Cudowne w tej książce jest to, że nie stawia ona spraw religii na
ostrzu noża, nie kpi bezczelnie z dogmatów wiary, ani nie umoralnia i nie
potępia niewierzących. Tekst ten można również odczytywać na różnych poziomach.
Myślę, że na pewno pomoże lepiej zrozumieć dziecku, ideę winy i kary, wyjść z
ich cienia. Bez obaw, za to z uśmiechem spoglądać w górę, ku niebu. Nie bez
powodów na podstawie ten jakże świeżej i lekkiej w wymowie książki powstał,
także w Polsce, spektakl teatralny dla dzieci, wyreżyserowany przez Agatę
Biziuk.
Okładka: 5/6
Wydanie: 6/6
Ogólnie: 6/6
Autor: Ulrich Hub
Ilustracje: Jörg Mühle
Tytuł: O ósmej na arce
Tytuł oryginalny: An Der Arche Um Acht
Tłumaczenie: Anna Gamroth
Wydawnictwo: Media Rodzina
Rok wydania: 2010
Okładka: twarda
Ilość stron: 63
Cena z okładki: 24,90 zł
To musi być niesamowita pozycja. Faktycznie, dzieci często takie pytania zadają i nie widzą w nich nic złego. Taka książeczka będzie idealna.
OdpowiedzUsuńMądra książka dla dzieci i pomocna dla rodziców.
OdpowiedzUsuńNieźle się trzeba nagimnastykować, by się odpowiedzią nie zaplątać jeszcze bardziej.
OdpowiedzUsuń