Ze względu na chroniczny brak czasu delektowałam się „Masakrą”
bardzo długo. Czytałam właściwie po jednym opowiadaniu dziennie i moje kubki
smakowe ulegały stałemu podrażnieniu (w znaczeniu pozytywnym). Owe dinksy na
podniebieniu (także czytelniczym), rozkładały sobie bodźce równomiernie,
świadome, że muszą zapamiętać smak przez 24 godziny, oczekując na kolejną dawkę.
I chyba w tej formie (eksperyment co prawda wymuszony) czytało mi się lepiej.
Teksty rozgaszczały się wygodnie w mojej pamięci na dłużej, swobodnie trącając
jakąś strunę. Nie było gonitwy i masówki, łykania jak fast foodu.
Trzeci numer Horror
Masakry jest Masakrą ostatnią. Zin przeobrazi się teraz w Kryptę. Byle takie metamorfozy nie
odbywały się zbyt często… Magazyn nie zdążył nabrać jeszcze ostatecznej formy,
zbliżał się już do odkrycia swojego unikalnego kształtu, a tu „łup” i
apokalipsa… Nie wybiegajmy jednak z obawami w przyszłość, skupmy się na
dzisiejszym „być”. W ostatnim numerze pojawiło się zdecydowanie mniej błędów
(chociaż jeden TAKI mnie załamał, powyżywam się jednak później), a i grafiki
bardziej „w kupie” – momentami kleiły się pożądliwie do tekstu, można im to
jednak wybaczyć (bo jest się do czego kleić - teksty są soczyste i nęcące). Redaktor znów postanowił się nade mną znęcać nie umieszczając
nigdzie numerów stron i spisu treści, zapewnił mi także obrzydliwą rozrywkę,
szczodrze dokarmiając nowinkami…
I znów przyczepię się do tego samego: po co na okładce
grafika, która jest prawie cała przysłonięta napisami?
OPOWIADANIA
Na „dzień dobry” i na „do widzenia” pojawia się Rafał Sala ze
swoim microfiction: „Szszsz” i „Ostatnia wola”. Jedno opowiada o czymś, co
chyba każdy chciał w dzieciństwie zrobić (i niech mi nikt nie wmawia, że dzieci
to niewinne owieczki i sama słodycz), a drugie przestrzega przed głośnym
wypowiadaniem życzeń (w obecności świrów) ponieważ dosłowne odczytanie
znaczenia słów bywa miażdżące.
FURA – Mariusz
Koziński 4,5/6
Bohaterem opowiadania jest Krystian – złodziej samochodów,
któremu udaje się „wpaść” na otwarte ferrari. Dobra, rozumiem, że w Ameryce
znaleźć niezamknięte auto, to nic dziwnego, ale w Polsce? Jeśli klamkujesz i
okazuje się, że super fura jest otwarta, to spieprzaj w try migi, bo coś tu
jest nie tak…(no chyba, że jak mi kiedyś tłumaczono, charakterystyczne auta są
zbyt łatwe do namierzenia, dlatego się ich nie kradnie, a ich właściciele mogą
sobie pozwolić na pewną swobodę – nie wydaje mi się to jednak do końca
bezpieczne). Nasz bohater nie przeanalizował niestety sytuacji w której się
znalazł i trafił w …(macki? opony? karoserię?) zła. Ferrari „samo zło”, to
diabelskie autko, które go opętuje budząc niezaspokajane pożądanie. Powoduje,
że niewyżyty Krystian gotowy jest dokonać najbardziej bestialskich gwałtów.
Flaków jest sporo, więc fanom gore się pewnie spodoba.
No i cóż tutaj komentować - duży chłopiec nie zawsze myśli
racjonalnie, a dziwne relacje mężczyzn z samochodami nie zaskakują. Nazywają je
imionami kobiet, dopieszczają, nieuniknionym jest, by ta relacja przeskoczyła o
punkt wyżej - w coś z pogranicza namacalnej, erotycznej fascynacji. Według
badań nauromarketingowców kształt (linia?) samochodu pobudza u mężczyzn ośrodek
odpowiedzialny za odczuwanie cielesnej rozkoszy. Poza tym duża prędkość i
mruczenie silnika – orgazm „gotowy” i ferrari wcale nie musi być nawiedzone, by
go wywołać. I w tym spostrzeżeniu otwierają się bramy do piekła. Nie skupiałabym się
raczej na relacji Krystiana z samochodem. Ferrari jest tylko narzędziem, formą
nie celem. Cel to zaspokajanie pożądania, takiego o które byśmy się nie
podejrzewali, ujarzmionego przez upupienie. Wytresowani do społeczeństwa, wbici
w normy etyczne zapominamy kim jesteśmy – ono wyzwala z człowieka prawdę o
agresywności naszego gatunku. Jaki to przynosi efekt? – przeczytajcie sami.
Językowo całkiem zgrabnie.
A NIECH CIĘ DRZWI ŚCISNĄ – Karol Mitka 3/6
Sąsiedzkie blokowe bagienko, zatargi i lepsi od lepszych.
Jednym słowem rzeczywistość większości z nas. A jak się w to wszystko wpląta
jakąś „pożal się boże” niedorobioną magię, to można się liczyć z flakami
latającymi w powietrzu…No cóż, z klątwami tak już jest, jak się ma naćpanego
specjalistę od voo doo.
Wstęp intrygujący, później tendencja spadkowa, fabuła nie
udźwignęła pomysłu. Z dwojga masakrycznego: „Śmieciowisko” o niebo lepsze od
tego opowiadania. Czyżby wypalenie w krótszej formie?
OPOWIEŚĆ – Marcin
Rojek 5/6
W kontekście tego opowiadania stwierdzenie „zagadać kogoś na
śmierć” nabiera nowego znaczenia. Metafizyka w życiu studenta, którego sensem
istnienia jest ciągła impreza i konkurs chlania, może powalić. Rojek przypomina
nam, że słowa mają moc tworzenia i niszczenia. Mają również moc wypełniania
pustki - są fizyczne, są płynne. Czy to dobrze? Oceńcie sami.
Warsztatowo nie ma się do czego przyczepić.
PASIASTE SKRZYDŁA
ŚMIERCI – Marcelina Lewandowska 3,5/6
Nigdy nie zrozumiem fascynacji ludzi kolekcjonujących owady.
Ćmy i motyle najpiękniejsze są, gdy są wolne - podczas lotu. Jakim trzeba być potworem, by odebrać
im ułamki chwil, które nazywamy życiem? To chyba straszniejszy horror, niż
największy pokaz okrucieństwa w wykonaniu zombie – bo dokonują go istoty
świadome, nie kierując się tylko instynktem. Fascynacja i ciekawość nie dają
praw decydowania o czyimś istnieniu. Na szczęście i na tych jest kosa. Śmierć
to przewrotne istnienie.
Mimo wszystko polubiłam Cezarego - głównego bohatera
opowiadania. Czytelnik wraz z nim goni za marzeniem, stając się świadkiem jego
emocji, niepokojów. Wraz z nim obserwuje świat, obiera z otoczenia sugestie
pobudzające wyobraźnię.
Fabuła jest bardzo zachęcająca, jako klasyk korzysta ze
sprawdzonych motywów, cudownie rozpoczęta i świetnie poprowadzona. Całość
napisana poetyckim językiem dopieszcza…ALE: zakończenie pozostawia niesmak,
jest chaotyczne i zbyt otwarte, a zarazem dosłowne. Nie udało się. Gdy zaczęłam
czytać, byłam gotowa dać 6/6, zakończenie za bardzo mnie jednak rozczarowało.
Polski horror, a tutaj znów te obce imiona: Jeff, Alex
Jones, Miranda Halwood, Rossel. Takie zabiegi naprawdę nie sprawią, że opowiadanie
stanie się bardziej światowe.
Opętany podopieczny, zagrożenie, śmierć i złaknione flaków
demoniszcze. I to wszystko w rytm jazzu.
Opowiadanie zbudowane dokładnie i konkretnie, pełne ogromnej
dbałości o szczegóły umiejscowienia akcji. Mam jednak małe pytanko: Czy
człowiek jest w stanie poruszyć pień, który zabija demona? Wiem, że był
spróchniały, jednak w głowie mi się to nie mieści.
NAZWIJ TO, JAK CHCESZ
– Filip Bobryk 4,5/6
Wypełniona beznadzieją i whisky powieść o kimś kto nazywa
się: Ben Proust. Zacznę od pytania: Czy
nie można umieścić akcji w Polsce i nadać bohaterom polskich imion? To naprawdę
niczego tekstom nie ujmuje…Chyba, że chcemy wejść w płaszczyznę kontekstów i symboli - a, jak dowiedziała się Alicya R. - to nie miało miejsca w tej historii.
Początek opowiadania niezauważalnie zasysa nas do świata
upodlonego człowieka. Rzygając w kiblu najparszywszej z knajp na zapomnianym
zadupiu, bohater spotyka dawnego przyjaciela. Ten wyciąga do niego pomocną dłoń
i chce obdarować szczęściem. Czy definicją tego szczęścia jest realizacja
pragnień? Opowiadanie nie podejmuje próby udzielenia jednoznacznej odpowiedzi
na pytanie zadawane od wieków. Bohater owszem otrzymuje odpowiedź, na miarę
swoich potrzeb, w pewnym wiktoriańskim domu - podczas burzy (co wydaje się być
elementem przekoniecznym dla budowy tła). Całość ciekawa - mimo wyraźnego
nagromadzenia chaotycznych wątków – zakończenie historii niestety przeciętnie.
TO ZAWSZE BĘDZIESZ TY
– Juliusz Wojciechowicz 5/6
Śmierć przychodzi, gdy się jej nie spodziewamy, przekreśla
plany. Autor nie rzuca nas w ramiona ckliwych rozterek i rozmyślań o sensie
życia, w obliczu społecznej znieczulicy (przecież nasz ból zawsze pozostanie
tylko naszym bólem). Zamiast tego, tworzy fabułę muśniętą namacalnym sentymentem: sterylny, chemiczno-czysty świat, w którym
strata przeradza się w obłęd . W
historii Wojciechowicza nawet natura współgra z akcją – planowanie na zimno
zemsty odbywa się zimą (następuje jakby zamrożenie akcji), płomienne zachodzące
krwiste słońce zbiega się z dopełnionym okrucieństwem. Spodziewałam się takiego zakończenia, ale niekoniecznie w takiej
formie. Punkty za zaskoczenie.
P.S. Mam wrażenie, że źle coś odczytałam: 90km/h i wrzucanie
dopiero 3 biegu?
KRWAWE DZIEWICTWO -
Francis Violento 2,5/6
Poza tym, że stylistycznie zgrzyta, to jeszcze mam
wątpliwość, co do gatunku: to komedia? Tak, wiem, że namacalnie wystaje tu bizarro w pełnym wzwodzie,
wydaje mi się jednak, że autor poszedł nie w tę stronę. Efekt komiczny był
zamierzony? Faktycznie fanatyzm przeraża mnie bardziej niż zombiczni najeźdźcy
z kosmosu, bo prowadzi do niebezpiecznych dewiacji, ale co za dużo, to i świnia
nie zeżre. Dodatkowo końcowe wyjaśnienia są nie na miejscu.
TAJEMNICA – Alicja
Borecka, Tomasz Siwiec 5/6
Trochę o tym, że gdy człowiek zaczyna bawić się w Boga i
daje sobie prawo do wymierzania sprawiedliwości, zracjonalizuje emocjonalne
argumenty i amputuje sumienie. Amen.
Świetny warsztat. Dobre opowiadanie na zakończenie magazynu.
INNE TAKIE
ROSÓŁ Z GAMERY –
recenzja filmu autorstwa Karola Mitki
Napiszę tylko tyle: Rany, ja to widziałam! Reszty recenzji
nie będę opisywać, bo masło maślane nikomu nie jest potrzebne, a w zinie
znalazły się ciekawe teksty o: Contracted, Raid, You’re Next, Pradawnym źle
i Czasie Zamykania.
ALVETHOR- M.M. Kałużyńska
Kałużyńska dzieli się z nami swoim „procesem twórczym” – w sumie
to za dużo powiedziane (bo raczej się nie wybebesza), ale wiecie o co chodzi. Książka ma być slasherem, czyli
gatunkiem ściśle filmowym, pisarka ma nas przekonać, że da radę dokonać
trudnego (nie niemożliwego w myśl zasady Jeśli myślisz,
że czegoś nie da się zrobić: przyjdzie ktoś kto
o tym nie wie
i to zrobi). Całość czyta się
świetnie, jednak na płaszczyźnie przekonywania coś nie gra. Silne osobowości i
ludzie sukcesu nie używają słów „spróbuję” i „postaram się”. Wnioski Kałużyńska
sama z tego wyciągnie, bo do tak silnej osobowości te słowa po prostu nie
pasują i sama się na tym złapie. Nawet Charles
Bukowski ma na nagrobku napis: Don’t try
– którego sens jest mniej więc taki: nie próbuj, po prostu działaj albo
odpuść sobie.
WYWIADY - Pan Goryl
Wywiad z
Rhiannoną Frater mnie zachwycił - do momentu, gdy nie wpadłam na takiego
kwiatuszka: „jestem nudną osobom” – no tego nie da się przeoczyć. Pomijając to,
ogólnie czytanie rozmowy z pisarką mnie usatysfakcjonowało i chętnie dowiem się jeszcze więcej. Niestety tej
przyjemności nie zaznałam w trakcie lektury wywiadu z Grahamem Mastertonem – tekst jest po prostu nijaki.
POEZJA - Łukasz Szczygło
***
Trzeci numer „Horror Masakry” daje radę, jest zdecydowanie bogatszy w formie i przez to ciekawszy. Oby tendencja zwyżkowa (wyraźnie wyższy poziom, a co za tym idzie większe oczekiwania) trwała nadal w Krypcie.
Jakoś nie przepadam za horrorami, ani ogółem za strachem. :)
OdpowiedzUsuńshelf-of-books.blogspot.com
dot. komentarza do "To zawsze będziesz Ty" : wrzucanie trzeciego biegu przy 90km/h to norma, biorąc pod uwagę optymalny moment obrotowy podczas "wyścigu" w mocniejszych autach, choć nawet poczciwa agila 1.2 wyciaga na dwójce 80 km/h :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za odpowiedź. Teraz już wiem, że mogę zaryzykować i uskutecznić, to w swoim wehikule :P Ciekawe jakie będą efekty!!
OdpowiedzUsuń